Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Dzień dobry wszystkim!
Muszę się skupić i po kolei, bo weekend był mmocno intensywny
Sobota
Rano wyjazd, po drodze wizyta w wielkim centrum ogrodniczym w Toruniu, gdzie chodziliśmy jak oczarowani- ja między kwiatami a Bartek między pierdułkami Gardeny i traktorkami do koszenia trawy
Planowo o 16.30 byliśmy na miejscu, komisja zatrzymała mnie sobie na sam koniec więc i podenerwować się zdążyłam, ale pytania miałam dopasowane do stanu mojego umysłu i wiedzy i suma sumarum dostałąm piękną piątkę
Tym samym zostałam dyplomowanym specjalistą
Pocieszyliśmy się troszkę, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy spowrotem. Nie było tak źle, bo o 1 w nocy byliśmy już w domu
Niedziela
A w niedzielę po śniadaniu wyniosło nas na budowę Chcieliśmy posprzątać ale tylko bałaganu narobiliśmy bo trzeba było opróżnic barak- kupiec się znalazł i wczoraj już go zabrał. No i te wszystkie taczki, worki z cementem, łopaty, grabie, rury i rureczki trzeba było upchnąć w domu. Szczerze mówiąc przeraża mnie ilość tego wszystkiego. Jak wykończyć dom, jak położyć podłogi a przedtem doprowadzić je do stanu prawie sterylnego gdy wkoło wszędzie- bardzo potrzebnych podobno do budowania- śmieci, narzędzi i dziwnych przyrządów?!?
Bedziemy przenosić to wszystko z pomieszczenia do pomieszczenia? Bez sensu!
Krzysiu pięknie buduje ale ze sprzątaniem po sobie ma problemy- typowy artysta nam się trafił No i ten cały bałagan musimy sprzątać my. A ja mam tendencje do sprzątania gruntownego. Jak zamiatam, to tak, że nie ma pyłka. Gdy wyrzucam śmieci- to wyrzucam bez skrupułów i myślenia, że jakiś tam skrawek czegoś się jeszcze kiedyś przyda. Nie znoszę chomikowania i składania szpargałów. A budowa to budowa... Ile to razy się okazało, że ten brudny i powyginany dziwnie kawał żelastwa, który wyrzuciłam to bardzo potrzebne i bardzo drogie wiertło... A się boję co to będzie wkrótce, gdy takie gruntowne porządki będę robiła na bieżąco
Aaa- wyszorowałam drzwi wejściowe. Potraktowane prontem pięknie błyszczą. Teraz widać ich urok
Melduję, że kafelki w łazience już położone! Jeszcze tylko kosmetyka Krzysiowi została. Szare i wąskie pomieszczenie po położeniu żółto- beżowych kafelek okazało się śliczną, sporą łązienką!
Pisałam kiedyś, że zadomowiły się u nas nas szpaki "pod strzechą". Nie mamy jeszcze podbitki i ptaszki znalzały sobie u nas miejsce na gniazdo. Małe już wyklute i cały czas słychać słodkie kwilenie gdy się siedzi na tarasie. No i w niedzielę tak sobie tam przycupnęliśmy z Bartkiem a akurat do gniazda wleciał tatuś z robaczkiem. I nagle to słodkie kwilenie zamieniło się w energiczny wrzask, skrzek i awantury! Tak się małe darły do tego robaczka, że uśmialiśmy się do łez! Aż poczekaliśy na następną "dostawę" Mówimy na nie- nasze dzieci, a co!
Wiecie jak życie człowieka się wzbogaca, gdy ma kawałek ziemi i coś tam sobie posadzi? Człowiek marwi się brakiem deszczu, albo słońca, chwastami przedostającymi się od sąsiada, robalami na drzewkach...
Właśnie robalami przejęłam się w niedzielę, bo podczas moich tradycyjnych rozmówek z drzewkami przyuważyłam na nich przebrzydłe zielono- niebieskie robaczki. Sztuk miliony!! Akcja była szybka i już wczoraj, podczas naszej nieobecności ojcowie poczynili stosowne opryski. Mam nadzieję, że te robale obrzydliwe padły! Na śmierć!
Poniedziałek
Rano dopłynęliśmy do Ystad. Po godzince jazdy byliśmy juz u znajomych Szwedów. Ale dostaliśmy łupów! To co myśleliśmy, że będzie zestawem mebli ogrodowych okazało się zestawem wypoczynkowym- trójka, dwójka i fotel. W bardzo dobrym stanie, fajne modele, tylko tapicerka do wymiany. Już widzę te kanapy nowo obite w kawie z mlekiem! Do tego dwa stoły- drewniane, wyszlifowane- cudne będą w ogrodzie i na tarasie Stoliczek szwedzki- pod wazon z kwiatami, jeszcze jeden fotel do gabinetu, żeby sobie na nim w spokoju książeczkę poczytać, trzy skrzynie z pierdułkami do kuchni- muszę dziś zrobić przegląd bo sama dobrze nie wiem co tam jest No i śnieżnobiałą wykładzinę- nówkę, 30 metrów kwadratowych! Jeszcze nie wiem co my z tym zrobimy, ale do czegoś się przyda No i kosiarkę dostaliśmy Wymaga podreperowania, ale jest!
Cieszę się jak mały dzieciak! Moja potrzeba urządzania wnętrza i dobierania kolorów dostała w końcu materiał i może się zacząć uzewnętrzniać!
I jeszcze małą wiadomość:
Na promach alkohol nie jest już opłacalny- ceny się wyrównały ale perfumy wciąż na bardzo atrakcyjnych warunkach
A trafiliśmy akurat na rejs, na którym alkohol w knajpce był po 1/2 ceny. Skorzystaliśmy z okazji, i tak Bartek raczył się 12- letnim Ballantines'em a ja Martini Bianco- wszystko w ilościach podwójnych
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia