Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

potle

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    52
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez potle

  1. no więc przeczytałem prawie wszystko, czasem mi się oczka zamykały, bo głównie w nocy czytałem i postanowiłem jednak zadać pytanie, aby uzyskać jednoznaczną odpowiedź. Najpierw może o samym piecu i sposobie palenia. Mój piec to Zębiec SWK 28KW (jak tu ktoś napisał - badziew),takie cóś http://www.zebiec.com.pl/index.php?pname=138, na wyposażeniu miarkownik z łańcuszkiem, mechaniczny, jakiś no name, ale działa, tylko lekko zmodyfikowałem sposób zamocowania do klapki, lżej i szybciej otwiera, do tego pompka 3 biegowa, nic więcej. Dotychczasowy sposób mojego palenia : Rozpalanie : do pustego pieca tekturka, drewienka - zapłon od dołu, gdy się rozpali 2 łopatki węgla drobniejszego, gdy już ładnie się wypali, że już zaczyna mniej płomyczków się wydobywać, żar na tył i do przodu 6 łopatek węgla, jakieś 15kg, tu ważny dla mnie moment : na miarkowniku ustawione 60 stopni, w czasie największych mrozów też, i temperatura na piecu około 50, chodzi oto żeby po zasypaniu miarkownik trzymał jeszcze lekko, gdzieś na jakiś 1 cm otwartą klapkę PG, a śrubą z pokrywy ustawione około 1 mm sztywnego otwarcia. W tym położeniu piecyk ładnie utrzymuje temperaturę, czas trzymania około 8-10 godzin, a efekt wizualny ? no cóż, niezbyt silne, ale jednak kopcenie z komina, w porównaniu do sąsiadów to lekkie , otwory wylotowe w piecu ( te do komina ) zalepione gdzieś w 30%, codziennie czyszczone przed ponownym rozpalaniem i ogólnie zasyfiony piec. Dlatego postanowiłem poszukać, czy można coś z tym zrobić. Trafiłem na to forum i ten wątek.. Postanowiłem zrobić próbę zapalania od góry. Zatem do piwnicy i : piec wyczyszczony, zimny, temp. wody około 25 stopni, węgla 6 łopatek, na to tekturka, drewienka i zapłon, potem grubsze drewienka na cały węgiel, miarkownik na 50 stopni, zlikwidowane sztywne otwarcia 1 mm, otwarcie w górnych drzwiach przesuwnego wlotu na max, ta blacha w środku podciągnięta do drzwiczek, czekam.... pali się, ok, idę do domu, po godzinie idę na dwór, hm... no kopci, ale dużo mniej niż poprzednio, idę do piwnicy 45 stopni na piecu, otwieram drzwi górne i ... ups... otwory wylotowe zarośnięte, prześwitu jakieś 50% na otwór, więc blacha w środku na tył pieca, z otworów to coś wystarczyło zdmuchnąć i znikło, a w środku powoli się pali, idę do domu. Po kolejnej godzinie otwieram piec i ... otwory wylotowe tak lekko okopcone, wystarczyło zdmuchnąć, temp. na piecu 50 stopni, w piecyku się ładnie żarzy. Zostawiłem to tak jak było. Po około 12 godzinach idę do pieca i ... 35 stopni na piecu, w środku otwory otulone sadzą, nie dużo, ale jednak, po węglu pozostało jeszcze trochę żaru, ale popiół drobniutki, i w porównaniu do poprzedniej metody, w bardzo małej ilości. Nie zrażony za bardzo osadzaniem się sadzy na początku, ponowiłem próbę, tym razem od razu z blachą przesuniętą do tyłu. Efekt ? no niestety, znów otwory z dość dużą ilością sadzy, luźnej, takiej zwisającej. Ale, gdy wyczyściłem je w momencie gdy żar był już przy ruszcie, czyli jak dobrze rozumiem, w końcu fazy koksowania, to po skończonym paleniu nie pojawiło się jej zbyt wiele. Zatem pytanie: czy można z tym piecem coś zrobić, żeby od początku spalał czysto ? Ewentualnie co by można przerobić ? Gdzieś chyba było napisane, żeby wywalić blachę tą ruchomą i dorobić KPW, ale czy to coś da ? Może jednak pogodzić się z losem i kopcić tak jak inni ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...