
Krótko, bo właśnie mamy przerwę w pracy. Wpadliśmy na obiadek. Zaraz Andrzej rzuci hasło powrotu do pracy.
Wczoraj mgła uwolniła nas od swojego towarzystwa jeszcze przed południem, więc nie musiałam toczyć bojów sama ze sobą i bez oporów dotarłam na działkę.
Za to pod wieczór moja dusza odczuwała niedosyt pracy. Trochę popracowaliśmy, potem pojechaliśmy oddać do składu nadmiar klejów do styropianu i siatki oraz starannie policzone kołki do styropianu. Po drodze Felusia zaczęła cichutko zawodzić, więc zawitaliśmy u mechanika. Zabraliśmy go na przejażdżkę. Z napięciem czekaliśmy na TEN odgłos. Cisza. Po dłuższej chwili, gdy napięcie sięgnęło zenitu, wreszcie odezwała się. Cichutko, nieśmiało, ale jednak. Próbowaliśmy oddać słowami mroczną atmosferę, którą wprowadzały tęskne zawodzenia Falusi podczas nocnej wyprawy do Krakowa. Mechanik chyba uwierzył, bo przejęty usiłował wydedukować, co to może być. Wróciliśmy. Poszedł skonsultować chyba z kolegami, wrócił po chwili i zażyczył sobie jeszcze jednej przejażdżki. Ruszyliśmy. Panowała absolutna cisza. Wstrzymując oddechy objechaliśmy Niepołomice dookoła. I nic - ani pisnęła! Jednak została zaproszona na dzisiejszy poranek do przeglądu. Rozebrana do naga, wyczyszczona i z powrotem poskładana (no, oczywiście tylko w podejrzanym fragmencie) w drodze powrotnej milczała. Zobaczymy, co będzie dalej.
Te przejażdżki zajęły nam wczoraj trochę czasu, więc po powrocie ze zdwojonym zapałem zabraliśmy się do pracy.
Dzisiaj wysprzątałam całą górę, kolejny raz zamiatając podłogi. Przez okno zauważyłam, że do domu sąsiadów podjechały samochody z logo ENIONu.
Idziemy na budowę. Radosne wieści później!
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 519 wyświetleń