Dziennik budowy RENI
W piątek niewiele działo sie na budowie, murarz Piotrek wreszcie po 4 tygodniach przestał stękać na bolące żebra i z pomocnikiem buduje słupki przed wejściem, są gotowe.
Połowa dachu od strony ogrodu przykryta jest folią i przybita kontrłatami i łatami. Folia jest w miarę napięta, chyba jest dobrze.
W sobotę, czyli dzisiaj (11.09.04) zrobiłam sobie wycieczkę na budowę, bo podobno miał być odkuwany komin gazowy od stropu i ciągnięty do góry.
Przyjeżdżam - a tu żywego ducha nie ma. Pewnie kopią ziemniaki, bo jest pogoda, rozumiem przecież, że to też jest ważne.
Chodzę sobie po budowie, słoneczko świeci przyjemnie, jest cieplutko.
Idę na ogród i oglądam z daleka kominy. Przed wyjazdem rozmawiałam przez telefon z kb na temat wysokości kominów w stosunku do kalenicy.
Pewnie trzeba będzie podciągnąć gazowy do góry jeszcze trochę, natomiast zapasowy-klinkierowy w pomieszczeniu gospodarczym jest niżej od kalenicy, a jest dość blisko niej. Pan D. mówi, że przy odbiorze przez kominiarza liczy się tylko butelka, to nie będzie problemów z odbiorem. Muszę jeszcze przez weekend coś poczytać na ten temat, wolałabym żeby było prawidłowo zrobione.
Wyciszam się w tym otoczeniu, wokół jest dużo zieleni, starych drzew, ma się wrażenie, że życie biegnie tu wolniej. Ciągle jestem zadowolona z wybranej lokalizacji i z działki. Ogród nie jest duży, więc nie będzie uciążliwy w utrzymaniu, za to wystarczający aby zrobić w nim miejsce na grilla i miejsce do odpoczynku.
Tylko kiedy ja to zrobię ?
Przychodzi dalszy sąsiad, który też się buduje, prosi o odsprzedaż wszystkich pojedynczych pustaczków wentylacyjnych, które kupiłam w marcu przed Vatem, ale nie przydały się, bo zmieniliśmy koncepcję budowy kominów wentylacyjnych.
Bardzo się cieszę, pozbędę się kłopotu i odzyskam pieniądze.
Mam dzisiaj i jutro szansę na chwilowy odpoczynek przed kolejnym maratonem w następnym tygodniu. Bardzo potrzebuję tego odpoczynku, kilkanaście dni urlopu wykorzystałam na doglądanie budowy, reszta jest do wykorzystania. Czuje się jak maratończyk przed metą.
A w domu nikt nie pyta o postępy na budowie, ostatni raz byliśmy wszyscy w dniu zalania stropu, to chyba w połowie lipca.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia