Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Ależ jestem niewyspana!
Od kilku dni wracamy z Bartkiem z Konikowa około 24.30. Powód- panowie hydraulicy. Wczoraj robili próby wodne i gazowe i przez dobrą godzinę wszyscy szukaliśmy miejsca, skąd ulatnał się gaz. Przy okazji dowiedziałam się, jak to się sprawdza- potrzeba płynu do mycia naczyń, ewentualnie pieniącego się mydła, trochę wody i pędzelek
A gaz- spryciarz wyfruwał sobie przez maleńką szczelinkę w jakiejś złączce (ależ ze mnie kobieta- laik, aż wstyd ) w skrzynce gazowej. A panowie biegali po całym domu z tą pianą tam i spowrotem
Na szczęście już dziś, najpóźniej jutro będzie koniec.
Podlałam elegancko całą działkę przy pomocy różnych wariacików plujących wodą tam, gdzie im się każe. Niezłe zabawki
A potem ległam z najnowszą Chmielewską- Kocie worki- na tarasie frontem do słońca. Efekt- wyraźne piegi na nosie dziś
Kasa nam się kończy bardziej niż planowaliśmy i tym się mocno Bartek martwi. Dla mnie najważniejsze, że praktycznie wszysko mamy kupione. Zostały jedynie farby i kontakty. No i masa odbiorów, za które każdy z panów, który do Konikowa przyjedzie zażyczy sobie odpowiednią sumkę
Kuchnia w każdym bądź razie- a własciwie jej drewniane obudowy już stoją!
Musi być dobrze! Zbyt pięknie jest na dworze żeby mogło być źle!
I tym optymistycznym akcentem...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia