Dziennik budowy RENI
Dzisiaj jestem na budowie już o 7 rano. Są panowie do dachu i jest murarz Piotrek. Dachowcy kładą nadbitkę i deski wyrównujące nadbitkę z brzegu. Przygotowują dach do kładzenia dachówek od strony ogrodu.
Ma być również pan D., na razie go nie ma.
Pytam murarza Piotrka czy poradzi sobie ze zrobieniem płyty przykrywającej kominkowy komin na górze. Zamówiłam szablon, ogląda go z niepewnością i mówi, że jeszcze tego nigdy nie robił. Obiecuję, że poproszę przedstawiciela Schiedla, aby przyjechał i pomógł mu trochę. Mówi, że nie ma narożników do komina, zamówię po przyjściu do biura. No i siatki jest za mało. Muszę już biec do autobusu, bo nie zdążę do pracy na 8.00. Och jak to dobrze, że mam tylko kilka przystanków.
W pracy ledwo mam czas zamówić towar i wykonać telefon do pana A., przyjedzie około 15.00 na budowę i pomoże przy robieniu płyty przykrywającej komin.
Przez pół dnia załatwiam służbowe sprawy na mieście, potem odbieram dziesiątki telefonów, po południu jestem już zmęczona wariackim tempem pracy, zbliża się wieczór .... jeszcze kilkanaście służbowych uzgodnień przez telefon i mogę wrócić na 20.00 do domu z bólem głowy. Pewnie niewiele osób wytrzymałoby takie tempo, no cóż w wakacje miałam trochę luzu od klientów, teraz za to pracuję "podwójnie", szybko kończy mi się zapas sił, bo nie byłam na żadnym urlopie.
Nie wiem co zrobiono na budowie, nie wiem czy pan A. był - tak jak obiecał, nie wiem czy jeszcze chcę mieć dom. Chcę tylko iść do łóżka.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia