Z8 z antresolą-w szkielecie
Urlop to urlop.Odpuściłam wszelkie notatki ,ciesząc się na żywo tym ,co do tej pory zwało się budową a dziś jest naszym domem.
DOTRWALIŚMY DO KOŃCA!!!! Choć nie było łatwo...
Za to teraz: wczasy! Cisza...spokój... Nawet nasze dziecko przywiezione już po ustawieniu mebli powiedziało: Nie idę do bloku! Wie co dobre...
Teraz mówi: Mamusiu...chcę na dwór.A mamusia:to wkładaj buciki i leć! Suuper!
I kot też ma raj.Wychodzi kiedy chce.I łazi gdzie chce.Zdążył zaprzyjaźnić się z psem sąsiadów.
Mamy ciągle co robić,bo właśnie dzisiaj przyjechała ziemia.Trzeba posadzić trawę,jakieś thujki...
W międzyczasie okazało się,że nasza woda jest mocno zażelaziona więc przed nami wydatek na odżelaziacz.Jakieś dwa tysiączki...
Glazurnicy podsumowali nas tak,że aż zamarłam! No ale cóż...
Potem okazało się,że od CO również podliczyli nas na większe pieniądze niż te o których była mowa wcześniej... Skarboneczka bez dna....
Ja tu gadu gadu a tam forsa leci!
Jeśli chodzi o ekipę od szaf i kuchni to kalendarza nie znają.Spóźnili się bagatelka tydzień!I co z tego,że dwa miesiące wcześniej było wszystko obgadane.No efekt może i niezły ale wcześniej i tak poszła zjebka.Grunt,że skutecznie. Jeszcze przyszły im nie takie rozmiary frontów więc dzisiaj znowu robią mi bałagan i wymieniają fronty.
A ja muszę iść grabkami pomachać.Jak wyjdę z bałaganu to pokażę Wam efekt.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia