Budujemy na Wyspie - dziennik Kingi i Michała
A ja nadal po Nowym Roku nie mogę odzyskać sił czy raczej chęci, żeby cokolwiek robić... tak więc nic się nie zmienia i nie ma za bardzo o czym pisać
Przez ostatni miesiąc przeżyliśmy "chrzest bojowy" jeśli chodzi o dojazdy... Pewnej pani nie spodobało się, że się zatrzymałam na światłach i chciała trochę mnie i tych przede mną popędzić W związku z czym do jutra jeszcze jesteśmy skazani na autobus i naprawdę doceniam naszą lokalizację - wprawdzie do centrum 20 kilometrów, ale autobus miejski 2 minuty od domu :) No, jakbyśmy tak mieszkali gdzieś 3 km od przystanku z autobusem co 3 godziny... to ciężko by było, bo na drugi samochód nas po budowie nie stać
Aaaa, i jeszcze jedna nauczka... jakiś czas temu skończyło nam się drewno kominkowe... Oczywiście chcieliśmy zamówić wcześniej, zanim się skończyło, dzwoniliśmy po różnych dostawcach, ale okazało się, że albo już nie mają, albo muszą sprowadzić z miejsc, gdzie wszystko jest zasypane śniegiem Skończyło się tak, że w końcu przez parę dni mieliśmy w domu 15 stopni, bo oszczędzaliśmy resztki stempli brzozowych paląc ledwo ledwo, a akurat wtedy już nie mieliśmy samochodu, żeby chociaż kupić drewno w jakimś hipermarkecie, albo przynajmniej dokupić grzejniki elektryczne, które wcześniej nie były potrzebne, a w tym czasie jeszcze ja leżałam w domu z zapaleniem oskrzeli... i w dodatku to było akurat te kilka dni, kiedy był największy mróz... Na szczęście nie zamarzliśmy, ale tą lekcję zapamiętamy na długo!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia