Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Moje zwierzaki są niesamowite
Wczoraj tak mnie wku...., że dawno takiej wściekłości nie pamiętam Biegałam za nimi po domu i ryczałam wielkim głosem raz imię jednego raz drugiego. A one miały mnie gdzieś. Ważniejsze od moich krzyków było gryzienie kwiatków, ogonów, pogoń na łeb i szyję po drabinie na górę i spowrotem, wskakiwanie na mnie (Kora się zapominała i naśladowała Rudka), rozwalanie krzeseł, szczekanie wniebogłosy i miałczenie ile sił w płuckach.
Normalnie aż tak nieznośne nie są.
Czy każdy ma jakis taki dzień niegrzeczności?
A tak poza tym to mąż w IKEI nabył jakieś różne pierdułki. Szalenie jestem ich ciakawa, bo cosik tajemniczo o nich mówił. Mam nadzieję, że to nie będą następne komplety śrubokrętów
Uzbrojona w cierpliwość (jak ja nie lubię tego sposobu uszlachetniania charakteru!), muszę czekać do jutra.
Wczoraj miałam bardzo sympatyczne spotkanie rodzinne u cioci (nie na imieninach). Jak zawsze było mnóstwo opowieści z serii jak to było kiedyś (uwielbiam je! ), jakie były nasze babcie, jaskie były wakacje na wsi, jak mój tato prosiaczkom zęby obcinał (miałam wtedy 2 lata a wydarzenie to dokładnie pamiętam ) itp., itd.
Niestety nie napiliśmy się ciocinych nalewk bo każdy był samochodem. Sztuk 5 i 5 aut. Jakaś rodzina burżujów z nas powstała
A ciocine nalewki są warte grzechu, oj warte...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia