Harce na górce, czyli jak Ofca ze Smokiem chatkę budowali
lojalnie uprzedzam że poniższy post jest jedynie BEZSENSOWNYM BEŁKOTEM, a jego lektura to strata czasu - niczego się tu nie dowiesz, chyba, ze interesuje Cię kondycja psychiczna autora. Normalne posty zaczną się dalej. Czytasz na własną odpowiedzialność.
Dzyń!
Czy to pierwszy dzwonek?
Dzyń! Dzyń!
Och to chyba już drugi!
Dzyń! Dzyń! Dzyń!
Hejta! Baby i chopy! Wrocomy na sale - przydstowienie nazad zaczynajom!
powoli zapala się pojedyńczy reflektor skierowany na obszarpaną i żałosną postać skuloną na środku sceny w pozycji embrionalnej - to Kordian/Depi, oszalały inwestor, który podnosi się chwiejnie i rozpoczyna swój monolog-improwizację
Na Odyna! Ilemże tak leżał, bez czucia, w ciemności? Toż to 2 miesiące przeleciało, jak z knuta strzelił, a dziennik leży sobie, bidok, porzucony jak wyrób przemysłu gumowego za remizą po wiejskiej dyskotece, i marnieje. Inne dzienniki puchną od setek wpisów, wersów, akapitów i stron treści pouczających i zabawnych, pną się w rankingach czytalności, pstrzą się, niczym te pawie, fotograficzną dokumentacją świetnych dokonań ich autorów-inwestorów i ich bohaterskich ekip budowlano-montażowych, wyrastają na prawdziwe kompendia wiedzy i wirtualne pomniki nowych czasów Web dwa-zero, a ich autorzy-inwestorzy osiągają status supergwiazd muratorowych i walczą jak równy z równym o miesca w Pudelku z Brangeliną i Dodą, gdy nasz tymczasem, jak dziecko niechciane, przez wyrodnych rodziców do bidula podrzucone już prawie ulotnił się z pozornie jedynie nieulotnej pamięci macierzy dyskowych przeszacownego Wydawnictwa Murator....
Czemuż tom porzucił ten ciężki, lecz wdzięczny kronikarski trud? W piersi me wątłe uderzyć się muszę, bom niecnota i hultaj i słabego charakteru kreatura podła. Zbyt łatwo pozwoliłem, aby zniechęcenie i marazm dni ciągnących się jak makaron, brak postępów spektakularnych i osiągnieć znaczących i zwykła proza budowlanej mordęgi przygniotła mnie do ziemi i odebrała radość z budowania swego miejsca na ziemi, której to radośni pieśnią winien byc dziennik.
Tak! Uderzam się w piersi i wyznaje me winy przed Wami, moi bracia i siostry w budowaniu, i szczerzę obiecuję poprawę! Zawiniłem zaniedbaniem - lecz poprawy chęć mam szczerą i klnę się na Thora, że pisać będę już jak Gall Anonim sumiennie i wytrwale.
Obiecać nie mogę, że z sensem i pożytecznie, ale jeśli się na nic mój Siennik nie przyda, to może komuś przynajmniej uciechy trochę przyniesie.
A przyda się ona każdemu budującemu, oj przyda.
Bo łatwym nie jest los budującego... Łatwym nie jest...
koniec monologu Kordiana/Depiego - gaśnie światło, lecz nie na tyle, aby nie widać było rekwizytorów wnoszących scenografię, wchodzi reszta aktorów, rozpoczyna się akcja
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia