Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Wczoraj nastąpiły prace koncepcyjne. Teść ze szwagrem wraz z moim i Bartka komentowaniem i poradami poukładali sobie kolejność kładzenia parkietu w salonie. Tu jest mała trudność, gdyż to akurat pomieszczenie ma załamania, skosy, przejścia i takie tam inne duperele, typu wykończenie wkoło kominka. Tu już im się tak nie uda, jak to miało miejsce przy sypialni Bartek za pomoca swojego ukochanego narzędzia- flexa (którym robi wszystko- prawie ze kanapki na kolację tym kroi ) wyrównał krzywizny w krawędziach terakoty na podłodze w kuchni i przy kominku. Na tym prace przygotowawcze skończyliśmy
No ale najważniejsze, że jest koncepcja, wiadomo skąd dokąd, gdzie zaczynać i gdzie kończyć. Teraz już tylko gruntowanie podłogi i potem samo kładzenie dech. Nastąpi to pewnie pojutrze (mały pośłizg niestety ), z powodu jutrzejszej wyprawy całodziennej teścia i męża do stolicy województwa.
Wierzę teściowi, który obiecał, że do końca tego tygodnia parkiet w salonie będzie leżał już w całości
Chwasty padają. Kurczą się, bledną, kładą się na ziemię. Cudnie!
Najbardziej odporne są stokrotki (ponoć są to rumianki- fakt, jakoś tak podobnie pachną ) ale w końcu i one znikną- mam nadzieję
Mam już za soba rozciąganie drzewek
Podpatrzyłam u ciotki, wypytałam o szczegóły i zabrałam się do pracy. Siekierką sporządziłam sobie odpowiednie paliki, sznureczkiem eleganckim zielonym podwiązałm gałęzie i w efekcie moja wisienka rozrasta się pieknie na boki (a gałęzi ma że ho ho!) a jedna z grusz rozchyliła swoje dwa konary (oba główne) na dwie strony. Dumna jestem z siebie prawie jak Bartek po skoszeniu trawnika po raz pierwszy
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia