Dziennik budowy RENI
We wtorek rano nie ma murarza Piotrka, ale komin gazowy jest odkuty od stropu !!! Pękł oczywiście pustak, więc trzy nad nim trzeba było zdjąć, teraz "gołe" kamionki z obejmami sterczą do góry. Dekarze mówią, że tak się zmęczył, że chyba dlatego nie przyszedł dzisiaj do pracy. Zabierają się do pracy przy zakładaniu rynien od strony ogrodu. Proponują aby zrobić tylko jeden spust, bo drugi byłby tuż przy garażu. Nie zgadzam się, ma być dwa spusty, to przecież duża połać dachu, będzie się woda przelewała w czasie ulewy. W porę przyszłam z samego rana bo zrobiliby jeden spust.
Biegnę do pracy, wracam wieczorem o 20.30, po kąpieli mogę tylko dowlec sie do łóżka, dobrze, że nagotowałam na kilka dni do przodu, to w domu mają gorące posiłki gotowe do odgrzania.
W środę przyjeżdżam rano, są dekarze, ruszają się niemrawo, bo deszcz pada trochę, zachodzę od strony ogrodu, a tam 3/4 dachu jest pokryte dachówką !!! Zmoczona deszczem wygląda pięknie.
Podobno ma nie być murarza, więc wracam do pracy. Przed południem dzwonię do pana D. i pytam co z kominami i muarzem, mówi mi, że właśnie przyjechali do mnie na budowę i chcą coś robić, a nie ma ani płytek klinkierowych ani kleju. Dzwonię do mojej hurtowni i zamawiam płytki w takim kolorze jak klinkier na komin zapasowy od ogrodu. Nie mają 20 m2 tylko 14,5 m2. Na resztę trzeba czekać 2-4 tygodnie, proponują zamówic gdzie indziej. Dzwonię do drugiej hurtowni - są.
Jadę na budowę i proszę pana D. żeby pojechał ze mną. Jedziemy, to niedaleko, kupuję co trzeba, transport będzie za pół godziny na budowę i w dodatku gratis :) .
Po drodze wstępujemy do mojej hurtowni i odbieram drobiazgi, których nie dowieźli na czas. Wszystko jest gotowe, tylko 4 pustaków do komina gazowego nie ma, bo trzeba je sprowadzić z innego miasta. Nie skończymy tego gazowego komina nigdy !
Po powrocie na budowę stwierdzam, że zdjęte wcześniej pustaki "gazowe" są wszystkie nałożone, komin trochę się rusza, trzeba będzie go stabilizować. Pan D. z ludźmi kończy zakładać stabilizację komina kominkowego do krokwi (tyle było krzyku wcześniej, że to niemozliwe !). Pręty założone, przytwierdzone do komina uchwyty z czterech stron....dotykam ręką komina na poddaszu i delikatnie popycham....nie rusza się ! Boże, co za radość, jedna sprawa do przodu. Murarze przygotowują szalunki do płyt przykrywających komin wentylacyjny (w kuchni) i kominkowy - bo Schiedel proponuje gotową przykrywę tylko do gazowego. Tę płytę trzeba wykonać samemu. Leją beton do drewnianych ramek i układają w środku pręty. W środek płyty kominkowej wkładają szalunek tracony i styropianowy krążek. Do jutra stwardnieją i będą gotowe do położenia na samym szczycie kominów.
Tymczasem dekarze zdążyli obciąć kawałek nadbitki tuż przy brzegowej krokwi wystającej poza dach. Patrzymy z panem D. na to posunięcie i....opadają nam szczęki. Z jednej strony dachu za brzegową krokwią wystaje około 30 cm nadbitki, z drugiej strony 5 cm....bo tak "wyszło" z szerokości ostatniej dachówki przed brzegową. Pan D. nie krzyczy co prawda, ale gani ich w kilku słowach, że powinni zaczekać do jego powrotu, jak nie wiedzieli co robić. Przecież są połówki dachówek, będzie wtedy dokładnie 30 cm występu, tak jak z drugiej strony. Zamawia szybko w hurtowni połówki, mają dowieźć za godzinę - to blisko.
Dekarze mówią, że nie wiedzieli, iż są połówki (co mnie dziwi, tyle robią dachów i nie wiedzieli ?) i zabierają się do wymiany 10 klepek boazeriowych skróconych za dużo, jak to dobrze, że nie zdążyli obciąć na całej długości okapu. Dostalibyśmy z panem D. zawału serca, trzeba byłoby zamawiać nową boazerię i malować ją drewnochronem, dopiero potem zdejmować starą i nabijać nową odchylając nałożoną już folię dachową. To 2-3 dni do tyłu.
To tylko i wyłącznie zasługa Pana Boga, że czuwał nad moją budową i nie doszło do małej tragedii.
Teraz przyglądam się jak kładą folię w kalenicy, to ostatnie pasy folii, nie napada mi już deszcz do środka, tylko obok tych nieszczęsnych kominów są małe prześwity. Na poddaszu zrobiło się ciemno, nie mam okien dachowych, tylko po jednym z drzwiami balkonowymi w ścianach szczytowych, w każdym pokoju. Jak pomaluje na jasny kolor ściany, to nie będzie tak źle. Wolę palić światło niż mieć okna dachowe. Nie wiem dlaczego tak bardzo ich nie lubię.
Znajduję na stropie ulotkę z instrukcją nakładania folii dachowej - w kalenicy powinna być podwójna folia, na obrzeżach dachu też. Pokazuję ją panu D. - upiera się, że to nie tak. Pas folii skończył sie 20 cm przed kalenicą z obydwu stron dachu, nałożono na kalenice folię spadającą po dwóch stronach na dół, z zakładem 15 cm, więc w samym środku kalenicy jest pojedynczo. Upieram się, żeby dali podwójnie, pan D. upiera się, że zostanie tak jak jest i mówi, że w ulotce piszą bzdury.
Nie wiem czy będe miała siłę konsultować ten temat z kimkolwiek ?
Robi sie zimno, na poddaszu sa przeciągi, hula wiatr, zmarzłam do szpiku kości, stopy w tenisówkach mam lodowate. Muszę wrócić do domu, nie wrócę już do pracy, koleżanka ma dyżur. Wieczorem poproszę pana Schiedlowca o sprowadzenie tych "gazowych" pustaków z Przemyśla, nie wiem czy będzie mógł. Czekam na nie już tydzień. Nie skończą tego komina bez pustaków. Dekarze są wstrzymywani z robotą przez te kominy.
Jutro murarz Piotrek ma kłaść płytki klinkierowe na kominkowy i wentylacyjny komin. Jaki postęp na budowie !
No i wieczór mam wolny, mogę pobuszować na forum.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia