Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
W końcu przestałam być słomiana
Mąż wrocił z Ukrainy cały i zdrowy, nawet wątroby nie zdążył zniszczyć
I jak na zawołanie właśnie dziś znów zaczął sypać śnieg
Trochę się obawiałam odśnieżania (mam niemiłe doświadczenia ), ale się udało. Teraz jakby co, to jest Bartek
Za siedem minut jadę po lampy do salonu!
Zamówiliśmy dwie wiszące, dwa kinkiety i jedną małą stojącą. Drewno i mleczna tak jakby tektura ale grubsze. Powinno się ładnie skomponować
Była też w komplecie przepiękna wysoka stojąca lampa, składająca się z obramowania- drewno i czterech poustawianych nad sobą walców w których poumieszczane są żarówki. Cuuuudo. Z bólem serca z niej zrezygnowaliśmy ale przy zdolnościach wspinaczkowych Rudka... Szkoda jej po prostu- trzeba patrzeć realnie
Dobra. Zbieram się i jadę
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia