Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

jowita1981

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    8
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez jowita1981

  1. Maz nie lubi Irlandii. Ma dosc tego kraju. Kiedys powiedzial,ze juz dla zadnego irlandczyka nie bedzie pracowal. Zawsze powtarzal, ze nie bedzie sie uczyl angielskiego (troche umie) bo mu to nie jest potrzebne (i na rozmowy kwalifikacyjne ja z nim chodzilam, ja pisalam jego CV, teraz ode mnie oczekuje ze mu prace znajde). Rzadko spedzamy czas gdzies na "wypadzie". W sobote planowalam wspolne wyjscie na kregle, ale nie wiem czy bedzie chcial pojsc.
  2. Piszecie i ja dalej swoje, niestety. Po prostu tak wroslam w to wszystko. Ale wierzcie mi, ze bardzo sie zmienilam ostatnio. KIlka tygodni temu powiedzialam "dosc" i zaczelam mowic co mysle. Mysle, ze taka osoba jak ja wychodzi z takiej traumy malymi kroczkami. Ja uwazam za swoj sukces, ze nie boje sie wyrazac swojego zdania, ze sie juz nie zastanawiam co kto pomysli, ale mowie co mysle. Uwazam za sukces to, ze powiedzialam tesciom wprost w twarz, ze od tej pory tylko z mezem bede rozmawiac o naszych problemach. Uwazam za sukces, ze uparlam sie na przedszkole. Mysle, ze dla mojego meza to szok gdy kobieta dotychczas ulegla zaczyna mowic co mysli i za cholere nie da sie przekabacic! Zawsze przeciez grozby i szantaze na nia dzialaly a teraz nie dzialaja! Co jest do cholery?! Mysle, ze to jakis psychoanalityk moglby stwierdzic jak wyglada moja relacja z rodzicami. Rzadko z nimi sie kontaktuje (jak napisze sms raz na tydzien to jest swieto ) wiec wydaje mi sie, ze odcielam sie od nich. Ale moge sie mylic. Na poczatku popelnilam kilka bledow co do nich, ale potem sie odcielam dla dobra mojego malzenstwa, ograniczylam kontakty pomimo tego, ze uwazalam, ze to wszystko co sie stalo wystarczyloby rozwiazac przez szczera rozmowe stron zainteresowanych. Problem polegal na tym, ze gdy ja odcinalam sie od moich rodzicow, w ich miejsce wchodzili tesciowie az w koncu zajeli cale moje zycie jak teren okupowany. Ja sie odcinalam od rodzicow, a maz chcial jeszcze wiecej. Szybko znalezlismy mieszkanie i wyprowadzilismy sie od rodzcicow (3 tyg po slubie), bez problemu zgodzilam sie na przeprowadzke do innego miasta uznalam to za swietny pomysl (corka miala wtedy 3 miesiace), ale maz chcial wiecej i wiecej. w koncu z doszlo do tego, ze maz mi mowil, ze nie daja kasy to nie czesciej niz 1 dzien na 3 miesiace powinni sie z wnuczka spotykac, a gdy ja chcialam 1 dzien na miesiac to ogromna klotnia z udzialem tesciow. Moi rodzice nie dawali kasy, to tesciowie dawali wiecej i wiecej. Namawiam meza na psychologa - bo tu nie chodzi o udowodnienie kto ma racje tylko o uzdrowienie relacji. Nie licze na to, ze psycholog bedzie mnie glaskal i powie "oj biedna kobieto, masz meza okropnego", ale by nam obojgu pokazal co warto by zmienic, poprawic. Maz sie broni przed psychologiem. Zastanawiam sie dlaczego. Oststnio wpadl na pomysl, ze pojdziemy do psychologa, znajomego jego rodzicow. Znajomy tesciow? Nie sadze by to byl dobry pomysl. Ja bym chciala isc do takiego, ktory jest dla nas obojga obcym czlowiekiem. Jesli mnie pamiec nie myli maz kiedys powiedzial, ze jak by dali te 100.000 to by nawet na "intrygi" moich rodzicow przymknal oko. WIdac wiec, co tu jest tematem glownym a co zastepczym. Moje zdanie jest takie, ze maz zamiast szczerze porozmawiac z moimi rodzicami, zapytac o intencje, zaczal ich unikac. Ludzie rzadko maja zle intencje. Podobnie mowie o tesciach - uwazam ze intencje maja dobre. Ta spirala nakrecala sie tak: byl miedzy nami jakis problem, maz skarzyl sie tesciom mowiac to co chcial by wiedzieli, w ten sposob tworzyly sie rozne historie co do ktorych ja nie moglam sie bronic bo nie wiedzialm o czym pisza (maz czytal moje sms, ja do jego komorki dostepu nie mam i nigdy nie mialam). Teraz doszlo do tego, ze tesciowie uwazaja, ze ja ich chce oskubac, maz pisze do tesciowej ze ja jej rzekomo nienawidze, ze jakby mieli problemy finansowe to bym im nie pomogla, ze bym sie niepelnosprawnym bratem nie zajela gdyby ich zabraklo. Robi ze mnie potwora bo przeciez musialabym byc skonczona su... by cos takiego robic co on wypisuje. Maz im wypisuje, ze ja niby sie z moimi rodzicami kontaktuje caly czas. Nie wiem, co mam bilingi mu dac by udowodnic ze jestem z nimi w kontakcie jedynie "od czasu do czasu"??? Tak jak pislam wczesniej, maz wyczytal w ksiazce i zaproponowal 2 dni temu by odciac sie na rok od rodzicow z obu stron. Ustalilismy, ze raz na tydzien bedziemy tylko z nimi rozmawiac telefonicznie w swojej obecnosci. Bardzo mi sie spodobal ten pomysl. Tylko w kilka godzin po tych ustaleniach maz znow zaczal sie starac mnie "przekabacac", znow mowil o tym, ze nie kochaja skoro nie daja kasy, ze intryguja (oni chcieli z nim o tym porozmawiac ale jak skoro maz ucieka z domu jak sie pojawiaja?). Moze utopijne jest to moje marzenie by tych wszystkich ludzi ze soba pogodzic... Postaram sie tak jak radziliscie unikac tematu rodzicow i tesciow. Dokladnie tak zrobie bo macie racje. Na tym koncze bo jeszcze musze ugotowac obiad i chleb upiec (pieke swoj - nie lubie kupnego) a potem do pracy.
  3. No i mam za soba kolejna klotnie. Ciesze sie z tego, ze mowie co mysle. Po prostu wychodze juz z zalozenia, ze nie ma sensu glupio ustepowac. Tyle czasu ustepowalam i nic dobrego z tego nie wyszlo. Napisze blizej co maz zarzuca moim rodzicom: 1. ze sa chytrzy, ze skoro nie daja kasy to mnie i wnuczki nie kochaja 2. ze "intryguja" i ze ja ich bronie Blizej o intrygach 1. Intryga nr 1 ze rodzicow nie bylo w szpitalu jak rodzilam - juz wtedy maz byl z nimi sklocony 2. ze rodzice nie byli na chrzcinach (nieporozumienie w sprawie terminu miedzy mna a bratem, w koncu dostosowalam termin do brata bo byl chrzestnym, a rodzice zdecydowali nie przerywac urlopu) 3. ze wyrazali troske o mnie widzac, ze po cesarce nie mam oparcia w mezu (gdy wrocilam ze szpitala w domu byl syf na kolkach - ze swieza blizna musialam to sprzatac - w koncu rodzice pomogli jak sie dowiedzieli) 4. ze rodzice nie dali kasy na chrzciny ani wesele (zaplacili polowe za organizacje wesela) 5. ze moja matka powiedziala kiedys gdy maz ja pozdrawial "jak zobacze to ocenie" (nie znala wtedy meza ale i tak uwazam, ze slowa nie na miejscu = jej blad) 6. ze moj ojciec kiedys mezowi powiedzial by wyrzucil smieci (moj blad - nie powinnam byla do tego dopuscic) 7. ze moi rodzice ubolewaja nad tym, ze ja pracuje sama w domu i nie mam pomocy od meza 8. ze rzekomo jak sie przeprowadzalismy to chcialam jak najblizej rodzicow (a ja po prostu szukalam miasta z perspektywa pracy) 9. ze moi rodzice mowiaz zle o ojcu czy tesciach do corki - prosilam setki razy by jezdzil ze mna do nich - nie chce wiec nie moge udowodnic ze takie rzeczy nie maja miejsca 10. ze moi rodzice na weselu sie nie wzruszali, ze matka moja nie lubi psow a wiec to oznacza ze nie lubi ludzi 11. ze moj kuzyn napisal kiedys na gg o bracie meza "niepolnosprytny" i ze ja nie zareagowalam (maz ma niepelnosprawnego brata - uwazam, ze kuzyn nie powinien uzywac takich slow, jednakze nie zareagowalam bo jest zgrywusem rodzinnym i wiem, ze nic zlego nie chcial powiedziec) 12. ze rodzice napisali kiedys w emocjach do mnie "tak ci tesciowie pomagaja bo musisz zapieprzac - ich blad i to duzy choc sprowokowany - odpowiedzieli w emocjach na slowa ze sa chytrzy tzn. ze powini nam dac kase na dom) 13. ze rodzice powiedzieli, ze ich nieprawidlowo poprosilismy (ja bym pojechala do nich i poprosila ale maz uwazal, ze sami powinni dac bez proszenia wiec zamiast pojechac byl telefon i sms) 14. ze corka ostatnio dostala prezent - rower - na ktory sie skladali rodzice i moj brat - maz uwaza, ze maja tyle lasy ze by sie wstydzili skladac) 15. ze moja przyjaciolka kiesys napisala do mnie na moje zale ze moj maz jest egoista (od tamtej pory maz nienawidzi mojej przyjaciolki) 16. ze moja babcia powiedziala mi kiedys, ze powinnam matke szanowac jaka by nie byla (malo dostalam milosci od matki, od taty duzo) i "trzymac sie swoich" - slowa bardzo nietrafione - blad mojej babci 17. maz kiedys powiedzial (jak jeszcze pracowal) ze jak wraca z pracy nie ma byc moich rodzicow w domu bo on chce odpoczywac i ten czas ze mna spedzic - uwazam, ze mial do tego prawo, ja natomiast za malo wysilku wlozylam w wytlumaczenie tego rodzicom i zdarzylo sie kilka razy, ze byli jak przychodzil - uczyli mnie wtedy opieki nad dzieckiem - to byly pierwsze 2 miesiace zycia corki a ja nigdy wczesniej z niemowletami nie mialam do czynienia) 18. ze moj ojciec powiedzial mezowi, ze nieodpowiednio sie do niego zwraca gdy maz powiedzial do niego "sluchaj" 19. ze moj ojciec uzyl slowa na k... kiedys rozmawiajac z moja tesciowa - chodzilo o problemy w naszych kontaktach - ale wiem, ze zle zrobil ze dal sie poniesc emocjom Tyle co pamietam teraz. Uwazam, ze kazde malzenstwo sie "dociera" i to polega na bledach z obu stron. Ja bledy mezowi wybaczylam juz dawno, on mnie nie. Wszystko co robie teraz jest oceniane przez pryzmat tego co bylo np. 4 lata temu. Wydaje mi sie, ze wszystkie punkty wymienione moznaby przejsc zwykla rozmowa, dobra wola, zapytaniem o intencje. Ja gdy mam z kims problem ide do tej osoby i rozmawiam, a jak nie mam odwagi rozmawiac to nie trzymam urazy. Moj maz zamyka sie w sobie, trzyma uraze, ucieka od problemu lub czesto nieporozumienia, nie pyta ludzi o intencje przyjmujac ich zla wole przez co pielegnuje w sobie zlosc i uraze.
  4. Tesc jest dobrym czlowiekiem, ale nie chce prosic go o pomoc w sprawie przedszkola - nie chce mieszac w to tesciow bo z doswiadczenia wiem, ze nic dobrego z tego nie bedzie. Mogloby byc tak ze tesc by mnie wspieral a tesciowa by powiedziala "niech oni sie sami dogaduja, jak sie ... oboje sie musza zgodzic na przedszkole" (w domysle ze jak sie maz nie zgadza to dziecko nie idzie). Zastanawiam sie co zrobic czy isc rzeczywiscie w piatek i szukac przedszkola dla malej czy np. podstepem uczyc ja angielskiego i po jakims czasie "zaatakowac" jako ze moze dolaczyc do grupy obojetnie kiedy. Argumenty mojego meza na nie dla przedszkola: 1. bo najpierw powinna sie nauczyc polskieo 2. bo jest za mala 3. bo lepiej reaguje na dzieci mowiace po polsku Dzis dalam mu do przeczytania opinie psychologa na ten temat i co? Powiedzial, ze jakies tam ksiazkowe teksty i ze faktycznie pozytywnie psycholo pisze o nauce angielskiego, ale... nie podaje wieku! Maz uwaza, ze pytajac psycholoa o ta sprawe zatailam wiek dziecka! To ja na to odpowiadam "obiecals napisac w tym tygodniu do psycholoa to zapytaj i o to". Potem urwalam cala bezsensowna dyskusje i zaczelam z coreczka ogladac zdjecia. Wczoraj maz nie zlaszal sprzeciwu odnosnie przedszkola. Wczoraj mowil, ze sie poprawi, ze nie bedzie smecil, ale widze, ze nie potrafi przestac probowac mnie "przekonac". Maz uwaza moich rodzicow za toksycznych. Nic nie daje moje mowienie, zeby ze mna i corka razem jezdzil do nich bo wtedy by zobaczyl, ze nic zlego sie nie dzieje. Moi rodzice nie sa idealni. Czasem cos "walna jak dzik w sosne". Moim zdaniem problem polega na tym, ze maz kazda krytyke odbiera jako atak i zamiast porozmawiac z kims z kim ma problem, unika tej osoby.
  5. Ja sie wstepnie zgodzilam na te ustalenia, ale juz zaczynam sie zastanawiac czy cos z tego wyjdzie. Dzis powiedzialam, ze w piatek zapisuje corke do przedszkola i znow byla klotnia. Nadal jest niestety gadanie na temat, ze mam chytrych rodzicow, ze niby sie wstydze takich rodzicow. Moim zdaniem moj maz jest chimeryczny i zachowuje sie jak dziecko. Odpowiedzialam, ze w tej sytuacji mam tym wieksza motywacje by corke zapisac do przedszkola. Odnosze wrazenie, ze maz nie przyjmuje zadnych autorytetow. Psychologowie mowia, ze korzystna jest dla dziecka wczesna nauka jezyka obcego w praktyce, mnostwo moich znajomych wysyla dzieci do irlandzkich przedszkoli (nie slyszalam, zeby jakis ojciec sie sprzeciwial!). On nie przyjmuje tego do wiadomosci. No bo przeciez sam wie najlepiej, innych ludzi najwyrazniej uwaza za idiotow! Ja uwazam, ze jest to ograniczanie dziecka w imie wlasnych chorych pseudo patriotycznych ambicji. BYnajmniej ide w piatek zapisac corke do przedszkola. Robie to dla jej dobra. Kolejna sprawa, ktora mnie dzis zdenerwowala. Tesciowie pisza, ze chca wejs na skype porozmawiac w sprawie tynkow. A ja pytam po co bo przeciez wszystko ustalone. To ogromna obraza! No i pogadalismy i jaki efekt? Nic nowego nie zostalo ustalone. Wkurza mnie to i powiedzialam mezowi, ze za bardzo sie w to angazuja. Czuje czasem jakby oni zyli naszym zyciem. Dam temu wszystkiemu szanse. Bede obstawac przy swoim (na granicy rozsadku oczywiscie) i zobaczymy jak moj maz sie zachowa.
  6. Moj maz wczoraj wzial sie za czytanie ksiazki "toksyczni tesciowie". Powiedzialam mu wczesniej, ze nawet dobrze by nam to zrobilo gdyby znalazl prace za granica dla siebie i mysle, ze go to przerazilo. Powiedzial po lekturze, ze on jest w stanie przestac sie spotykac sie ze swoimi rodzicami i ze dla ratowania naszego malzenstwa prosi mnie o zrobienie tego samego. Na rok. Wyczytal, ze jakis czlowiek tak wlasnie zrobil i w ten sposob uratowal swoje malzenstwo. Wstepnie sie zgodzilam. Zobaczymy jak to bedzie. Umowilismy sie tak, ze raz na tydzien bedziemy rozmawiac z rodzicami (do tej pory rozmawial codziennie a ja z raz na miesiac) w swojej obecnosci tzn. ja jestem obecna gdy maz rozmawia z tesciami i odwrotnie. Poza tym ustalilismy, ze pojdzie do pracy, corka pojdzie do przedszkola i na godziny gdy zadne z nas nie bedzie sie mogla nia zajac wynajmiemy opiekunke. Obiecal mi, ze jeszcze w tym tygodniu skontaktuje sie z psychologiem. I ze bedzie robilo w domu to, o co go poprosze. WIem, ze zdania na temat moich rodzicow i kasy nie zmienil, ale sprobuje, zobaczymy. Co o tym myslicie?
  7. Corka pojdzie do przedszkola niebawem. Chcialabym to zalatwic jeszcze przed urlopem (za tydzien jade na urlop - pierwszy raz od 4 lat w moje rodzinne strony! - jak ja moglam na to pozwolic by np. nie widziec mojej babci 4 lata???). Nawet jesli mi sie nie uda to dowiedzialam sie, ze obojetnie kiedy moge przyjsc i zapisac corke do przedszkola. To duze udogodnienie. Podoba mi sie wlasnie podejscie Irlandczykow w wielu sprawach - sa bardzo elastyczni Dziekuje Wam za to, ze daliscie mi do tego motywacje by poslac corke do przedszkola. Odnosze wrazenie, ze przez te toksyczne sprawy jestem jakas apatyczna a dzieki Wam mam motywacje. Tak wiec jesli nawet nie zdaze zalatwic formalnosci przed urlopem to powiedziano mi ze po urlopie tez to moge zrobic, ze nie ma tu zadnych sztywnych terminow. Moi tesciowie mowili, ze uwazaja, ze to mezczyzna powinien zarabiac na rodzine. Mysle, ze takie jest ich rzeczywiste zdanie. Problem widze jednak w tym, ze pielegnuja w synu roszczeniowy styl zycia (uwazam, ze powinni powiedziec: rodzice twojej zony nie daja pieniedzy ale to nie twoja sprawa - a oni wrecz do mnie mowili, ze powinnam inaczej traktowac rodzicow i tesciow z powodu kasy) i wychowali go na czlowieka, dla ktorego zona musi wszystko zrobic. Bo tak jak pisalam wczesniej, ja robie wszystko w domu, ja zalatwiam sprawy urzedowe, ja zajmuje sie budowa. Meza trudno wyslac do sklepu po baniak z woda bo za godzine ma film w TV, ale sklep przeciez 200 m od domu! Mam nadzieje, ze maz znajdzie ta prace "za granica". Ja wtedy bym troche psychicznie odpoczela, a jemu moze ciezka praca odswiezylaby troche umysl. Maz w swoich wypowiedziach daje mi do zrozumienia, ze on wyjedzie do pracy sam, ja z corka zostalybysmy w Irlandii. Corka pojdzie do przedszkola, na pozostale godziny mojej pracy zatrudnie opiekunke i bedzie dobrze. Teraz jade na urlop za tydzien i maz mi wypomina ze samochod po nas na lotnisko nie zostanie wyslany, ze sie corka bedzie "meczyc" w podrozy. Co o tym myslicie? Bo ja uwazam, ze nikt nie ma obowiazku wysylac po nas samochodu. Bez problemu same dojedziemy autokarem. Moja kuzynka jezdzi az z Belgii sama autokarem z 3 dzieci i jakos nie narzeka. Moja bratowa tak samo jezdzi z i na lotnisko autobusem. Poza tym uwazam, ze przed moim dzieckiem jeszcze mnostwo podrozy na o wiele dluzsze odleglosci. Rodzina, z ktorej pochodzi moja maz jest jakby "szczelnie zamknieta". Nie maja przyjaciol, znajomych, nikt ich nie odwiedza (chyba ze ktos z pracy w "interesach"). Wydaje mi sie, ze nasze problemy tez i z tego moga wynikac bo przez te "zamkniecie na swiat" moga uwazac, ze to oni maja racje a caly swiat nie, nie widza innych stylow zycia bo nie chca zobaczyc bo sa przeswiadczeni ze ich styl zycia jest "prawidlowy".
  8. Bede szukac przedszkola dla corki. Dostalam informator wiec pochodze i popytam. Mysle, ze problem jest z tesciowa. Ona robi wszystko w domu - doslownie. Musielibyscie to zobaczyc. Poza tym widze bardzo malo roztropnosci z jej strony bo raz pisze i mowi mezowi, ze ma juz dosyc takiego jego zachowania a innym razem leca teksty typu "Jak ty sie nie zmienisz (tzn ja) to zaden psycholog wam nie pomoze". Niedawno uslyszalam od meza "Szkoda, ze mama nie rozpier... tego wesela tak jak mowila". Bo ponoc "tylkiem zarzucalam". Tylko problem polega na tym, ze nikt mi nie powiedzial, czym szanownych panstwa urazilam! Tesc jest dobrym czlowiekiem bo caly czas namawia do kompromisu. Ktoregos razu powiedzial do meza "Jak sie nie zmienisz to ja cie z domu wyrzuce" (byl wtedy u rodzicow z corka), a tesciowa na to "nikt go z domu nie wyrzuci bo to tez moj dom". Nie sadze by tesciowa miala zle intencje, ale uwazam, ze jest nieroztropna. Uwazam, ze rodzice z obu stron zawalili sprawe. Gdy ja narzekalam na meza mi rodzice powinni powiedziec "sami rozwiazujcie wasze problemy, my sie nie wtracamy dla waszego dobra". Tak samo gdy maz smskowal do tesciowej gdy sie nie mogl ze mna dogadac, tesciowa powinna zrobic to samo. Ja tymczasem slyszalam z jej strony tak "My sie nie wtracamy (czyzby?) tylko Twoi rodzice sie wtracaja". Maz powiedzial, ze bedzie szukal pracy za granica (tzn. nie w Irlandii). Powiedzialam, ze uwazam ze to nam na dobre wyjdzie. Moze jak sobie przypomni co to znaczy zarabiac kase w pocie czola, to cos w nim "ruszy". Moze jak bedzie daleko to doceni co ma tutaj. Zobaczymy jak to sie potoczy.
  9. Coreczka ma 3 latka. Mieszkamy w Irlandii. Jestem wlasnie swiezo po klotni. Rece mi opadaja. Ekipa juz na tynki zalatwiona i zaczynaja prace za tydzien a ja raczej w tym domu nie bede mieszkac. Mysle, ze tynki zostana zrobione. Potem zobaczymy, poczekam do marca/kwietnia i zobacze czy warto zaczynac inne prace. Ja juz kilka miesiecy po kupnie tego domu (kupilismy w stanie surowym) chcialam go sprzedac, ale maz sie nie zgodzil. Tesciowie tez protestowali. Darowizna od rodzicow jest na mnie. Ja sie ciesze, ze te 100.000 jest jako darowizna na meza bo mam swoj honor i sumienie. Gdyby przyszlo do podzialu majatku, nie potrafilabym wyciagnac reki po to, co nie moje. Najwiekszy szkopul w tym, ze kocham mojego meza. Gdybym go nie kochala wszystko byloby prostsze. Gdybym go nie kochala, nie pozwolilabym sie tak traktowac. A ja ulegalam dlugo, by sie nie klocic, myslalam ze sie wszystko ulozy, ze jesli jakies tam zgrzyty byly to zapomni, wybaczy. Przewinienia mamy w stosunku do siebie takie same - na poczatku malzenstwa ja zalilam sie rodzicom na leniwego meza, a jak maz nie mogl dogadac sie ze mna to smskowal do mamusi. O wielu rzeczach sie od tesciowej dowiedzialm "w chwili szczerosci" a nie od meza. No i oczywiscie wyszlo ze to ja jestem zla bo ja przyznalam sie do tego typu swoich bledow, a maz uwaza, ze ma kochanych rodzicow i mial prawo im sie zalic na zla zone. Wyrzuca mi, ze niby jestem bardzo przywiazana do rodzicow. Psycholog mi wytlumaczyl, ze to sie nazywa projekcja. Tu sie nic nie klei. Ja od 15 roku zycia bylam poza domem. W czasie liceum do domu przyjzdzalam tylko na weekend, w czasie studiow raz na miesiac albo rzadziej. Wyjechalam do USA na pol roku i moze ze 3 razy do rodzicow dzwonilam. Potrafie sie do nich tygodniami nie odzywac bo po prostu mam inne sprawy na glowie. Moj maz jakby opracowal pewna taktyke. Za kazdym razem, gdy mowie cos co jest mu niewygodne slysze atak: "Juz cie rodzice ustawili". Po prostu nie moge miec innego zdania niz on bo jak sie nie zgadzam to wlasnie takie slowa slysze. Tez mi sie wydaje, ze od braku pracy mu "odbija". Ale kurcze zeby chocby cos zrobil w domu! A to wyglada tak, ze ja mam 1 dzien wolny w tygodniu i spedzam go na sprzataniu, praniu, gotowaniu itd. itp. a maz lezy sobie na sofie i oglada telewizje albo cos robi na komputerze. Probuje juz od dawna meza namowic na pomoc psychologiczna. Ja jestem pod opieka psychologa od 2 miesiecy. Dzieki temu zaczelam mowic co mysle i przestalam sie bac tego co moze sie wydarzyc. On jednak uwaza, ze nie ma sobie nic do zarzucenia i mowi "Wiesz, ze ja mam razje i tyle". Dzis powiedzialam mezowi, ze nie bede wiecej pozwalac na tak dlugie i czeste wyjazdy corki z nim do tesciow. Powiedzialam, ze tesciowie moga sami przyjechac do nas na Boze Narodzenie. Nie bede im bronic kontaktow z wnuczka, ale zdecydowana ich wiekszosc bedzie od tej pory razem ze mna, Corka wlasnie dostala list w sprawie bezplatnego irlandzkiego przedszkola (tutaj jest taki program rzadowy). Mysle, ze skorzystam, ale opiero od kwietnia jako ze nie zna wcale angielskiego i musze ja troche nauczyc (maz uwaza, ze jest Polka i powinna sie najpierw uczyc polskiego).
  10. zabina, malzentwo i dziecko to nie byl moj pomysl. Nie jestem az tak nowoczesna by proponowac facetowi malzentwo. Jesli chodzi o dziecko to ja chcialam troche poczekac, mezowi sie spieszylo. Tego, ze coreczka tak szybko sie urodzila wcale jednak nie zaluje bo jest cudownym dzieckiem. chef paul, tak jak napisalam ja mysle, ze tesciowie pomagaja majac dobre intencje. Doceniam to, jestem wdzieczna i chcialabym sie im kiedys odwdzieczyc. Tez najbardziej lubie dawac, przez co moj maz sie czasem boczy na mnie, np. gdy kupuje prezent przyjaciolce mowi, ze wydaje niepotrzebnie kase. On nie ma przyjaciol wiec nie sadze by potrafil poczuc o co chodzi. Uwazam jednak, ze tesciowie nie powinni w zwiazku ze swoja darowizna mowic, ze powinnam roznicowac moja postawe do nich i moich rodzicow, ze nie daje im to prawa mowic, ze ja sie musze zmienic bo jak nie to zadna terapia malzenska nie pomoze. Uwazam, ze nie maja prawa smskowac za moimi plecami podczas gdy ja nie wiem o czym (domyslam sie ze o mnie bo kilka przechwycilam) i nie mam szansy sie bronic. Nie rozumiem, dlaczego tesciowie zamiast powiedziec "synu, sam sie zajmij swoimi problemami", smskuja z moim mezem. Robilam tyle rzeczy, ktore nigdy nie zostaly docenione. Ja pracuje za granica i tu mieszkamy. Maz 3 lub wiecej miesiecy w roku spedza u rodzicow podczas gdy ja tu pracuje i tesknie za corka. Robie to z szacunku do tesciow bo wiem ze kochaja wnuczke. Moje poswiecenie nie jest jednak doceniane. Teraz juz nie bede pozwalac na tak dlugie i czeste wyjazdy bo corka potrzebuje matki i ojca przede wszystkim. Nie zglaszalam sprzeciwow gdy maz codziennie z rodzicami rozmawia na skype (niedawno dopiero powiedzialam, ze mnie sie to nie podoba - bo zazwyczaj jestem w pracy i nie wiem o czym rozmawiaja). To moim pomyslem bylo by corka odwiedzila pradziadkow ze strony tescia. Uwazam, ze tak bylo slusznie. Na ten wyjazd musialam pracowac prawie 2 tygodnie bo bilety byly okropnie drogie. A odnosze wrazenie, ze jest to traktowane jak moj psi obowiazek a nie wyraz dobrej woli.
  11. Uwazam, ze jesli czujesz potrzebe odpoczynku to powinnas odpoczac. Twoje potrzeby sa tak samo wazne jak potrzeby meza (szkoda, ze ja za pozno ta prawde zrozumialam). Jeli czujesz, ze musisz odpoczac to odpoczywaj. W przeciwnym razie pojdziesz do pracy bez zapalu i energii. To moje zdanie. Poza tym kazdy czasem potrzebuje spokoju gdzies w kontakcie z przyroda. To pozwala "naladowac akumulator". Ja bym pourlopowala by sie lepiej poczuc i wprowadzila sie do domu zrobionego "jeszcze nie na tip top". Zycze powodzenia
  12. P.S. Umowa darowizny tych 100.000 byla tylko na meza - sama o to zadbalam bo wiem co nieco o ekonomii i prawie. Ciesze sie, ze to zrobilam. Tesciowa mi kiedys powiedziala (przy mezu): "My tu juz tak sobie myslelismy, ze moze ty chcesz nas ze wszystkich pieniedzy tylko ogolic". Rece opadaja. Przeciez darowizna nie na mnie wiec jakie niby golenie???
  13. Dziekuje za Wasze opinie. Przynajmniej wiem, ze nie wariuje tylko mysle jak czlowiek dorosly i samodzielny. Do EZS: nad taka opcja najczesciej sie zastanawiam. Tylko najwiekszy problem mam z tym, z kim powinnam porozmawiac (tzn. jaka opcja mialaby tu wieksze szanse powodzenia). 1. porozmawiac z mezem zebysmy juz nie korzystali z niczyjej pomocy 2. porozmawiac z tesciami, by przestali nam pomagac i pozwolili sie usamodzielnic. Jest tez 3 opcja: porozmawiac z mezem i blokowac wszelka pomoc ze strony tesciow (to zrobic moge zawsze, protesty beda na pewno z obu stron). Z tesciami nie wiem czy by cokolwiek pomoglo (rozmowa), bo nawet dzis przechwycilam wiadomosc napisana przez meza do tesciowej, ze ja jej rzekomo nie cierpie (podpadla mi w kilku sytuacjach i juz ciezko by mi bylo jej zaufac, ale ja szanuje!) i ze w ogole "tylkiem zarzucam" (bo juz sie nie poddaje jego woli jak dawniej). Wydaje mi sie, ze maz przekazuje tesciom to, co by chcial by o mnie wiedzieli i mysleli i w ten sposob buduje moj wstretny wizerunek w ich oczach a oni mu wierza (tak mi sie wydaje). Trudno jest mi udowadniac, ze sie nie jest koniem. Moj maz pracowal w Polsce. Gdy sie pobralismy, zwolnil sie z pracy (mowi, ze jej nie cierpial) i pojechal za mna za granice. Tutaj za granica pracowal 1,5 roku. Potem byly redukcje w jego zakladzie pracy i zostal zwolniony bo firma epadla w klopoty. Przenieslismy sie do innego miasta i umowilismy sie, ze ten kto pierwszy znajdzie prace bedzie pracowac a drugie zajmie sie coreczka w domu. Ja wiec pracuje. Ale o to nie mam do meza pretensji, bo taki byl nasz wspolny wybor. Maz uczy sie inwestowania i z tym wiaze finansowa przyszlosc. Dzis otrzymalam maila od czlowieka, od ktorego kupilismy dom (kupilismy w stanie surowym). Poprosil bysmy skosili trawe na naszej posesji bo sasiedzi sie skarza (faktycznie to wstretnie wyglada, ale czy kobiety sa od koszenia - wystarczy moim zdaniem ze kupilam kose spalinowa). Reakcja mojego meza: nikt mu nie bedzie mowil co ma robic. A ja uwazam, ze z sasiadami nalezy dobrze zyc i widziec dalej niz sam czubek swojego nosa.
  14. Dziekuje za info. widze,ze montujesz koloktory. ja chcialabym taka prosta instalacje gazowa c.o. tzn. bez podlogowki i bez kolektorow. z wypowiedzi emilus co nieco moge sie zorientowac ale zastanawiam sie czy ktos z was mial wlasnie taka zwykla gazowa robiona i ile Was to kosztowalo wraz z robocizna. dzieki.
  15. Chef Paul, chcialabym wiedziec co masz na mysli. Ja wiem, ze moi tesciowie chcieli dla nas dobrze - w to nie watpie. Bardzo ich za to szanuje. Mysle jednak, ze za bardzo nas wyreczaja w wielu sprawach. Zapytalam ostatnio meza, czy by sie od Nich odwrocil gdyby przestali mu pomagac. Odpowiedzial: "Oczywiscie, na pewno tak czesto bym ich nie odwiedzal". Boli mnie jednak to, co mowia tesciowie. Kiedys mi powiedzieli, ze jesli rodzice jedni daja a drudzy nie to nalezaloby ich inaczej traktowac (chodzilo o to ze ja i nasza corka powinnismy sie z moimi rodzicami rzadziej spotykac niz z nimi - ja mam teraz problem zabrac corke do rodzicow na 1 dzien w miesiacu bo maz uwaza, ze nie daja to nie zasluguja na spotkania z wnuczka bo skoro nie daja kasy to oznacza ze jej prawdziwie nie kochaja). Moim tesciom zdarzalo sie dokonywac obliczen ile to niby moi rodzice moga miec teraz na koncie. Moi rodzice maja kase, wczesniej nie mieli, zyli skromnie i dopiero 6 lat temu sie "odkuli" gdy ojcec znalazl prace za granica. Nie wiadomo jednak jak dlugo popracuje bo ma powazne problemy z kregoslupem (pracuje fizycznie). Wiem, ze moi rodzice chca sie zabezpieczyc na przyszlosc by nas dzieci nie prosic na starosc o pomoc (zreszta moj maz mowi, ze by mi nie pozwolil im pomagac). Moi tesciowie sa ludzmi dobrze wyksztalconymi wiec beda miec ladne emerytury. Maz jest "jedynakiem", ja mam brata. I ja i brat otrzymalismy po 20.000 zl. Z tymi pieniedzmi byla tez okropna sprawa bo maz i tesciowie powiedzieli, ze to "jalmuzna" i zostalam zmuszona by tej kwoty nie przyjac. Przyjelam niedawno gdy sie zbuntowalam przeciw temu wszystkiemu. Wszystkimi sprawami zwiazanymi z domem zajmuje sie ja. Doslownie. To ja zglebiam wiedze o budownictwie. Maz jedynie mi wyrzuca, ze rzekomo robie wszystko by nie wracac do Polski (uwazam, ze ciagnie Go do rodzicow). Ja pracuje i oszczedzam, wlasnie zalatwiam tynkowanie z ociepleniem. Prosze Was o Wasze przemyslenia na ten temat. Nie chodzi mi o to byscie pisali mi tu "Jestes cacy a reszta be". Zastanawiam sie po prostu jak wybrnac z tej paranoi.
  16. Witam prosze o informacje ile kosztuje cala instalacja gazowego centralnego ogrzewania (kociol,pompy, rury, grzejniki itd itp) z robocizna. Mam domek 130m2 powierzchni uzytkowej 4-5 osob zamieszkujacych
  17. Witam wszystkich Chcialabym was zapytac czy sami budujecie domy z wlasnych srodkow czy rodzice wam pomagaja? I czy w ogole rodzice pomagaja wam finansowo? Ja i moj maz pochodzimy z zupelnie innych rodzin. W rodzinie meza dzieciom sie pomaga (tesciowie caly czas nas finansuja, mam problemy z wydaniem zlotowki jak jestem u nich w odwiedzinach na urlopie). Maz moj uwaza, ze dawanie kasy jest wyrazem milosci. W rodzinie, z ktorej ja sie wywodze, rodzice malo pomagaja dzieciom. Moj ojciec w wieku 18 lat byl samodzielny i pracowal w kopalni. Moja matka w wieku 18 lat tez byla juz samodzielna. Ja od 3 roku studiow tez juz bylam samodzielna. Moj maz natomiast caly czas liczy na pomoc rodzicow i narzeka na moich rodzicow, ze nam nie pomagaja. tesciowie dali 100.000 na nasz dom (nie wiem dlaczego sie na to zgodzilam - z drugiej strony nie wiadomo co by bylo gdybym sie sprzeciwila), moi rodzice 20.000. Ja caly czas slysze od mojego meza, ze gdyby moi rodzice nam pomagali to bysmy juz dom mieli skonczony, ze sa chytrzy (uwazam ze faktycznie sa chorobliwie oszczedni), ze wcale mnie ani wnuczki nie kochaja skoro nie daja duzo kasy. Wojne mam w domu juz od 2 lat z tego powodu. Nie chce by moje malzenstwo rozpadlo sie z takiego powodu, ale sie tego obawiam. Jak jest u Was?
  18. Czy ocieplajac welna poddasze uzytkowe powinno sie tez ocieplac strych w ten sam sposob? Strych nie bedzie oczywiscie uzytkowany, bedzie jedynie sluzyl jako "skladzik". Dziekuje za porady
  19. No i sprawdzilem tak jak mi tlalken poradzil. I tak welna isover 20 cm plus 10 cm odpowiednio 23 zl/m2 i 12 zl/m2 z transportem.plyta gk m2 koszt 7.5 zl/m2. Plus folia 2.5 zl/m2. To daje 45 zl. Do tego gladz szpachlowa, stelaz - powiedzmy 15 zl/m2. To daje 60 zl. Czyli wynika z tego ze gosc liczy sobie 60 zl za robocizne. Dalej jednak nie wiem czy to malo czy duzo
  20. Dziekuje Wam za odpowiedzi. Do FlashBack: widze i doceniam Twoja pomoc ale po co ta ironia? Zrobie wiec tak jak planowalem wczesniej, ociepenie poddasze welna, plyty gk i potem sam juz jak bedzie kasa bede sie mogl wziac za malowanie, panele itd. jeszcze raz dziekuje za odpowiedzi
  21. Witam, mam dom z poddaszem uzytkowym ale na razie nie stac mnie na cale wykonczenie domu. Chcialbym zrobic parter i tynki zewnetrzne i wprowadzic sie. Zastanawiam sie czy musze tez zrobic ocieplenie poddasza uzytkowego mimo ze nie bedzie na razie uzywane. Moze to glupie pytanie, ale gdzies czytalem ze moga byc problemy z wilgocia gdy sie mieszka na dole a gora zaizolowana nie jest zamieszkana. Nie wiem ile w tym prawdy. Dziekuje za odpowiedzi.
  22. Witam, mam do zrobienia poddasze 80m2 skosow i sufitow. Welna, stelaz, izolacja, plyty GK. Chcialbym zapytac ile placiliscie za m2 z robocizna? Ja otrzymalem wlasnie oferte 120 zl za m2 (material plus robocizna -welna 20+10). Wydaje mi sie strasznie drogo. Jak bylo u Was? Moze orientuje sie ktos w cenach? Moj dom jest na podkarpaciu, tym bardziej taka cena mnie wydaje sie kosmiczna. Slyszalem o 70 zl za m2 ale 120 zl? prosze o Wasze wypowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...