Budujemy na Wyspie - dziennik Kingi i Michała
Cholerka... właśnie wczoraj sobie pomyślałam, że wszystko tak dobrze idzie, że mój dziennik zaczyna się robić nudny No i w złą chwilę to pomyślałam
Siedzę sobie dzisiaj spokojnie na służbowym spotkaniu w Wejherowie, czyli jakieś 60 kilometrów od naszej budowy, jako że kulturalna jestem, to dźwięk w komórce wyłączony, ale od czasu do czasu zerkam, czy ktoś się nie dobijał... dobijał się, a jakże, kominkarz... wymknęłam się więc, żeby oddzwonić. Chcieli dowiedzieć się, jak wykończyć obudowę dystrybutora (to wczoraj nie wiedzieli, że juz dzisiaj to będą robić???), okazało się, że w międzyczasie już złapali Michała, coś namieszali, w końcu zadzwonił do mnie właściciel firmy - generalnie okazało się, że panowie kominkarze każdemu mówią co innego - Michałowi, że tak jak chcemy to się nie da ze względów technicznych, mi - że zrobią jak chcemy, ale to będzie brzydko wyglądało, właścicielowi - że wymagamy od nich niewiadomo czego W końcu kazałam im przerwać robotę i czekać aż przyjedziemy... chyba właściciel coś im ostro powiedział, bo jak przyjechaliśmy, to okazało się, że zrobią wszystko tak jak chcemy i wszystko się da, tylko troszkę doradzali - ale o dziwo sensownie
No, a poza tym wszystko pięknie, ale liczę dni do pozbycia się ostatniej ekipy... Przez chwilę trochę się ociągał ociepleniowiec, ale po stanowczym upomnieniu robota nabrała tempa, a na jakość, przynajmniej na razie nie mam co narzekać...
Za to łazienki... o matko, jakie mamy piękne łazienki!!! No, prawie, bo jeszcze bez fug i białego montażu, ale i tak piękne
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia