Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2004
Cóż chronologia nieźle kulnęła. otaczasz się ludźmi niekompetentnymi to.... masz problemy , ale od początku:
Życie sobie płynie leniwie, coś tam dłubiemy, czekając z utęsknieniem na gaz i.... trach, koniec szczęścia.
Okazało się, że przy zmianie trasy przyłącza gazowego nie wystarczy aneks, ale trzeba zrobić nowy projekt, ZUD i puścić jako zmianę pozwolenia na budowę. Dobrze i źle.
Dobrze - bo i tak mamy zmiany w projekcie budowlanym, więc wszystko pójdzie w jednym wniosku.
Źle - bo kolejna kasa do wydania i czas, czas, który ucieka....
Chciał, nie chciał trzeba się wziąść znowu za papiery.
29 października
Minął miesiąc. Całe 30 dni walki z architektem. Tyle zajęło mu dokonanie paru poprawek (notabene miał je zrobić już rok temu) i zebranie do kupy dostarczonych przez nas dokumentów. Nie będę wyliczać, ile wykonałam do niego telefonów, ile złożyłam wizyt. No, nie, nie pracował aż tak ciężko, zdążył nawet pojechać na wywczasy w cieplejsze rejony Europy. Po prostu skandal w biały dzień.
Ale koniec końców wypocił aneks. Teraz został tylko urząd.
15 listopada
Pan architekt, żeby było szybciej, miał wszystko załatwić sam w starostwie. Ha, ha, ha...akurat.
Projekt okazał się niekompletny, sporo trzeba było uzupełnić. Dobrze, że koniec końców, nie czekałam na niego, tylko sama jeździłam do urzędu z uzupełnieniami. Inaczej pewnie kwiecień by mnie zastał......
26 listopada
Po tylu dniach nerwów, jeżdżenia, dostałam wreszcie zmianę decyzji. ufff...
Teraz mam nadzieję będzie z górki. Całe szczęście zimy tak naprawdę jeszcze nie widać....
Z braku czasu, kasy, koncepcji i nerwów pozostałe do zrobienia prace leżą odłogiem. Gaz jest priorytetem, resztą zajmiemy się później.
Najbardziej mnie trzęsie na myśl, że przez jakiegoś @#$!$%% zmarnowałam tyle miesięcy na niczym.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia