Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Rudek dziś w nocy przeszedł chrzest bojowy
Bartek niechcący zupełnie zamknął go na tarasie. No i dziś rano otwieram drzwi, a tam Rudek umorusany, z czarnym uchem, zadowolony i rozpromieniony ziewa sobie na stole
Tylko przechera- jak tylko otworzyłam te drzwi- wskoczył do domu i pognał do kuwety pod schodami. I znów poniosłam sromotną porażkę w zakresie uczenia go załatwiania się na dworze
Nic to, od czwartku mam ponad dwa tygodnie urlopu więc zabiorę się za wychowywanie tego naszego rudego maleństwa
Mój tato trochę wszedł mi na ambicję (bo któż zna mnie lepiej niż on? ) i od słówka do słówka spowodował, że pojechaliśmy we dwójkę do sklepu ogrodniczego i nabyliśmy kwaśny torf oraz dwa rododendrony. Liliowy i czerowno- różowy. Wsadziliśmy, podlaliśmy, potem tato rozrzucił nawóz na trawę i podlał soczyście wszystko.
W czasie mojego urlopu pojedziemy do tartaku w Manowie. Ponoć jest tam mnóstwo różnych cudów do ogrodu. Znając siebie, z pewnoscią nabędę jakieś rollbordery i pergolki na róże.
A propos róż- przepiękną herbacianą widziałam, wczoraj w tym sklepie ogrodniczym. Prawie ją kupiłam ale teren pod róże jeszcze nie oczyszczony z chwastów i nie wyrównany więc byłoby to zupełnie bez sensu- niestety
Ale ja te herbaciane upilnuję! Marzą mi się niskie- herbaciane i pienne- białe i ecru. A obok tego pergola z czerwonymi pnącymi. Tak to u mnie będzie, może już w przyszłym roku
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia