Budujemy na Wyspie - dziennik Kingi i Michała
Oj, widzę, że z chronologią to mi będzie na razie ciężko Cofnę się jeszcze do papierkologii.
To był naprawdę ciężki okres: ciągle gdzieś goniliśmy, dzwoniliśmy, pisaliśmy - a efektów nie było widać
Energa - nie podłączą nas, bo to nie opłacalne (słup metr od granicy działki, moc przyłączeniowa 23kW) - a w końcu nawet wywalczyliśmy przyłącze kablowe, tylko trochę sobie poczekamy, więc na razie mamy budowlane. Do przyłączy wod-kan trzeba zrobić mapkę do celów projektowych, geodetka zrobiła w 2 dni, ale mapkę trzeba zanieść do ośrodka dokumentacji UM, żeby ją wprowadzili do komputera - trwało to marne 6 tygodni Uzgodnienie projektu przyłączy w ZUDP tyle samo... Do tego jeszcze zmiana pozwolenia, użeranie się z PKO BP w którym mieliśmy kredyt na działkę i który miał być spłacony z kredytu na budowę...
Dlatego jak na budowę wjechała po raz pierwszy koparka, moją duszę przepełniło uczucie, którego nie zrozumie nigdy ten, kto nie budował A jak zostały wylane ławy! Pomimo awantury z wykonawcą - takim szczęściem napawał nas widok betonu w ziemi!
A wcześniej jeszcze tyczenie - jak kończyli był już wieczór, zachodziło słońce, wokół cisza, zapach morza i lasu... I wyobraziłam sobie wieczory na tarasie...
Ale szybko zeszliśmy na ziemię. Na koncie wylądowała pierwsza transza kredytu, odsetki leciały jak głupie, a nasza budowa stała!
Kredyt wzięliśmy w Kredyt Banku - wrażenia jak na razie super :) Właściwie nie mieliśmy większego wyboru - to był jedyny bank, który dał nam kredyt na rozpoczęcie budowy licząc mieszkanie jako wkład własny.
Na szczęście udało nam się znaleźć ekipę, więc przestój wynióśł tylko miesiąc. Właściciel firmy to znajomy znajomych, którego my też trochę znaliśmy Wahaliśmy się, bo wiadomo jak to bywa ze znajomymi, ale spotkać się nie zaszkodzi... Poza tym moja bliska koleżanka, znająca go bardzo dobrze, twierdziła, że jest uczciwy do bólu... Wprawdzie wycena okazała się nieco wyższa od dotychczasowych, ale jak sobie policzyliśmy odsetki od kredytu przez czas przestoju... Dodatkowo - mają swojego kierownika, więc nasz został przemianowany na inspektora nadzoru, więc będzie większa odpowiedzialność wykonawcy.
Tak więc 4 maja chłopaki przystąpili do pracy I jak na razie, odpukać, idzie im bardzo dobrze, ładnie, równo i w rozsądnym tempie :) Kierownik kontaktuje się z nami na bieżąco, dzwoni co najmniej raz dziennie, sam jak trzeba kontaktuje się z inspektorem, sami dokupują duperele, jak zabraknie.
A dzisiaj przyjechał na budowę strop :) Aaa, i muszę zamówić kominy...
No, to teraz jestem w miarę na bieżąco, chociaż pewnie zdarzą mi się skoki wstecz
W stopce jest link do stronki ze zdjęciami naszej działeczki i okolic - w zimowej aurze :) Nowsze zdjęcia czekają na komputerku w domu, postaram się je w najbliższym czasie wrzucić, a także projekcik.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia