mój dom - już do końca
Czerwiec 2006:
Mój dziennik budowy. Hmmm, nie wiem czy to odpowiedni czas ale na pewno spełnienie wielkiej potrzeby. Zacznijmy od samego początku: w czerwcu 2006 roku, parę dni po ślubie podpisaliśmy u notariusza umowę na zakup działki budowlanej o powierzchni 10 arów o wymiarach 18x 52 m. Za własne pieniążki, bez niczyjej pomocy. Zdjęcia później.
Minęły dwa lata, mnóstwo planów dotyczących naszej ziemi przeleciało przez głowę - najpierw miała to być ziemia na której stanie nasz dom, potem chcieliśmy ja sprzedać i budować dom 100 km dalej, teraz ostateczna decyzja zapadła: Budujemy sie na naszej ziemi. Zatem zaczynamy poważnie tę ziemie kochać i o nią dbać.
06.czerwca.2008
Nasza ziemia zarosła. Mało tego - to zarośnięte wylazło już na ulicę. jakieś krzaki przez które nie sposób sie przedrzeć. Klują jak diabli. Ciernie wyrastają od podstawy pnia i rosną nawet na najcieńszych gałązkach. Nie wiem jak się to cholerstwo nazywa ale podczas karczowania nawet rękawice do spawania nie dają rady kolcom.
W ruch idzie piła siekiera, sekatory. Wśród krzaków znajdujemy stare choinki które ktoś wyrzucił, rosnące jałowce których sie nie spodziewałem, nawet dwie dorodne sosny a wszystko to w trawie sięgającej pach. Dodatkowo w formie bonusowej niezliczona ilość butelek po wódce (nie moich), puszek po piwie (nie moich) i przeróżnego syfu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia