Dziennik budowania i nie tylko
15 01 2010
trochę się dzisiaj zdołowałam. Postanowiłam sprawdzić, w miarę możliwości jak najdokładniej, ile może nas kosztować stan zero. Ten etap ma powstać z gotówki, która ma (aby być dokładnym - powinna) spłynąć do wiosny. Podzwoniłam więc dzisiaj po sklepach, hurtowniach, betoniarniach. Ustaliłam ceny materiałów, warunki zamówienia. Podliczając wszystko i doliczając koszt robocizny z otrzymanej oferty wychodzi jak nic 40 000 zł. Wcześniej w ogóle nie liczyłam zalania betonem podłogi. W projekcie mamy ją na 15 cm i to samo daje jakieś 6 tys. Nie pamiętam już na podstawie czego, ale wmówiłam sobie, że zrobimy fundamenty za 30 tys. zł, a tu same materiały wyszły 25 tys. To oznacza, że moje życzeniowe koszty budowy domu mogę sobie wstawić między bajki. No cóż, trzeba będzie negocjować i targować się, może uda się coś z tego obniżyć. Może trochę VAT-u też uda się z tego ściągnąć (muszę sprawdzić szczegóły). Poza tym na początku przyszłego tygodnia powinniśmy wiedzieć na jakim etapie jest nasze pozwolenie na budowę i czy polecony kierownik budowy będzie chciał zająć się naszą. W przyszłym tygodniu mamy się też spotkać z naszym oferentem. Niestety pozostali dwaj potencjalni wykonawcy nas konsekwentnie ignorują. Jeden już obiecał, że dostaniemy wycenę w przyszłą środę. Drugi się nie odzywa. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie z czego wybierać, bo miałam poleconych tylko tych trzech. Obawiam się brać wykonawców tak z ulicy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia