opowieści magmi
Zapomniałam dodać ostatnio, wyliczając radośnie rzeczy do zrobienia, że ta lista obejmuje jedynie to, co zamierzamy - a raczej musimy - zrobić do przeprowadzki.
Oczywiście jest jeszcze druga lista - nazwijmy ją rezerwową - na przyszły rok, która obejmuje:
Elewację (tynki, oblicówka drewniane, cokół z płytek klinkierowych).
Podłogi drewniane oraz malowanie/tapetowanie na poddaszu.
Kafelkowanie i biały montaż w głównej łazience - też na poddaszu.
Wykończenie schodów drewnem.
Ogrodzenie docelowe od frontu (w tym roku zrobimy tylko tymczasowe, z siatki autostradowej).
Utwardzenie (najchętniej granitem, ale czy konto to wytrzyma?) tarasów, ścieżek i podjazdu.
Zagospodarowanie ogrodu of frontu i obu boków.
Nie będziemy się nudzić...
Tymczasem sprawy się toczą.
W łazienkach (małej dolnej, dużej górnej oraz małym WC przy naszej sypialni) zostały zamontowane oraz obłożone płytą G-K stelaże podtynkowe do podwieszanych klopików.
Trochę czasu zżarły nam płytki klinkierowe do wyłożenia progów w drzwiach tarasowych oraz wejściowych. Początkowo chcieliśmy stopnice z tzw. florentynem, ale cena zwaliła nas z nóg - po szybkich obliczeniach wyszło, że zapłacilibyśmy za nie blisko 700 zł - jakieś szaleństwo! I zdecydowaliśmy się zastąpić je stopnicami z rowkowanym brzegiem, których jednakże, jak na złość, wszędzie w okolicy akurat zabrakło. Dopiero poniedziałkowa wycieczka po pracy do Katowic zaowocowała sukcesem.
Dzieci spędziły z tej okazji kolejne popołudnie i wieczór u babci. Zaczynają się już buntować, żal mi ich, bo ostatnio zdecydowanie za mało mamy dla nich czasu, ale co zrobić? Musimy wszyscy jakoś przeżyć te dwa miesiące, potem będzie trochę oddechu...
Bajzel na budowie mamy obecnie taki, że ciśnienie mi się podnosi ile razy wchodzę do środka. Z utęsknieniem czekam na zakończenie prac przez naszego głównego wykonawcę i wyniesienie się jego ludzi. Po pierwsze, na zakończenie mają po sobie gruntownie posprzątać - i już ja tego dopilnuję! A po drugie, dopóki tyle osób się po domu pałęta, nie możemy zacząc kafelkowania największej powierzchni, czyli holu, korytarza, wiatrołapu, kuchni i jadalni, które mają być wyłożone jednym rodzajem płytek. A bardzo bym chciała wreszcie z tym ruszyć.
Na jutro jestem umówiona z parkieciarzem na pomiary wilgotności wylewek. Jakoś mało mam optymizmu w tej kwestii, już się pogodziłam z wizją podłogi tymczasowej. Ale zobaczymy.
Mój mąż przez ostatnie dwa dni gruntownie zgłębiał temat podłączania wkładu Tarnava do komina Shiedla. Sprawa niby prosta - kawałek rury od dziury do dziury - ale, jak zwykle, teorie wśród fachowców są dwie - jedna nakazuje nakładać rurę na czopuch, a druga wciskać ją do środka. Oczywiście obie teorie wykluczają sie nawzajem, każda ma swoje głębokie uzasadnienie i każda wymaga innego systemu rur.
Mój mąż zirytował się bardzo kolejną prostą rzeczą, którą do granic możliwości komplikują fachowcy ze swoimi jedynie słusznymi teoriami. Rury ostatecznie zakupione, a przy okazji mamy za sobą pierwszy odbiór końcowy - kominiarski.
Wczoraj wieczorem podsumowałam kuchnię. Szafki, blaty drewniane, nogi, listwy maskujące, uchwyty, relingi, zlewzomywak, bateria, płyta ceramiczna...
Komplet made in Ikea (płyta ceramiczna Whirpool, ale też z Ikei). Będzie kosztować niecałe 8 tys.zł. Dużo czy nie? Obiektywnie dużo. Ale przyzwoitych mebli na zamówienie w tej cenie nie kupię (jeszcze z płytą, zlewem i baterią). A kuchnię z Ikei mamy od czterech lat w mieszkaniu i bardzo ją lubię - tak bardzo, że kupimy dokładnie taką samą do domu. To się nazywa wierność!
Ostatnio Starsze Dziecko spytało z lekką obawą w głosie, jaką kuchnię będziemy mieć w nowym domu - bo rozważaliśmy kilka wariantów - i gdy się dowiedziało, że taką samą jak teraz, wydało okrzyk radości, a następnie westchnienie ulgi. Starsze Dziecko zdecydowanie wiele po mnie odziedziczyło...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia