Ogrodowe i wykończeniowe perypetie Ani i Bartka
Czas chyba zmienić tytuł mojego dziennika
Na coś w rodzaju "Perypetie młodej mamy"
I przenieśc się na forum o dzidziusiach
Ale tak Was lubię, że tego nie zrobię!
Waga Pawła dziś rano pokazała coś około 6900. Masakra!
Weź i to noś jak płacze
A tam, muskuły mi się wyrobią
Mamy coś kłopociki z brzuszkiem. Mały je za każdym razem jakby to był jego ostatni posiłek w życiu (po tatusiu i "tamtych" dziadkach to ma, nie po mnie ), no i potem zanim to wszystko przebulgocze i zmieni konsystencje i kolor to mały sie trochę nacierpi i nakrzyczy. Tylko jak mu to wytłumaczyć? Trzeba zasięgnąć rady specjalisty.
A okazja po temu będzie już dziś, bo wybieramy się z małym na gimnastykę dla mam z dziećmi organizowanymi przez tę samą położną, która prowadziła naszą szkołę rodzenia. Idziemy dziś na pierwsze spotkanie, pooglądać znajome twarze i ich pociechy, może już jakieś sojusze dotyczące przyszłych małżeństw naszych dzieci pozawierać? Trzeba Pawłowi jakąś ślicznotkę zakontraktować
Ja miałam dziś debiut za kierownica z dzieckiem obok. Myślałam, że gorzej to zniosę, a było ok. Już nas Bartek nie musi wozić, damy sobie radę sami
A w ogrodzie orgia krokusów. Królują fioletowe i żółte, wyłażą jak dzikie na trawniku i we wszystkich możliwych miejscach
Zaraz też ruszą tulipany, hiacynty i żonkile, bo też już widać, że powychodziły z ziemi. A dorodne, że hej! No ale kilka worków końskiej kupy po wszystkich klombach mój tato porozrzucał jesienią. No i teraz są skutki
Zaraz, zaraz...
Może się tego za mocno nawdychałam i dlatego ten mój syn wyszedł jaki wyszedł?
Zmykam, ktoś domaga się przewinięcia
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia