Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Ech...
Nigdy więcej!
To nie było fajne ani dla niego ani dla nas
I dowiedzieliśmy się (po fakcie), że jest kilka możliwosci kastracji. Rudek doświadczył tej najbardziej radykalnej. Biedny, kochany stworek.
Już dziś się nie zatacza, chodzi normalnie tylko powoli i ostrożnie. Jedzonko dopiero po południu. Bartek mu obiecał jogurt orzechowy a ja pyyyszną kolację.
Wiemy, że to była słuszna decyzja ale serducha bolą. Ja mam strasznego moralniaka.
Trzymajcie kciuki, żeby Rudas jak najszybciej doszedł do siebie
Mam nadzieję, że w Wigilijną noc nam wygarnie a potem wybaczy
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia