Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Aisa

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    11
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Aisa

  1. Aisa

    Nie róbcie kominków w domu:)

    Witajcie, nie czytałam całego wątku, ale wtrącę swoje trzy grosze. Przez 10 lat użytkowałam kominek z wkładem. Grzało kiedy się paliło, potem szybko się wychładzał. Spalał duże ilości drewna. To taka niszczarka do drewna i kotłownia w salonie. Od 10 lat, w nowym domu mam dwa piece ze steatytu. Jeden 1,6 tony w salonie, drugi to kuchnia z płytą żeliwną ok. 600 kg. W ciężkim piecu ze steatytu pali się szybko 2-3 godziny dziennie, dwa - trzy wkłady drewna do niedużej komory. Masa pieca rozgrzewa się do nawet 100 stopni na ścianie pieca na wysokości paleniska, reszta ma ok 70 Stopni C (mierzyłam ostatnio z ciekawości). Piec oddaje ciepło przez dobę. Na zasadzie ciężkich pieców kaflowych. Nie trzeba prądu, działa niezawodnie, dobrze nagrzewa się drewnem iglastym. Ma wbudowany piekarnik i pieczeń tylko tam robię. Mam ławę maskującą rurę spalinową i na niej suszę w koszykach np. orzechy, makaron, grzyby i ... grzeję swoją zmarznięta pupę. Przy dodatnich temperaturach ogrzewam ok. 60m2 parteru i (nied)ogrzewam sypialnię na poddaszu (przez otwór na schody). Na etapie budowy domu można ustawić większy piec centralnie, ze ściankami w różnych pomieszczeniach. Ściana kominowa też grzeje. Kuchnia w kuchni jest nieoceniona (i bardzo tania w eksploatacji) np. przy większym gotowaniu, jak prądu braknie (raz uratowała mi przyjęcie świąteczne), przy robieniu powideł itp., jak trzeba dogrzać kuchnię. Zagotowuję czajnik wody w 15 minut od rozpalenia. Czasy mamy niepewne, dostawy prądu też, inne paliwa są spekulacyjnie drogie i lepiej nie będzie. Drewno jeszcze jest dostępne i można zrobić zapas na kilka sezonów. Tak więc z pieców jestem bardzo zadowolona. Niestety ich cena była i jest niemała, ale było to moje marzenie i inwestycja bardzo się sprawdza. Mamy też c.o.- podłogówka na parterze i grzejniki na poddaszu, i kocioł na pellet. Obecnie węgla brak i drogi, pellet bezczelnie drogi (1.000 zł plus transport od 100 zł wzwyż za paletę), ten nieco tańszy jest robiony z toksycznych odpadów z płyt z zakładów meblarskich. Musimy wreszcie kupić opał do kotła. Przy wyborze dodatkowego ogrzewania trzeba też szerzej spojrzeć również na kwestie bezpieczeństwa rodziny w przyszłości - niezawodne ogrzewanie i gotowanie. Ciepłej zimy Wam życzę Joanna
  2. 1/ Roman Tabak z Brzegu Dolnego - murarz partacz, "wielki " przedsiebiorca z 4 chłopkami z łapanki: 2 na mojej budowie i 2 na innej symulowali robotę a sam pojechał na wakacje. W 3 miesiące miał postawić stan surowy otwarty a ledwo zrobił stan zerowy. Bałagan taki zrobił na budowie, że przez 6 miesięcy dosprzątać się nie możemy. Na połowie domu wymurował wieniec o 0,5 m za nisko - niezgodnie z projektem. Do tego i mnóstwa innych błędów w sztuce budowlanej dopuścił 2/ Janusz Jędruszek - kierownik budowy z Wrocławia. Był generalnie tylko od wpisów do dziennika budowy. Jak wzięłam w końcu rzeczoznawcę, aby się upewnić co do błędów na mojej budowie, to się przeraziłam. Jak wysłałam pismo do p. Jędruszka z listą wad, to się obraził na mnie i zrezygnował z dalszej współpracy. Niestety poprawki po tych panach kosztowały mnie dobrych kilkanaście tysięcy, więc czeka mnie dochodzenie kasy przed sądem. 3/ Waldek Michalak - dekarz z Wrocławia - a od mojego dachu - też i cieśla. Ten gość to katastrofa. Uczył się ciesielki na moim skomplikowanym dachu - jak się po czasie dowiedziałam - więc ... mam nowy dach 400m2 do przekładki, bo zrobiony byle jak i przecieka. Nawet dachówki zakładkowe nie porafił poukładać, aby powchodziły w zakładki ... 4/ Józef Wołkowski - elektryk z okolic Miękini - "nie ma żadnego problemu" - pracuje w "energetyce" na tym terenie i wszystkie matołki myślą, że tylko on im zrobi dobrze elektrykę. Niestety też w to uwierzyłam. Zwodził mnie miesiącami, wreszcie wieczorami kleił przewody klejem na gorąco, a że było zimno, to przewody generalnie dyndały - co tynkarzy do szewskiej pasji doprowadzało, więc na budowie iskrzyło. Z braku gipsu kleił przewody na klej do styropianu, który napęczniał od wilgoci z tynku i tynkarze mieli "powtórkę z rozrywki". Nie stawiał się w terminie, roboty stały, tynkarze wreszcie sami powydłubywali spod tynku puszki zlicowane z pustakami; dziś się na mnie obraził i porzucił moją budowę. Każdy z kim na jego temat rozmawiam, to mówi to samo: ponabierał robót i u każdego rozgrzebał. Czy budowanie nie może być przyjemnością ??? Pozdrawiam Joanna
  3. Nieletnia była pod opieką sądu rodzinnego i kuratora społecznego. Teraz jest już od miesiąca pełnoletnia i muszę ją chyba uświadomić, jak działali na jej niekorzyść. Trzymali ją na siłę w naszym lokalu, podczas gdy domek, którego jest współwłaścicielką stoi pusty. Została urzędowo wymeldowana od nas i postępowanie administracyjne wykazało, że się wyprowadziła sama, choć bez gratów. Gdyby ją kurator zameldował w jej domu, to miałaby gdzie mieszkać (teraz jest chyba w ośrodku opiekuńczym, bo ojciec tez nie żyje). Jak rodzinka jej sprzeda dom, to wyląduje pod mostem ... no chyba że sąd uzna, że u nas (odpukać!). Pozdrawiam serdecznie
  4. Tak jak to opisałeś, to można zrobić w państwie prawa. Ostatnio krewna z USA opowiadała, że jak lokatorowi wygasa umowa najmu i nie chce się wyprowadzić, to wyprowadza go szeryf po jednym telefonie właściciela lokalu. Znajomy, który ma kilka mieszkań na wynajem i lokator mu nie płaci, to pod jego nieobecność przejmuje mieszkanie i pilnuje (ochroną), aby lokator się tam nie dostał. Ruchomości zabezpiecza na poczet długu. Jak lokator spłaci mu dług, to może odebrać swoje graty. Nie wiem jak by wezwana policja zareagowała, ale chyba lokatorów nie melduje. Robi to jednak bezprawnie, bo od eksmisji w Polsce jest komornik i basta. A komornik musi mieć kwita z sądu czyli nakaz eksmisji z klauzulą wykonalności. Ja nie mogę wywalić starych, śmierdzących gratów po nieletniej, która wyprowadziła się półtora roku temu do ojca. Nie mogę uznać, że zostały np. porzucone, bo sąd wstrzymał eksmisję tychże - bez podstawy prawnej, no ale sądy są niezawisłe ... Zawiesił też sprawę o zapłatę za bezumowne zajmowane pomieszczeń (jakieś 60m2) z tymi gratami, bo trzeba najpierw zbadać może nieletnia miała jednak z jakąś umowę (?!). Sąd odwoławczy podtrzymał tą decyzję, bo przecież mogła mieć te pomieszczenia użyczone nieodpłatnie (!?) przeze mnie. Jak widać u nas daleko do państwa prawa. I tak sprawy ciągną się latami, ja nie władam swoją własnością, nieletniej dług rośnie, ja podatki płacić muszę i się modlić, aby się strop nie zawalił itp. Remontu nie mogę wykonać i sami mieszkamy już prawie jak lumpy. Gości od roku nie zapraszamy. Tak więc zgodnie z polskim prawem mogę tylko czekać. Niestety ze względu na męża profesję nie mogę tej sprawy załatwić po swojemu...
  5. Zanim kupiłam to mieszkanie, było ono też własnością prywatną. Lokatorzy nie mieli nigdy prawa to tego lokalu, bo właścicielki same chciały tam zamieszkać, ale nie udało im się lokatorów wyeksmitować. Nie zgadzały się na żadne remonty nieruchomości wspólnej, bo już były tak zmęczone tą sytuacją, że chciały, aby się ten dom wreszcie zawalił. I pewnie by się i tak stało, gdybyśmy nie musieli tam mieszkać. Zabraliśmy się za niezbędne remonty: dachu (dziurawy jak sito), izolacji poziomej, drenów (woda stała w piwnicy), części tynku (przesiąkał) i ... mieliśmy kilka spraw w sądzie o zapłatę za połowę kosztów remontu przeciwko współwłaścicelkom. Wreszcie za długi i dopłatę sprzedały nam swoje mieszkanie z "inwentarzem", które choć było ich własnością przez ponad 20 lat nigdy nim nie dysponowały. Jak ZE ciągnął swoje "druty" po murze mojego domu (bez zezwolenia mojego ani właścicielek góry) to zabrakło mi odwagi, aby ich pogonić z mojego ogródka, jak tam wjechali swoim dużym autem z wysięgnikiem. Awantury i pisma do ZE po fakcie niczego nie dały. No właśnie, jak to jest z własnością ZE na MOIM domu ? Dlaczego nie mogę im kazać zabierać się z ich "zabawkami" z mojej własności ?! Bez względu na tytuł prawny do zajmowania lokalu, umowa czy zajmowanie bezumowne, zapłata za zajmowany lokal się należy. I tej domagaliśmy się od osób tam mieszkających. Jedną sprawę w sądzie już wygraliśmy, następna jest w trakcie. Nie było sensu podpisywać umowy najmu, bo sami chcemy korzystać z tego lokalu. Lokatorzy nigdy nie płacili i płacić nie chcieli. Zdewastowali lokal dokumentnie. Wysłałam dziś dwa pisma do ZE na radą Marcina714, aby zabierali się ze swoimi "drutami" z mojej nieruchomości oraz aby odłączyli zasilanie lokalu, bo instalacja zagraża życiu, napisałam też do lokatora, aby zaprzestał używania jakichkolwiek urządzeń elektrycznych do czasu wymiany instalacji elektrycznej. Może nie pójdę siedzieć, jak go prąd "popieści" Wszystkim dziękuję za rady, trzymajcie za nas kciuki !
  6. Ładnie, pięknie. A jak nazwiesz zmuszanie mnie do utrzymywania na swój koszt pasożytów społecznych ? Na jakiej podstawie twierdzisz, że mnie na to stać i nie mam co z ciężko zarabianymi pieniędzmi robić ? Zdaje się jest to zadanie Gminy. Tylko Gmina też mu nie chce wynająć lokalu ze swoich zasobów, bo on ma zaległości czynszowe; zasądzone kilkanaście tysięcy zł, które stale rosną. Gmina też nie jest "Caritasem". Mój dziki lokator ma dochody z renty i dorabia sobie chałupniczo. Nigdy w swoim życiu nie płacił za mieszkanie i nikt mu nic nie zrobi. W Polsce nie ma eksmisji na bruk. Kto raz gdzieś zamieszka, to prawo go chroni dożywotnio. Szkoda, że nie na koszt ustawodawcy tylko osób prywatnych, wbrew ich woli. Dziękuję za Twoją cenną radę! Zaraz piszę do ZE stosowne pismo.
  7. Sprawa eksmisyjna w toku od dwóch lat i sąd nie zdążył jeszcze wyznaczyć pierwszego terminu rozprawy. Dziki lokator mieszka sobie od prawie 30 lat w tym lokalu, nie płaci za NIC. No przesadam, płaci za prąd 6 zł miesięcznie a wszystko ma na prąd i zimą chodzi po mieszkaniu boso. Energetyka swierdziła już dwukrotnie u niego kradzież prądu i - nic. Inspektorzy dogadali się z nim i nie nie zająknęli się w protokole o obejściu licznika. Lokal ten kupiliśmy razem z nim dwa lata temu. Kupiliśmy po prostu drugą połowę domu (rudery) w którym mieszkaliśmy na parterze, niemal za długi wynikające z poniesionych przez nas nakładów na remonty na nieruchomości wspólnej. Udało się nam odciąć pasożytowi wodę, gdy się dowiedzieliśmy w "wodociągach", że nam jako właścicelom nieruchomości rośnie dług na zużytą wodę według wskazań licznika lokatora, który nie płaci rachunków. Teraz nie wiem jak ociąć prąd. Może powinnam kazać płacić "energetyce" np. za korzystanie ze ścian mojego domu, którędy przeprowadzili sobie swoją linię zasilającą i powiesili licznik, na co nie mieli zgody. Powiesili pomimo swojego protokołu pokontrolnego nakazującego wymianę kompletnie zdewastowanej poniemieckiej instalacji. Jest to też ich samowola budowlana, ale sprawa opisana i skierowana do Powiatowego Nadzoru Budowlanego jak na razie niczego nie wniosła. Straż pożarna - tez nie od tego. Rzecznik Praw Obywatelskich nasyła mi Sanepid i nachętniej nakazałby mi z powrotem doprowadzić pasożytowi wodę. Wkurzająca jest moja bezsilność jako właściciela nieruchomości. Muszę mieszkać ze świadomością niesprawnej instalacji elektrycznej nad głową. Może macie jakiś absurdalny a skuteczny sposób za załatwienie tej sprawy ? Bo normalnie to w Polsce nic się nie da.
  8. Temat dość nietypowy: kilka lat temu energetyka podłączyła licznik prądu dzikiemu lokatorowi na piętrze prowadząc przewód napowietrzny po murze domu, którego byłam współwłaścicielką - bez zgody właścicieli lokalu. Obecnie cały dom jest już mój (piętro też) ... dziki lokator też. Instalacja elektryczna w lokalu, który on zajmuje jest w fatalnym stanie, ja nie mam tam dostępu. Jak zmusić "energetykę" do odcięcia dostaw prądu do tego lokalu i zabrania ich licznika z mojej własności ? "Energetyka" mi mówi, że nic mi do tego, bo umowę mają z lokatorem a nie ze mną. To już nie mam prawa zupełnie decydować o swojej własności ? A przecież mam ustawowy obowiązek dbania o stan techniniczny nieruchomości. Może ma ktoś jakiś pomysł ??? Proszę pomóżcie.
  9. Z dużą nadzieją czytałam ten wątek i ... nic Sąsiadka Bźdźągwa miała kota, który łaził gdzie chciał i pewnie sikał, gdzie chciał. Pewnego dnia przyszedł z obciętym ogonem... Współczułam kotu i sąsiadce. Po kilku latach moja sunia zestarzała się i przestała zauważać koty na swoim podwórku. Wtedy zrozumiałam desperację któregoś z naszych sąsiadów. Sama - Wam pierwszym się przyznaję - złapałam kiedyś cudzego kota w swoim garażu i wywiozłam - za rzekę. Nie wrócił. Okazał się być kotem Donosicielki. Innych wyłapać nie potrafię. Mam już drugiego psa, ale nie wie co to koty. Jak zrobić z psa "psa na koty" ? Też mam marniejące iglaki, obsikane koła samochodu i drzwi garażowe. W właścicielem kota nie pogadasz "przecież to normalne, że kot chodzi swoimi drogami i nie załatwia się na własnym podwórku" Pozdrawiam serdeczie rozsądnych miłośników zwierząt Aisa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...