parę dni przed wypełnianiem piaskiem fundamentów po pomalowaniu "mazią" izolacyjną. Na pierwszym planie mój wymysł, realizacja i dokończenie pomysłu - K- czyli mała piwniczka w garażu
mimo że dopiero od niedawna nasza ulica ma nazwę a przy niej buduje się dopiero jeden dom (nasz ) jest to droga gminna, o którą powinna dbać gmina. Jak na razie opieka na nią ze str samorządu polegała na wyznaczeniu jej na MZP i na tym skończyła się praca gminy. Uderzyliśmy do Wójta, ale sprawa z utwardzeniem czeka do roku następnego (fundusze). Oj... od marca mogą się spodziewać telefonów ode mnie codziennie w tej sprawie. Jak na razie musieliśmy sobie sami z tym poradzić - 2 wywrotki gruzu i 13 płyt betonowych oraz cieżka praca mojego K i szwagra no i trochę moja - aby mogły do nas wjechać betoniary i ciężarówy z towarem. Poczatkowo wyglądało to na niezły armagedon.
Troszkę nerwów było bo...w miejscu wyznaczonym przez architekta na prawie 50 m wody brak, można by kopać dalej - byłaby na pewno, ale może na 100 a na pewno ponad 200 m - wtedy mielibyśmy ujęcie wody oligoceńskiej ale za 45 zł/m
więc 18.08. ekipa poszukująca żył wodnych ruszyła z kopaniem w innym miejscu, zbliżamy się do 40 m a tu nadal ił - dopiero na 45 m okazało się że wreszcie trafiliśmy na wodę. Tuz za siatką u sąsiadów studnia znajduje się na gł 20-tu kilku m, ale cieszymy sie z tego że woda w ogóle jest!! bo jakby nie było w kolejnych wwiertach
to dopiero byłoby czym się martwić, ponieważ u sąsiadów "nieco" dalej woda jest dopiero na gł. 80 m!
Co do jakości woda podobno jest zażelaziona i bez filtra ani rusz - ale to do sprawdzenia
i kolejnych kilka fotek wykopów z zalewania fundamentów pod Nasz świat, staram się wklejać w miarę chronologicznie, ale zdjęcia pochodzą z różnych źródeł wiec jak widać są także różnej jakości.
Ale nie o to ... nie o to... nie o to (jak w kabarecie najważniejsze że są, bo miejsce to obecnie już wygląda zuupełnie inaczej.
Fundamenty zostały zalane tydzień temu, zostało zużyte 49 m3 betonu + zbrojenie. Niestety nie mogłam być obecna przy pierwszych rozkopach, ale K. na bieżąco relacjonował mi działania na działce oraz dostarczał zdjęcia . Nasz Maluszek rozchorował się i spędziłyśmy kilka dni w szpitalu - ale już po strachu i chorobie - a po wyjściu od razu pojechaliśmy oglądać efekty pracy, oto one:
Parę zdjęć działki nie tkniętej przez maszyny i człowieka Taki na niej spokój, w przeciwieństwie do tego co się działo na niej w ostatnim tygodniu. Poniżej K. kosi trawę a na pierwszym planie Nasz Skarbek trzymiesięczna Lila - jeszcze nie świadoma, że za nią będzie powstawał jej domek