Mazurska chałupa komtura
Skoro jestem "w temacie" kryminalnym to postaram się odtworzyć trochę późniejsze zdarzenie. W zasadzie to było ostatnie wielkie włamanie do komturii. Ostatnie ale chyba najciekawsze.
Była wiosna. Zaprzyjaźniony już z nami sąsiad robił wylewki pod podłogę, układał kable nowej instalacji elektrycznej (podłaczeniem miałem się zająć osobiście) Osadzał nowe drzwi. Jednym słowem prace wrzały, co kilka dni dzwonił, składał meldunek co jest wykonane i składał zamówienie na potrzebne materiały. Niektóre zamawiałem w pobliskiej hurtowni, a niektóre, jeśli miejscowa cena odbiegała znacznie w górę od średniej krajowej kupowałem w Warszawie i dowoziłem przy okazji weekendowych wypadów. Pewnego weekendu zawiozłem dwa zwoje kabla elektrycznego i kilka puszek pianki poliuretanowej. Obejrzałem wykonane prace, tu pochwaliłem, tam prosiłem o poprawkę, w innym miejscu wykłócałem się o to by majster zrobił tak jak ja chcę, a nie tak jak robią wszyscy w tej wsi.
Zadowolony z postępu robót wróciłem do Warszawy w niedzielę wieczorem. Rano w poniedziałek, ledwo zdążyłem zrobić sobie w pracy poranną kawę telefon. Dzwoni majster. Włamanie. Rozwalone okiennice i okno. Są wyraźne ślady. Dzwonię do KP Policji i proszę o przysłanie ekipy. Sam zwalniam się na dwa dni, wsiadam w samochód i lecę do komturii.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia