Kokosz Eko Doroty i Piotrka
Patrząc na błyskawicznie topniejący śnieg, postanowiłam założyć dziennik budowy.
Decyzja o zakupie działki i budowie domu zapadła już dawno, dlatego pozwolę sobie na początku trochę powspominać, a później, kiedy ruszą prace przy budowie, będzie więcej aktualności.
Budujemy Kokosza Eko z Archetonu. Wprowadziliśmy tylko jedną zmianę - okno pokoju na parterze z elewacji bocznej trafiło na frontową.
Na początek coś z kategorii archiwalia - jak to się stało, że mamy działkę :)
Poszukiwania działki zaczęliśmy w roku 2006. Właściwie to nie mieliśmy wówczas żadnej konkretnej wizji (ani gotówki na zakup). Ze względu na ceny zdecydowanie niższe od wrocławskich i znajomość terenu, szukaliśmy głównie w moim rodzinnym miasteczku. Oglądaliśmy zarówno rozpoczęte budowy, puste działki, jak i domy do remontu. Najwyraźniej jednak nie były nam one pisane. Od początku 2007 roku zaczęliśmy śledzić oferty działek sprzedawanych przez gminę.
Odwiedziliśmy gminę, obejrzeliśmy sobie mapę nowego osiedla i zostaliśmy poinformowani, że działki, które nie są pokolorowane (a było ich całkiem sporo) będą sprzedawane na kolejnych przetargach, a planuje się je organizować co miesiąc lub dwa. Należy po prostu przystąpić do przetargu, kiedy sprzedawana będzie interesująca nas działka. Rozważaliśmy najpierw działkę tanią i małą (6 arów z kawałkiem) - zniechęcił nas transformator w bezpośrednim sąsiedztwie. Później pod uwagę brana była działka dziewięcioarowa, ale trochę wąska. Ostatecznie stanęliśmy do przetargu w lipcu - wpłaciliśmy wadium na dwie działki, obie po około 10 arów, ale ponieważ ustaliliśmy sobie limit finansowy, nie udało nam się nic kupić. Przy okazji podnieśliśmy cenę zakupu naszym konkurentom i przyszłym sąsiadom, bo jednak chwilę licytowaliśmy. :)
Następny przetarg ogłoszono na wrzesień i tu postanowiliśmy zagrać już zupełnie inaczej. Ponieważ wystawiono działki przy jednej ulicy i właściwie wszystkie do zaakceptowania, wpłaciliśmy wadium na każdą z nich. Tym oto sposobem nabyliśmy działkę prawie dwunastoarową postępując o 1% od ceny wywoławczej - konkurentów do niej nie mieliśmy, co trochę nas zdziwiło, bo była to działka nieco większa od pozostałych i narożna, co dawało więcej możliwości w sposobie zagospodarowania. Na przetargu poznaliśmy naszego sąsiada, który również stał się szczęśliwym posiadaczem działki bez podbijania ceny przez konkurentów. Uatrakcyjnieniem przetargu była ostra licytacja pomiędzy trojgiem chętnych na jedną z działek - tu cena poszła w górę o kilkanaście tysięcy.
Z atrakcji zapewnionych przez gminę było jeszcze zwiedzanie działki w towarzystwie geodety oraz spotkanie u notariusza. Tym oto sposobem staliśmy się właścicielami pięknej działki i mogliśmy zacząć wyobrażać sobie przyszły dom, ale to już zupełnie inna historia.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia