Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2005
14 kwiecień
trawnik - no, trochę za szumnie powiedziane, więc na początek - walka z terenem. Od rana przyjechał rolnik: najpierw traktorem z pługiem orał i orał, aż maszyna dęba stawała, tak u mnie skaliście. Potem leciał glebogryzarką, co by rozbić te wszystkie grudy. Facet biedził się 3 godz. ale i kazał sobie nieźle zapłacić (3 stówki poszły sobie precz).
Zrobiło się równiej, choć do ideału baaaaardzo daleko.
15 kwiecień
Teraz czas rozpocząć akcję grabienia - ale muszę przyznać trudna to sztuka. Wczoraj trochę próbowaliśmy i jakoś słabo nam to wychodziło.
Więc, niewiele myśląc, wynajęliśmy na dzisiaj autochtona. Zgodził się za stówkę wyręczyć nas w tych pracach.
16 kwiecień
trawnik cd - trawa posiana. Nawet nie wiedziałam, że to, taka ciężka praca. No, samo sianie nie, ale wałowanie. Ale zacznę od początku:
- wcześnie rano poleciałam podlać to nasze lotnisko (cosik 800m2), potem z małżem bawiliśmy się w siewców: w te i we wte, w te i we wte, dawaj rozrzucać nasionka. Cały czas miałam dylemat, czy nie za mało sypię tych nasion.
Gdzieś po godzinie wszystko było obsiane - zużyliśmy pięć pięciokilowych worków z nasionami.
Potem, walcem pożyczonym od sąsiada, zaczęliśmy wałować ziemię miejsce w miejsce. Tu poszło zdecydowanie gorzej, bo walec ciężki jak jasna cholera. Jeden człek nie dałby rady, więc ciągaliśmy tego wała we dwójkę, chyba ze 2 godziny najmniej. Ostatkiem sił zmoczyliśmy wszystko wodą i..... po robocie - trawnik założony.
Teraz będziemy podlewać i patrzeć jak rośnie
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia