
gossia
Użytkownicy-
Liczba zawartości
26 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez gossia
-
nam też nikt nie wróżył powodzenia w tej kwestii:) uwaga - bdzie bardzo długo! po pierwsze - warto poznać, choćby wstepnie mejlowo, wolontariuszy ze schroniska czy schronisk w Twojej okolicy. ja dosć często gościłam na forum dogomania.pl na tej częsci dotyczącej psów w potrzebie. jest tam kilka fantastycznych osób bardzo zaangażowanych w to co robią i to właśnie te osoby stosunkowo najwięcej wiedzą o tych psach którymi się zajmują. nie pracownicy schronisk! wolonatiusze ci od czasu do czasu wyławiają któregoś ze swoich podopiecznych i zaczynają o nim więcej na forum opowiadać. można zadawać pytania i liczyć na naprawdę szczere odpowiedzi. wolontariusz bardziej zależy na tym aby odpowiedni pies trafił na odpowiedniego właściciela niż aby w ogóle został wzięty przez byle kogo. przynajmniej znacznej większości z nich. można też napisać na priva do któregoś z wolontariuszy i powiedzieć jakie są Twoje oczekiwania - oni wówczas będą baczniej przyglądać się pieskom i szukać takiego, który Tobie najbardziej by pasował. (mówię tu rzecz jasna o cechach osobowościowych psów a nie o wyglądzie - myślę, że w takiej sytuacji to am wtórne znaczenie) to pierwszy etap, ale kto wie czy nie najważniejszy - tzn. wybranie odpowiedniego psa. ja pamiętam, że fakt aby pies nie był agresywny w stosunku do kotów był dla mnie najważniejszy, więc jak już zapadł mi w serce ten jeden bidul, to zanim do niego pojechałam prosiłam wolontariuszkę aby wystawiła 'naszego' psa na kontakt z kotami i go obserwowała. wiem o tym, ze to nie byłoby zgodne z psią naturą przejść całkiem obojętnie obok kota, ale chodziło mi tylko o to aby pies nieł wobec kotów agresywny. chciałam też, żeby nie był agresywny w ogóle... ale to inna sprawa:) przywieźliśmy go do domu (mamy to szczęście, że mamy dom z ogródkiem, ale rzecz jest do przeprowadzenia również w warunkach mieszkaniowo-blokowych) i zaczęliśmy akcję wedle wskazówek koleżanki zoo-psycholożki a) nie zaczynać od tego, ze pokazujemy psu kotka i mówimy popatrz, popatrz kotek i na odwrót... zwierzęta mają swój rozum i węch i czują czyjąś inną obezność. b) psy wchodząc do nowego stada mają na 99% skłonnosć do tego aby zaakceptować wszystkich uczestników stada, bez względu na to czy to pies czy kot. c) cały proces musi przebiegać łagodnie, etapami, a długość poszczególnych etapów zalezy od tego jakie postępu obserwujemy w zachowaniu zwierząt d) pierwszy etap to jakiś czas, kiedy zwierzeta nie widzą siebie nawzajem, aczkolwiek, jak mówiłam na pewno wiedzą o swojej obecności. czują ją. e) każde ze zwierząt początkowo ma teren, pokój, odgrodzony fragment pokoju, który jest tylko ich (osobny dla kotki, osobny dla psa) plus istnieje część wspólna na którą są wpuszczane na zmianę - oswajają się z zapachem ale ciągle jeśli poczują się zagrożone to w każdej chwili mogą się schronić na tym tylko ich terenie. f) z czasem - zaczynamy pokazywać jednemu i drugiemu zwierzęciu drugie zwierzę, ale w taki sposób, że jedno drugiego dogonić, pogonić powąchać nie może. my robiliśmy to przez okno. g) potem zwierzęta mogą się obserwować bez przeszkody w formie szyby czy innego płotka, ale staramy się odwracać ich uwagę od siebie. (my mamy coś takiego, że my jesteśmy dla psa najwazniejsi w tym sensie, ze jak się pojawiamy na horyzoncie ja lub mąż to on gna do nas na pieszczoty zostawiając wszystko inne na boku - myślę, że może psy ze schroniska tak mają jak już znajdą swoich ludzi) h) i potem powoli pozwalamy się na siebie natykac na wspólnym terytorium. tu początkowo trzeba mieć rękę na pulsie w sensie kontrolowania sytuacji. pies jest psem i ma straszną ochotę kota wąchnąć (początkowo:) bo teraz już nie), kot (przynajmniej nasz) wąchany być nie lubi więc rzucał się w ucieczkę, a pies jak to pies jak widzi cokolwiek uciekającego bedzie to gonić. niemniej jednak sytuacja jaka teraz powstała jest taka, że za zbyt intenywną chęć powąchania pies został skarcony fuknieciem i tego nie lubi z pewnością (pewnie bardziej odważny kot by nawet drapnął, ale nasza to tchórz straszny) i juz go nie ciągnie do wąchania. kotka poznała możliwości biegacze psa i już przed nim po prostu nie ucieka - wie, ze jak się będzie ruszała powoli lub wcale to nie wzbudzi zainteresowania. poza tym wie, że pies za szybko za nią nie poleci - już go rozeznała w tej mierze - jak mówiłam nasz pies nie jest pierwszej młodości. i jeszcze jedno, jeżeli pies za gwałtowanie naszym zdaniem startował do kotki to pierwszych kilka razy w odruchu lekko krzynkęliśmy aby go powstrzymać, ale tym samym powodowaliśmy jeszcze większe przestrasznie sytuacją kotki niźli psa. trzeba więc jego uwagę odwracac innymi sposobami - gwizdnięciem, przywołaniem do siebie, ale takim normalnym głosem, smakołykiem. zwierzęta sa mądre i potrafią sobie ustalić relacje między sobą. najważniejsze chyba to mieć psa, który nie jest kocim 'mordercą' a wówaczas nawet przeciętnie odważny kot (a nasz jest tchórzem i histeryczką jak mówiłam) ustawi sobie psa tak jak będzie chcial. w ostatnią sobotę pies polożył się przy moich nogach i nadstawił na łaszenia, a kotka, która również nie pogardzi pogłaskaniem podeszła do nas na ogległość 50 cm, tak, ze mogłam je głaskać jednocześnie. z pewnością nie kochają się te nasze zwierzęta, ale tolerują i nie zrobią sobie nic złego - to pewne! pies jest z nami od trzech miesięcy - wiec ja uważam to za bardzo szybki postęp w stosunku do tego co było na początku. i jeszcze chciałam napisać, że ponieważ my oboje z mężem pracujemy i nie ma nas niemal całymi dniami - to zaraz po tym jak wzięliśmy psa (sobota) wzięliśmy 5 dni urlopu aby móc w pełni kontrolować sytuację. co nie znaczy, ze siedzieliśmy ze zwierzakami non-stop. raczej dawaliśmy im sporo czasu na oswojenie się z stytuacją a sami znajmowlaiśmy się swoimi sprawami - ogród, remont, itp. przepraszam, że tak długo to wszystko - ale nie chciałam pominąć żadnego szczegółu. trzymam kciuki z całych sił za powodzenie całej akcji pozdrawiam, gosia ps. jeszcze opowiem Wam anegdotkę. kilka dni temu robiłam coś w ogródku, przy mnie leżał pies. w pewnym momencie na naszą działkę przyszwędał się kot sąsiadów. widziałam go, ale nie reagowałam. obserwowałam psa. i pies w pewnym momencie zobaczył kota, nie ruszył się, spojrzał na mnie - tak pytająco. więc ja mu mówię, że nie wiem co z tym zrobić, ale w sumie to nie jest nasz kot. takim normalnym głosem. na co pies z westchnieniem podniósł się i podtruchtał do kota celem obwąchania jedynie... kot rzecz jasna zwiał. do naszej kotki by się ruszył
-
och kochani, u nas jest już komplet od trzech miesięcy. tzn. jest kot, który był z nami już od dawno, od swojego dzieciństwa a od trzech miesięcy jest pies. ze schroniska. i to jak nam sie życie z nimi ułożyło zakrawa na cud! pies jest już starszym panem, ma około 12 lat, jak mówią schroniskowe dane, kotka jest starsza panią - ma około 10 lat i juz się zaakceptowały zupełnie. nikt nikogo nie gania, nie warczy, nie fuczy... jest odealnie, choć wymagało to od nas poczatkowo sporo pracy. dostałam kilka wskazówek jak postępować w takich sytuacjach od koleżanki, która jest zoo-psychologiem i dzięki jej radom naprawdę szybko, bo już po kilku tygodniach udało nam się zwierzaki oswoić ze sobą, choć wcześniej kotka jak widziała psa wkraczającego na naszą działkę uciekała gdzie pieprz rośnie i dłuuuugo nie wracała. pozdrawiam mocno, gossia
-
dziewczyny, popłakałam się ze śmiechu i ze wzruszenia jak czytałam ten wątek. mam podobny problem jak Jagna (nie z mężem lecz z chęcią wziecia psa ze schorniska). oboje z mężem jesteśmy przekonani, ze chcemy mieć psy. życie bez psa to nie życie. pustka straszliwa. psy będa psami schroniskowymi - no, po prostu... trzeba jakoś tym pism nieszczęściom pomagać. z tym, że mamy również kota. (wiem, że w normalnych warunkach kot sobie psa potrafi wychować) niestety nasza kicia jest kotem o złamanej psychice (nie wiadomo czemu poniewaz od małego wychowywała się najpierw z rodziną męża potem z nami). boi się wszystkiego czego można się przestraszyć na dźwięk głosu dziecięcego ucieka gdzie pieprz rośnie panikara i histeryczka tak by ją można było w skrócie opisać. psów również się boi panicznie, choć nie wszystkich. kiedy przychodzi do nas w odwiedziny suka sasiadów, z która 'zna się' przez całe życie - jest zero reakcji. rzecz jasna nie rzucają się sobie na szyję, ale nie ma uciekania, drapania ani paniki. z drugiej strony jak przychodzi do nas kotka sasiadów to nasza kotka ucieka. oddaje jej swoją miskę, znika... choć jest o dobrych kilka lat starsza. od kilku już miesięcy zastanawiam się jak przeprowadzić akcję zaadopotowania psa(ów) oraz przekonania kotki do takiego własnie pomysłu. wiem, ze dopóki nie spróbuję to nie będe wiedziała niemniej jednak NIGDY nie chciałabym aby nastapiła taka sytuacja, że będe zmuszona oddać psa, któremu już siebie obiecałam. takie coś nie wchodzi w grę. najbardziej się boję, ze kotka ucieknie (ma wolną rekę czy chce być w domu czy w ogrodzie). już pomyślałam, ze może raczej to owinny być suczki a nie psy... że może powinny już być kilkuletnie - bez szczeniackiej wariacji i chęci zaczepiania wszystkiego co się rusza... ale może się mylę. będę wdzięczna za każde słowo uwagi i porady. wszystkie Wasze doświadczenia, myśli... Jagna - daj znać jak twoje sprawy. jak rzecz sie potoczyła. Gafinka - jak będziesz mogła mi podać namiary na kogoś zaufanego ze schorniska, kto dobrze zna psy, któymi się opiekuje - będę wdzięczna. jestem z okolic Warszawy wiec rewir zostaje ten sam:) pozdrawiam, gosia
-
dzięki, dzięki! wolę środki chemiczne, ponieważ papierem idzie strasznie słabo:( nóżki i podłokietniki, i inne elementy są okrągłe lub zaokrąglane i to straszliwie utrudnia sprawę. jeszcze raz bardzo dziękuję pozdrawiam gosia
-
tak, tak finalnie myślałam o lakierobejcy... ale wcześniej... czy ta terpentyna czy też cokolwiek innego do zdejmowania powłok malarskich działa jak denaturat? ponieważ denaturatem już próbowałam:( i oczywiście nic. dzięki za pomoc pozdrawiam gosia
-
dzięki, dzięki! nawet nie przypuszczałam, że rozpętam taką dyskusję. chwastów bym nie chciała - rosły dotychczas i wyglądało to nieciekawie, zwłaszcza, ze rosły kępkami z prześwitamy ziemi. ławeczki też tam nie postawię bo orzech rośnie za garażem i w rogu działki... sama bym tam nie chciała siedzieć, nie mówiąc już o sadzaniu gości:) pozdrawiam gosia
-
bardzo Wam dziękuję! optymistyczne to nie było:) ale z konwaliami chętnie spróbuję! pozdrawiam gosia
-
kochani, wiem, ze rozmowy na temat orzecha odbywały się na tym forum już nie raz, ale konkretnej odpowiedzi/ podpowiedzi na nurtującą mnie kwestię jakoś nie znalazłam. może ktoś pomoże.... co posadzić pod dużym, rozłożystym orzechem? trawa - nawet ta pod ciemne miejsca nie chce rosnąć. kwestii do wziecia pod uwagę jest kilka, i jakoś nie potrafię sobie, przy tak skormnym doświadczeniu, z nimi poradzić: 1. kawałek ziemi jest naprawdę mocno zacieniony 2. jesienią liście spadają jakby ktoś im za to płacił - więc miejsce trzeba grabić 3. trzeba stamtąd również wygrzebywać orzechy 4. no i stystem korzeniowy orzecha jest tak rozbudowany, że strach wkopywać coś między obecne korzenie. jak Wy sobie z tym poradziliście? z góry dziękuję za wszelką pomoc gosia
-
kochani, mam do Was wielką prośbę o poradę. mam stare, ale lubiane fotele, któych nózki i poręcze pokrute są starą politurą. chciałabym to czymś zamalować, ale 1) nie wiem czym? 2) nie wiem jak i czy jest konieczne pozbycie się całkowite tej politury? papier ścierny na nią nie działa. a rzecz jest dodatkowo o tyle kłopotliwa, że nózki i poręcze są okrągłe w przekroju. będę bardzo wdzieczna za wszelki porady! pozdrawiam serdecznie gosia
-
dzięki, dzięki! znalazłam sposób. w miseczce rozpusciałam w wodzie trochę domestosa, a na plamy bezpośrednio nakapałam trochę cifa. i szorowałam, nawet nie tak mocno:) i nie tak długo szczotką. po kilkunastu minutach wszystką pianę i bród zebrałam czystą wodą (mop) i jest dobrze! polecam z całego serca. wielkie dzięki za wszystkie podpowiedzi. gosia
-
ale sznase są? dzięki za odpowiedź gosia
-
dzięki za odpowiedź! jeśli chodzi o warszawę i jej okolice to raczej zachodnai strona miasta:) na zwierzynieckiej jeszcze nie byłam więc chętnie zeksploruję... dac-ter jest okropny - traktuja detalisów jak dopust boży, nieuprzejmi, aroganccy, leniwi - coś strasznego. byłam tam dwa razy i za każdym razem zaciskałam zęby, zeby się przemóc i o coś zapytać. dawno nie wiedziałam tak źle zorganizowanego sklepu i obslugi (choć jak weszłąm pierwszy raz byłam zachwycona wyobrem!) musiałam sobie ulżyć w wyszukiwarkę wrzucałam, ale marne efekty. jeszcze raz dzięki i czekam na jeszcze gosia
-
no właśnie, mi poparał ceramikę... czy ktoś z Was wie jak to popaprzenie zmyć (czym?) zwykłe mycie podłogi nic nie daje;( pozdrawiam gosia
-
drodzy forumowicze, poradźcie mi proszę gdzie w Warszawie lub okolicach można kupić uchwyty do mebli kuchennych? zależy mi na uchwytach dwupunktowych o dosć szerokim rozstawie (do długich szuflad. będę bardzo wdzięczna za wszelkie porady! pozdrawiam gosia
-
sprawa nie jest pilna. tzn chciałabym to mieć z głowy jeszcze w tym sezonie robotniczym niemniej nie już zaraz. co do betonu - niestety - teraz służy on za wjazd, gdyby więc na nim położyć kostkę to całość wypadłaby dużo za wysoko w stosunku do reszty ogródka. dzięki raz jeszcze pozdrawiam gosia
-
dzięki wielkie za odpowiedzi, u mnie dodatkowo jest ten problem, że obecnie podjazd jest wybetonowany - stąd moje pytanie czy fachowcy ukłądający kostkę zajmują sie także zdejmowaniem takiego betonu. jeszcze raz dzięki gosia ps. Tomasz - a możesz polecić swoich fachowców? ewentualnie dać na nich namiary?
-
drodzy forumowicze, szukałam wśród historycznych postów, ale znalazłam info z 2003 roku, sądzę, ze wiele się mogło od tego czasu zmienić... powiedzcie mi ile, w okolicach Warszawy, kosztuje przeciętnie metr kwadratowy kostki brukowej przeciętnego gatunku, najprostszej. oraz ile kosztować może położenie takiego metra. i jeszcze mam zapytanie dotyczace prac przedkładzeniowych - czy standardem jest, ze ekipa mająca kłaść kostkę zdejmuje tę warstwę, która kostkę poprzedza czy też zaprasza się ich 'na gotowe'? z góry dziękuję za pomoc pozdrawiam gosia
-
a ja swoje drzwi (identyczny problem) potraktowałam diaksem z nasadką do papieru sciernego - tam gdzie powierzchnia sosunkowo duża i płaska, a w zakamarkach i kącikach - ręcznym heblem. bardzo fajne i wygodne urządzenie (moje odkrycie ubiegłego roku:). szlifowanie na gładko...a następnie wszystko pociągnęłam bejcą i lakierem bezbarwnym. pozdrawiam g.
-
bardzo dziękuję za podpowiedź. dotychczas odwiedzałam market leroy merlin i tam się ich dopatrzec nie mogłam. dziękuje raz jeszcze gosia
-
drodzy forumowicze, czy wiecie może gdzie, w okolicach stolycy mozna dostać zamknięte profile aluminiowe? takie o przekroju prostokąta bądź kwadratu? ile takie coś może kosztować? a druga seria pytać - czy moze istnieje jakis inny materiał, który tworzy takie zamknięte profile i równocześnie jest stosunkowo łatwy do obróbki tzn do wycinania w nim otworów oraz do łączenia? będę bardzo wdzięcza za pomoc. pozdrawiam serdecznie gosia
-
sne, ja też jakiś czas temu robił stolik z drewna, też z sosny. wszyscy mówią, że jest miękka, ale albo mi nie przeszkadzają jakieś drobne uszkodzenia, albo niewiele jej się dzieje... jeśli chodzi o malowanie - ja jestem fanką bejc - lub lakierobejc. na to zawsze jakieś zabezpieczenie jest potrzebne - czyli lakier. jeżeli zamierzasz stół ekploatować silnie na przykład obiadowo to spraw sobie jakiś mocniejszy lakier, który nie będzie odpryskiwał po postawieniu gorącej szklanki czy talerza. jeżeli ma to byc stolik-ława - to możesz sobie pozwolić na jakiś łagodniejszy, wodnorozpuszczalny lakier ekologiczny, który wygląda na drewnie znacznie ładniej (moim zdaniem) nie jest taki nachalny i nie śmierdzi... mam nadzieję, że pomogłam. pozdrawiam gosia
-
wielkie dzięki! spróbuję i tego i tego! pozdr. gosia
-
tak, pewnie abażur jest bardziej prawidłowym tu słowem, przepraszam za zmyłę... naprawdę myślisz, że wystarczy zaimpregnować zwykłe płótno? możesz mi podpowiedzieć jak takie impregnowanie przebiega? (jesli wiesz, rzecz jasna ) poza tym - materiał, który sobie wyśniłam był taki a'la plastik, ino nie plastik w wyglądzie czy dotyku. co to jest szkło wodne? nigdy nie spotkałam się z takim materiałem! dzięki za informacje, i czekam na jeszcze. pozdrawiam bardzo mocno gosia
-
Drodzy Forumowicze, bardzo proszę o pomoc! podpowiedzcie z czego najlepiej, nawygodniej i najestetyczniej można by było zrobić klosz (a raczej mały kloszek), które nie ulegałby stopieniu po 5 minutach od włączenia żarówki? chodzi mi po głowie taki materiał, sprzedawany w płachtach, w dotyku przypominający grube płótno, ale dość sztywny - niczym karton. i teraz nie wiem czy sobie takie cuś wymarzyłam, czy może można takie coś dostać. a jeśli tak - to jak to się nazywa i gdzie można to dostać. a jeżeli jest to moja mara senna - będę bardzo wdzięczna za poysły kloszowe inne... pozdrawiam serdecznie z góry dziękuję gosia
-
stolarz z okolic Warszawy
gossia odpowiedział gossia → na topic → Ogłoszenia drobne - szukam, sprzedam, kupię, oddam, zamienię
bardzo dziękuję za namiary, postaram się jeszcze dziś lub jutro z tym panem skontaktować! i nie ukrywam - czekam na jeszcze! pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego w nowym roku!