Dziennik budowy RENI
Pan D. już pogodził sie z tym, że trzeba odkuć. Liczy że tylko ten od kominka. Kupił jakąś wiertarę i przyniósł na budowę. Pomocnik wypił za dużo piwa i nie daje rady prosto trzymać wiertarki, nie ma też specjalnie ochoty na taką robotę, wolałby podawać zaprawę. Właśnie zrobił sobie przerwę od wiercenia, przyniósł zaprawę w dużym kastrze i podając go na górę rusztowania potknął sie o pustaka. Rozciągnął sie jak długi, ale zaprawy nie puścił. Za chwilę murarz postawiwszy źle deski na warszawskim rusztowaniu, ląduje na stropie. Co za dzień ! Ale ich nie wyrzucę, bo musiałabym kogoś szukać do tego odkuwania stropu, kto by mi chciał przyjść ???
Znowu mija dzień i strop nie odkuty. Proszę, żeby sie zmobilizowali, pan D. przestał zaglądać na budowę, ma przecież jeszcze kilka innych budów.
Murarz Piotrek narzeka na żebra, chyba pękniete po tym upadku, jest sam z pomocnikiem, robota im idzie jak krew z nosa, bo on co chwilę stęka. Nakazuję mu obwiązać sobie żebra bandażem elastycznym. Czasem murarzy jest dwóch, ale nadal jeden pomocnik. I tak kolejny dzień pomalutku. Wieńce już zalane na ścianie kolankowej, któregoś dnia przychodze po pracy - jest !!! dziura wokół komina dookoła. Wreszcie! Pękł tylko pustak keramzytobetonowy, trzeba rozebrać dwa z góry i na nowo postawić. Znowu sie cofamy. Kiedy pójdziemy do przodu ?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia