GRANAT - długie dzieje pewnej budowy
Wczorajszy dzień to Horror. Dobrze, że już minęło to co złe i oby nigdy więcej się nie powtórzyło...
Już piszę dlaczego......Wczoraj nasz pies Hary pognał za jakimś dzikim zwierzakiem do lasu i......nie mogliśmy go znaleźć. Wczesnie jak zwykle leżał sobie przy samochodzie i mąż cały czas widział go. Niestety, .. brama była szeroko otwarta i wystarczyła chwila no i ta zwierzyna a nasz pies pognał w las....Zdarzyło się to o 14 a szukaliśmy go do godziny 20. Zjeździliśmy wszystkie okoliczne wsie, pytaliśmy ludzi i zostawialismy informację gdzie go przyprowadzić gdyby sie pojawił i nic......Już widziałam, jak biedny opamietał się gdzieś w lesie i chodził zbłąkany bo drogi przecież nie zna a nie jest to pies mysliwski....
Całą noc nie mogłam spać. Jak tylko usłyszałam szczekanie na dworzu, to zaraz do okna, bo a może.....przyleciał do miasta? Różnych myśli człowiek się łapie w takim momencie...
Rano szybko wstaliśmy i mąż pojechał na budowę...i wiecie co?
z samego rana przyprowadził na budowę naszego psa jakiś człowiek ze wsi oddalonej o ładnych kilka kilometrów...
szczegółów jeszcze nie znam ale poznam po południu jak pojadę na budowę. Teraz najważniejsze, że odnalazł się i jest bardzo zmęczony i przestraszony jak mówił mój mąż. Dobra a teraz uciekam do pracy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia