dziennik Moiry
Chłopcy się za bardzo rozbestwili.
Wczoraj przyszli i skończyli fundamenty. Przyszli po resztę kasy i od razu zaczeli gadać, że ustalili z mężem iż przyjdą i wleją podkład w kojcach dla psów. Jako ta trzymająca kasę (mocno ściskająca) zaraz rozwiewam ich marzenia, że nie bardzo mamy teraz kasę na jakieś dodatkowe roboty, więc wybiję ten pomysł mężowi. Na to że w takim razie po świętach przyjdą. ?Co to zmienia?
Dzisiaj rano okazuje się że mąż o niczym nie wie i nic z nimi nie ustalał. Ciekawe dlaczego traktują mnie jak głupią blondynę. Niech ich kolor włosów nie myli. Dziś ma mąż do nich zadzwonić i ich opieprzyć - może jego potraktują poważnie.
A tak poza tym zaczyna się dla mnie trudny moment bo zaczynamy powoli kupować gresy, panele i inne elementy decydujące o wystroju. I tu straszny ból głowy.
Wczoraj rozłożyłam panel, gres do korytarza, gres do kuchni i konsternacja.
Gres do kuchni w białym kolorze (na szczęście ma fakturę podobną do tego z korytarza) gryzie się z panelami. A ja już chciałam ten biały połozyć też w korytarzu, a ten z korytarza na taras.
totalna konsternacja. Zaczynam bać się tego wielkiego misz-maszu jaki na własne życzenie wprowadzimy sobie do domku.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia