Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Po długim czasie ciężkiej, fizycznej pracy na budowie nastał dla nas wszystkich oprócz Krzysia czas relaksu i podlewania. Snujemy się codziennie po południu po domu i ogródku, podziwiamy, dotykamy listków, gadamy z roślinkami, komentujemy stan prac. Bartek te czynności nazywa zarządzaniem
Ale na takim jesteśmy etapie, że czekamy aż Krzysiu zafuguje łazienkę i wstawi tam armaturę, pomaluje ściany i sufity (już sypialnia i salon mają sufity raz pociągnięte) . I wtedy znów będzie dla nas robota- położenie parkietów.
Ale takie słodkie lenistwo, opalanie się na tarasie i ogólny nadzór też są przyjemne
Musimy w końcu zrobić wyliczenie i wypisanie wszystkich gniazdek i kontaktów. Właśnie mi się przypomniało, że miałam wczoraj wieczorem Bartkowi przypomnieć, żebyśmy to wczoraj wieczorem zrobili i dzisiaj mogli kupić już część...
Dziś wieczorem przyjeżdżają mebelki kuchenne!
Jak już wpominałam, staną na razie w gabinecie
Panowie hydraulicy wciąż rządzą.
I codziennie dają nam maleńkie karteczki z maczkiem wypisanymi częściami i duperelkami, których jeszcze im do zamontowania pieca gazowego brakuje. Dziś znów pozbędziemy się balastu ciężkich 500 PLN
A ten piec- Niedźwiedź- jest taki wielki, że aż mnie przeraża! Oprócz niego do tego naszego gospodarczego- kotłowni wejdzie już tylko odkurzacz centralny na ścianie i pralka pod nim. I nic więcej! Cholera, a miało być tak pięknie...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia