Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Ostatni wpis przed urlopem. Jeju jak pięknie! Oczywiście nie dlatego, że to ostatni wpis, tylko że urlop nadszedł!
Gazownia nas wyrolowała delikatnie mówiąc.
Wczoraj przez cały dzień Bartek nie mógł się dodzwonić do tego najważniejszego pana, który przyjedzie na odbiór, sekretarka robiła mu awantury, że trzeba było wcześniej wstać (a tak się akurat złożyło, że wczoraj mój mąż rozpoczął dzień o 5 nad ranem) , potem było cały czas zajęte a 14.57 włączyła się automatyczna sekretarka i po ptokach A jak Bartek zadzwonił do tego pana na komórkę, to tamten go opierdzielił, że przez komórkę nic nie załatwia i że trzeba dzwonić na stacjonarny
Z zaciśniętymi zębami zatem podjechaliśmy przed pracą do tego uroczego człowieka w Gazowni, on zechciał wyrazić zdziwienie, że tak szybko załatwiliśmy adres (dobrze że nie wie i nigdy się nei dowie jakie były moje argumenty w gminie ), a potem ubolewanie, że gdybyśmy skontaktowali się z nim wczoraj, to miałby jeszcze wolny termin na piątek a tak to musimy czekać do czwartku 26 sierpnia
I dupa blada za przeproszeniem. Jeszcze tydzień bez gazu a rodzinka, która przyjeżdża do nas jutro na dłuższy weekend będzie się kąpać w wodzie zimnej albo wcale
Jak ja kocham monopolistów
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia