Na temat uciążliwości mieszkania w blokach pisano już wiele razy. Dla tego nie będę się rozpisywać na ten temat.Ale ostatnio doprowadzają mnie do szału nawet nocne rozmowy,śmiechy młodzieży,wycie sąsiadki za ścianą(słychać każde słowo) Nawet na kibelku np. po grochówce nie można posiedzieć bezstresowo.Zewsząd słychać jakies dzwięki(wieczne remonty,awantury)Pewnie powiecie ale ludzie maja problemy. Czy ja już świruje czy co?