zaległy dziennik łowcy krokodyli
40. Kominek
Podstawowym źródłem ogrzewania w zimie miał być kominek wspomagany elektrycznymi matami i grzejnikami. Postawiłem na sprawdzoną markę w umiarkowanej cenie czyli Tarnavę 14kW bez popielnika. Zamówiłem przez Internet u Oleklu z Forum i po tygodniu przywieźli mi przez pomyłkę trochę inny, bo z popielnikiem. Szkoda mi było go odsyłać, bo dezorganizowało by mi to harmonogram prac, a że sprzedawca nie domagał się dopłaty ...
Kominek miał stanąć w centrum salonu, wpuszczony między dwa filary z surowej cegły, podtrzymujące belkę stropową. Taką samą cegłę zamówiłem w pobliskiej hurtowni. Przez niedomówienie przywieźli mi podobną kolorystycznie, ale z klinkieru. Szkoda mi było ją odsyłać … i tak zostało. Dzień wcześniej przyszły rury BETRAMS-a i kratka z PARKANEX-u.
Któregoś popołudnia przyszedł Tadeusz, wymurowaliśmy podstawę i ustawiliśmy wkład. Mogłem zająć się podłączeniem do komina. Miałem dwie metrowe rury i kolanko regulowane od 0 do 45 stopni. Pomny świeżych doświadczeń z podcinaniem skrzydła drzwiowego, starannie odmierzyłem poziomą odległość od wewnętrznej ściany komina. Miałem tę odległość pomnożyć przez pierwiastek z dwóch, by uzyskać przekątną i odpowiednio skrócić rurę. Powtarzałem sobie w pamięci wymiar i sam nie wiem, co mnie zaabsorbowało, że zapomniałem o tym pierwiastku. Filip trzymał mi rurę, a ja z największą starannością przycinałem ją gumówką. Coś mi się zaczęło nie zgadzać, bo na ten kawałek mieścił się w półmetrówce. Niestety było już za późno i musiałem dociąć do końca. Zamiana części nie wchodziła w grę ze względu na kielichy. Filip obiecał, że nie powie mamie, ale się wygadał przy pierwszej okazji Kacprowi. Udawałem, że wszystko jest w porządku. Inka, też udawała, że nic nie wie. Jakoś z tego wyszedłem. Rury połączyłem pod mniejszym kątem, pionowy odcinek udało się trochę przechylić na zgrubieniu przejściówki, tak, że miałem parę cm na wmurowanie w ścianę komina.
Pozostało mi obmurować kominek. Liczyłem na pomoc Tadeusza, ale nie miał czasu i nie wykazywał chęci. Inka pojechała z Filipem na obóz harcerski, a ja zacząłem sam kombinować w weekendy. Kominek miał być cały z cegły. Szło mi bardzo opornie, 4 cegły na godzinę. Świadomie zrezygnowałem z izolacji ścian wewnętrznych. Liczyłem na to, że cegły będą akumulowały ciepło i uda się je na dłużej zatrzymać w salonie. Zrezygnowałem też z komory dekompresyjnej, w moim przypadku nie miała ona za bardzo sensu. O ogrzewanie poddasza byłem spokojny. Miałem otwartą na salon klatkę schodową, a dodatkowo zostawiłem w stropie prostokątny kanał, którym rozprowadzałem ciepło do dwóch pokojów na górze i na korytarz. Nie będąc pewien swoich zduńskich umiejętności zostawiłem na frontowej ściance nad kominkiem pokaźne okienko 50x50cm, w którym zamontowałem drzwiczki na zawiasach z surowych dębowych desek. Drzwiczki obłożyłem od środka matą z wełny mineralnej i obkleiłem taśmą aluminiową.
Inka naoglądała się folderów z kominkami i miała trochę inne wyobrażenie o obudowie. Nie powiem, że mi te kominki z folderów się nie podobały. Mój był zupełnie inny. Może nie taki piękny, ale tani, prosty i jak się z czasem okazało ciepły i praktyczny. Siadaliśmy sobie przed nim wieczorami i wpatrywaliśmy się w migoczące płomyczki. Tylko drzewo tak szybko ubywało z szopki.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia