A u nas weterynarz powiedział: albo sterylizacja, albo kot padnie na serce. Dostała cieczki, tydzień nie jadła i nie piła, siedziała na parapecie i wyła z ponurą zajadłością.
Ot, potęga popędów...
No więc zrobiliśmy kotu kuku, a co ciekawsze, miejscowe kocurki się nie wykapowały, że jej panieństwo jest trzeciego sorta, i dalej śpiewały serenady na podwórzu.
Na szczęście przeprowadziliśmy się, kicia się zestarzała, więc mamy spokój (od absztyfikantów vel pridupników)