Lekko pokręcona droga do Uroczyska
Pierwotnie tytuł brzmiał: "Wdzięczne (M07) budowanie Brazy" Po drodze zgubiło się i "wdzięczne" i "budowanie" zostało tylko Brazy .... siedliskowanie
.
No, z tym budowaniem to chyba jednak lekka przesada. Na dzień dzisiejszy stan tego budowania wygląda następująco:
1.Działka (niezbędna, żeby postawić dom) - brak.
2.Szmal na działkę - brak (banki jakoś nie pchają się drzwiami i oknami. Wniosek: reklamy kłamią).
Kolejnych braków nie ma co wymieniać, bo skoro nie ma najważniejszego elementu, to efekt wiadomo jaki.
To po kie licho w ogóle ten 'Dziennik Budowy'?
Też nie wiem. Może literacko chciałam się sprawdzić?
A może coś w tym jednak jest... bo na brak jednego nie mogę narzekać - marzenia o własnym kawałku świata (banalnie to brzmi, ale co tam).
Marzenia były już od kilku lat. Były wielkie. O własnym kawałku świata właśnie, o porannej kawie na tarasie, o psie wylegującym się w słońcu na trawce, o dziecku bawiącym się bezpiecznie w ogródku ... Ech! Cudne te marzenia były. BYŁY, bo w krótkim czasie i ja mój Szanowny Pan Małż zostaliśmy po chamsku ściągnięciu z niebiesiech na starą Matkę Ziemię. Upadek był, nie powiem, ździebko bolesny. A bolało tym bardziej, że o glebę rzucili nas ci, których cała reszta świata - bo my już nie - nazywa rodziną. Na kilka lat obraziliśmy się w związku z tym na marzenia, na dom, na trawkę, na taras i w ogóle na wszystko, na szczęście nie obraziliśmy się na siebie. Przetrwaliśmy! Córcia zdążyła nam przez ten czas wyrosnąć z zabaw w piaskownicy, ale nic straconego, niedługo zacznie przyjmować gości.
No i od jakiegoś roku, może półtora nastąpił wielki come back naszych marzeń. Niestety, życie to jeden wielki kompromis pomiędzy priorytetami, coś za coś. Stąd aktualnie brak gotówki na pewne rzeczy i ukłony w stronę banków, ale za to przyszłość zapowiada się już nieźle. I pewnie za parę miesięcy nie byłoby dylematu pt. skąd wziąć szmal na działkę gdyby nie fakt, że jestem stworem niecierpliwym i wszystko chcę od razu. Ooops! Przyznałam się głośno! Mój Pan będzie wniebowzięty!
No qrczę. Chyba się rozkręciłam za bardzo. Trzeba mi tak delikatnie przyhamować z tymi popisami literackimi.
Podsumowując ten mój pierwszy dzień pisania dla, mam nadzieję szerokiej, publiczności powiem tak: od czegoś trzeba zacząć - dawno temu, nie mając jeszcze wieży stereo z odtwarzaczem płyt CD kupiliśmy z Szanownym Panem Małżem 2 płyty CD (nawet pamiętam, jakie: Joe Cocker i E.L.O.), wieża pojawiła się na wyposażeniu naszego mieszkanka dopiero po kilku miesiącach. A więc, dlaczego teraz nie zacząć od Dziennika budowy?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia