Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2004
24 wrzesień
deszczówka - the end. Wreszcie upragniony koniec - ostatnia rura zakopana i teraz woda z rynien grzecznie wpada do studzienki. Majster za robotę wziął symboliczną kwotę, odpiliśmy wspólnie buteleczkę i gotowe. Koszt całkowity wyniósł 2,5k.
25 wrzesień
prace na powietrzu - w sobotę byłam dzielna i razem z małżem dokończyliśmy koszenie (kosą) naszej łąkowej dżungli. Nie powiem żeby praca należała do łatwych. Oczywista skosiłam sobie również palec (przy ostrzeniu), a dnia następnego nie mogłam ruszyć ni ręką, ni nogą. Ale satysfakcja, muszę przyznać, ogromna.
Niestety, w pozostałych tematach cisza, nadal zbieramy siły (czytaj kasę ) i praktycznie "dłubiemy" szczegóły.
Najpilniejszą pracą przewidzianą na następny m-c jest odpalenie co, cwu (czekamy na koniec papierologii).
Ponadto, z zaległych:
- montaż reklamowanej barierki ochronnej (niestety jeszcze nawet nie dotarła),
- poprawienie sufitów (niestety pęknięć pojawiło się więcej ),
- malowanie pomieszczeń.
Chciałam pomóc szczęściu i dwukrotnie w ostatnim czasie puściłam lotka. Cóż, mam chyba szczęście w miłości, nawet "dwójki" nie było .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia