-
Liczba zawartości
26 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez Ćma
-
Acha i wygląda na to, że domek będzie mniej więcej (ale bardziej więcej), taki: http://farm5.static.flickr.com/4117/4750666706_81949406d9_b.jpg Jakieś 130m kw.
- 7 odpowiedzi
-
To ja się chciałam przywitać i pogratulować decyzji o budowie, a przede wszystkim tak rozsądnego i "niepsiego" podejścia do hodowli. Sama hoduję koty (norweskie leśne) i czuję ogromną ulgę, jak czytam Twoje posty. W końcu nie muszę się napinać, że ktoś znowu mnoży zwierzynę bez sensu, pomysłu, ładu i składu. Ufff. Trzymam mocno kciuki, żebyście się mogli szybko przeprowadzić do nowego propsiego lokum. My właśnie szukamy działeczki w tej części Szczecina, tylko bardziej do góry, powyżej Dobrej. Będę podczytywać nadal i kibicować Waszym poczynaniom.
-
No i mi się coś pochrzaniło. Mam dwa takie same wpisy... Ciekawe dlaczego nie mam uprawnień, żeby kasować własny wpis?
-
A czas sobie płynie... Wszystko się zmienia. Kryzys przychodzi i odchodzi. Chęci pozostają. Plany nam się pozmieniały i postanowiliśmy sprzedać naszą cudną działeczkę pod Poznaniem, na rzecz jakiejś innej, niemniej cudnej pod Szczecinem. Jeśli ktoś reflektuje na 1814 m kw działki budowlanej (media przy granicy działki) między Poznaniem a Gnieznem, to zapraszam. Działeczka jest śliczna, w przesympatycznej wioseczce, żal się z nią rozstawać. Serce boli. Dlatego oddamy w dobre ręce. Następczyni jeszcze niezlokalizowana. Ale powoli namierzamy okolice.
-
A czas sobie płynie... Wszystko się zmienia. Kryzys przychodzi i odchodzi. Chęci pozostają. Plany nam się pozmieniały i postanowiliśmy sprzedać naszą cudną działeczkę pod Poznaniem, na rzecz jakiejś innej, niemniej cudnej pod Szczecinem. Jeśli ktoś reflektuje na 1814 m kw działki budowlanej (media przy granicy działki) między Poznaniem a Gnieznem, to zapraszam. Działeczka jest śliczna, w przesympatycznej wioseczce, żal się z nią rozstawać. Serce boli. Dlatego oddamy w dobre ręce. Następczyni jeszcze niezlokalizowana. Ale powoli namierzamy okolice.
- 7 odpowiedzi
-
W ramach dokształcania budowlanego, pojechałam na targi do Poznania. Nogi to miałam nie powiem już gdzie, bo wbiły mi się naprawdę głęboko, a obejrzałam może z 1/3 wszystkiego. Nazbierałam dwie tony makulatury, którą teraz wnikliwie studiuję http://www.pic4ever.com/images/reading.gif" rel="external nofollow">http://www.pic4ever.com/images/reading.gif. No i wyrwałam z gardeł innym zwiedzającym pana, który najprawdopodobniej wybuduje nam dom. http://www.pic4ever.com/images/47b20s0.gif" rel="external nofollow">http://www.pic4ever.com/images/47b20s0.gif Po powrocie do domu wpadłam oczywiście w budowlaną, czarną rozpacz, bo wyobraziłam sobie te stosy i góry pieniędzy, których będziemy potrzebować, żeby nasze marzenie się spełniło. No i trzeba te stosy i góry skądś wziąć... A i projekt się musi przeprojektować, bo pomieszczenia gospodarczego nam nie starczy. Czyli co? Czyli Kasia siedzi i przerysowuje. A już myślalam, że wszystko jest tak, jak trzeba. http://www.pic4ever.com/images/shame.gif" rel="external nofollow">http://www.pic4ever.com/images/shame.gif Jednym słowem targają mną skrajne emocje. Oszaleję jak nic.
-
W ramach dokształcania budowlanego, pojechałam na targi do Poznania. Nogi to miałam nie powiem już gdzie, bo wbiły mi się naprawdę głęboko, a obejrzałam może z 1/3 wszystkiego. Nazbierałam dwie tony makulatury, którą teraz wnikliwie studiuję http://www.pic4ever.com/images/reading.gif. No i wyrwałam z gardeł innym zwiedzającym pana, który najprawdopodobniej wybuduje nam dom. http://www.pic4ever.com/images/47b20s0.gif Po powrocie do domu wpadłam oczywiście w budowlaną, czarną rozpacz, bo wyobraziłam sobie te stosy i góry pieniędzy, których będziemy potrzebować, żeby nasze marzenie się spełniło. No i trzeba te stosy i góry skądś wziąć... A i projekt się musi przeprojektować, bo pomieszczenia gospodarczego nam nie starczy. Czyli co? Czyli Kasia siedzi i przerysowuje. A już myślalam, że wszystko jest tak, jak trzeba. http://www.pic4ever.com/images/shame.gif Jednym słowem targają mną skrajne emocje. Oszaleję jak nic.
- 7 odpowiedzi
-
Cisza, bo nic się nie dzieje.
-
Dziękuję za zaproszenie. Będzie mi bardzo miło. Stawiam wszystkim herbatkę. http://www.pic4ever.com/images/kaffeetrinker_2.gif Zielona, jaśminowa może być?
-
Ja nie wiem czy tak mogę, bo tu zupełnie obca jestem i normalnie się czuję jakbym kogoś podsłuchiwała, ale chciałam się tylko pochwalić, że w końcu przeczytałam cały dziennik Nefer. I jestem z siebie dumna. A tak w ogóle to biję czołem w podłoże i zazdroszczę siły charakteru.http://www.pic4ever.com/images/worship.gif Bo ja to cienki Bolek jestem.http://www.pic4ever.com/images/hanghead.gif
-
Chyba się nie mylisz Chyba to rzeczywiście jej ślub i chyba rzeczywiście jej wybór I chyba rzeczywiście jest dorosła i sama decyduje o tym, w co sie ubiera przecież nie chodzi o to, żeby ją zatrzymac (może jednak ktoś tam pojedzie i nie dopuści do czarnego ślubu? ) tylko żeby wyrazić opinię. Własną. Bo zapewne opinia zupełnie jej nieznanych ludzi na forum Muratora, jest dla niej ogromnie ważna. Tym bardziej, że to nie ona założyła ten wątek.
-
Nie wiem. Może się mylę. Ale to chyba jej ślub? Co tu inni mają do zgadzania się albo nie? Jest na tyle dorosła żeby mieć drugie dziecko i drugiego męża w drodze to chyba jest na tyle dorosła, żeby wybrać sobie sukienkę? Chce, to niech idzie ubrana w palmowe liście.
-
Dziękuję. Nieskromnie (w ich imieniu), powiem, że wiem.
-
A jak to się wszystko zaczęło? Dawno, dawno temu. Za górami, za lasami. Żyło sobie dwoje młodych ludzi. Znali się prawie całe życie, a w końcu pewnego dnia wzięli ślub. Oprócz zwykłych małych zmartwień, których pełno na świecie, mieli jedno duże. Mieszkali w dwóch różnych miastach. Właściwie nie powinni narzekać, bo mieli własne, duże mieszkanie. Mieli kochającą rodzinę. Mieli koty, które wyciągały pomocną łapę w trudnych chwilach. Ale siebie mieli tylko dwa dni w tygodniu. Wytrzymali tak osiem lat i stwierdzili, że tyle wystarczy. Zapytali koty, które zawsze im pomagały, czy można coś na to poradzić? Koty rozegrały partyjkę szachów na dobry początek i po długiej naradzie postanowiły pomóc. Uradziły, że przenoszenie się z centrum jednego dużego miasta, do centrum drugiego dużego miasta jest głupie. Nie ma woliery i w ogóle żadna radość. A skoro już postanowiły pomóc swoim ludziom, to chciały pomóc również sobie. Znalazły więc działkę, daleko od wielkiego miasta, na wsi. Gdzie będzie wystarczająco dużo miejsca na ich wolierę, a powietrze będzie pachniało wszystkim tym, czym pachnie powietrze w lesie. Pani się ucieszyła. Pan też. Po czym państwo udali się do banku, żeby pożyczył im pieniądze na ich własny kawałek łąki. Takim to sposobem, dwoje ludzi i cztery koty (w tej chwili pięć ), stało się posiadaczami ziemskimi i postanowiło zbudować drewniany dom na wzór tych z ojczyzny czterech kotów.
-
A jak to się wszystko zaczęło? Dawno, dawno temu. Za górami, za lasami. Żyło sobie dwoje młodych ludzi. Znali się prawie całe życie, a w końcu pewnego dnia wzięli ślub. Oprócz zwykłych małych zmartwień, których pełno na świecie, mieli jedno duże. Mieszkali w dwóch różnych miastach. Właściwie nie powinni narzekać, bo mieli własne, duże mieszkanie. Mieli kochającą rodzinę. Mieli koty, które wyciągały pomocną łapę w trudnych chwilach. Ale siebie mieli tylko dwa dni w tygodniu. Wytrzymali tak osiem lat i stwierdzili, że tyle wystarczy. Zapytali koty, które zawsze im pomagały, czy można coś na to poradzić? Koty rozegrały partyjkę szachów na dobry początek i po długiej naradzie postanowiły pomóc. Uradziły, że przenoszenie się z centrum jednego dużego miasta, do centrum drugiego dużego miasta jest głupie. Nie ma woliery i w ogóle żadna radość. A skoro już postanowiły pomóc swoim ludziom, to chciały pomóc również sobie. Znalazły więc działkę, daleko od wielkiego miasta, na wsi. Gdzie będzie wystarczająco dużo miejsca na ich wolierę, a powietrze będzie pachniało wszystkim tym, czym pachnie powietrze w lesie. Pani się ucieszyła. Pan też. Po czym państwo udali się do banku, żeby pożyczył im pieniądze na ich własny kawałek łąki. Takim to sposobem, dwoje ludzi i cztery koty (w tej chwili pięć ), stało się posiadaczami ziemskimi i postanowiło zbudować drewniany dom na wzór tych z ojczyzny czterech kotów.
- 7 odpowiedzi
-
Komentarze do Mojego Domku z Ogródkiem
Ćma odpowiedział majamp → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
No to ja jestem. Dalej jesteście ze swoimi pracami, niż my. Hic sunt dracones - dziennik Hic sunt dracones - komentarze -
Och, jak mi miło. Pierwszy, honorowy wpis. Wodę i prąd mamy właściwie na granicy działki. Teraz kończę projekt domku (czy już wspominałam, że jestem architektem wnętrz? ), nie mam jednak żadnych uprawnień budowlanych, więc wszystkie plany musi przerysować "na czysto" i podpisać architekt z uprawnieniami. A ciągle nam coś wypada i coś zmieniamy. Staram się ignorować wszystkie nowe gazety, które dostaję, żeby przypadkiem się czymś nie zainspirować. Do końca tygodnia powinnam się wyrobić z projektami i wtedy je wrzucę. Jeśli finanse pozwolą, to chcielibyśmy latem zacząć budowę. Pozdrawiam z mniej mroźnej północy.
-
No dobrze..., nie tylko dla naszych kotów budujemy ten dom. Dla nas to ucieczka z centrum miasta, gdzie latem nie słychać cykających koników polnych, gdzie ziemia nie pachnie po deszczu tak, że aż w głowie się kręci, gdzie komary wespół w zespół z meszkami nie obgryzają człowieka do kości... http://www.pic4ever.com/images/crazy.gif Będzie mi tylko żal jerzyków, bo na wsi to tylko jaskółki. Ale "as the Great Philosopher Jagger once Said: You can't always get what you want." Domek będzie drewniany, z bali, albo prefabrykowany, ale z drewnianą okładziną. Taki skandynawski, tylko nie w kolorze bornholmskiej (tudzież innej) czerwieni, a szaroniebieski, z białymi oknami i ciemno-grafitowym dachem. Jest już praktycznie narysowany, przerysowuję tylko ostatnie szczegóły, tak aby zmieścić w środku wszystko czego potrzebujemy do życia. Projekt będzie indywidualny, ok. 180m kw.
-
No dobrze..., nie tylko dla naszych kotów budujemy ten dom. Dla nas to ucieczka z centrum miasta, gdzie latem nie słychać cykających koników polnych, gdzie ziemia nie pachnie po deszczu tak, że aż w głowie się kręci, gdzie komary wespół w zespół z meszkami nie obgryzają człowieka do kości... http://www.pic4ever.com/images/crazy.gif Będzie mi tylko żal jerzyków, bo na wsi to tylko jaskółki. Ale "as the Great Philosopher Jagger once Said: You can't always get what you want." Domek będzie drewniany, z bali, albo prefabrykowany, ale z drewnianą okładziną. Taki skandynawski, tylko nie w kolorze bornholmskiej (tudzież innej) czerwieni, a szaroniebieski, z białymi oknami i ciemno-grafitowym dachem. Jest już praktycznie narysowany, przerysowuję tylko ostatnie szczegóły, tak aby zmieścić w środku wszystko czego potrzebujemy do życia. Projekt będzie indywidualny, ok. 180m kw.
- 7 odpowiedzi
-
*** - Dzień dobry - powiedział lis. - Dzień dobry - odpowiedział grzecznie Mały Książę i obejrzał się, ale nic nie dostrzegł. - Jestem tutaj - posłyszał głos - pod jabłonią! - Ktoś ty? - spytał Mały Książę. - Jesteś bardzo ładny... - Jestem lisem - odpowiedział lis. - Chodź pobawić się ze mną - zaproponował Mały Książę. - Jestem taki smutny... - Nie mogę bawić się z tobą - odparł lis. - Nie jestem oswojony. - Ach, przepraszam - powiedział Mały Książę. Lecz po namyśle dorzucił: - Co znaczy "oswojony"? (...) - Jest to pojęcie zupełnie zapomniane - powiedział lis. -"Oswoić" znaczy "stworzyć więzy". - Stworzyć więzy? - Oczywiście - powiedział lis. - Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. (...) Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu... Lis zamilkł i długo przypatrywał się Małemu Księciu. - Proszę cię... oswój mnie - powiedział. - Bardzo chętnie - odpowiedział Mały Książę - lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy. - Poznaje się tylko to, co się oswoi - powiedział lis. - Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie! - A jak się to robi? - spytał Mały Książę. - Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej... Następnego dnia Mały Książę przyszedł na oznaczone miejsce. - Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie posuwać się naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie, nie będę mógł się przygotowywać... Potrzebny jest obrządek. (...) W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział: - Ach, będę płakać! - To twoja wina - odpowiedział Mały Książę - nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił... - Oczywiście - odparł lis. - Ale będziesz płakać? - Oczywiście. - A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu? - Zyskałem coś ze względu na kolor zboża - powiedział lis, a później dorzucił: - Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie. Gdy przyjdziesz pożegnać się ze mną, zrobię ci prezent z pewnej tajemnicy. (...) A oto mój sekret – powiedział lis - Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu. Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis. - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. ( "Mały Książę" , A. de Saint-Exupery ) Dedykuję to wszystkim "posiadaczom" zwierząt i dzieci.
-
*** - Dzień dobry - powiedział lis. - Dzień dobry - odpowiedział grzecznie Mały Książę i obejrzał się, ale nic nie dostrzegł. - Jestem tutaj - posłyszał głos - pod jabłonią! - Ktoś ty? - spytał Mały Książę. - Jesteś bardzo ładny... - Jestem lisem - odpowiedział lis. - Chodź pobawić się ze mną - zaproponował Mały Książę. - Jestem taki smutny... - Nie mogę bawić się z tobą - odparł lis. - Nie jestem oswojony. - Ach, przepraszam - powiedział Mały Książę. Lecz po namyśle dorzucił: - Co znaczy "oswojony"? (...) - Jest to pojęcie zupełnie zapomniane - powiedział lis. -"Oswoić" znaczy "stworzyć więzy". - Stworzyć więzy? - Oczywiście - powiedział lis. - Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. (...) Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu... Lis zamilkł i długo przypatrywał się Małemu Księciu. - Proszę cię... oswój mnie - powiedział. - Bardzo chętnie - odpowiedział Mały Książę - lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy. - Poznaje się tylko to, co się oswoi - powiedział lis. - Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie! - A jak się to robi? - spytał Mały Książę. - Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej... Następnego dnia Mały Książę przyszedł na oznaczone miejsce. - Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie posuwać się naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie, nie będę mógł się przygotowywać... Potrzebny jest obrządek. (...) W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział: - Ach, będę płakać! - To twoja wina - odpowiedział Mały Książę - nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił... - Oczywiście - odparł lis. - Ale będziesz płakać? - Oczywiście. - A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu? - Zyskałem coś ze względu na kolor zboża - powiedział lis, a później dorzucił: - Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie. Gdy przyjdziesz pożegnać się ze mną, zrobię ci prezent z pewnej tajemnicy. (...) A oto mój sekret – powiedział lis - Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu. Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis. - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. ( "Mały Książę" , A. de Saint-Exupery ) Dedykuję to wszystkim "posiadaczom" zwierząt i dzieci.
- 7 odpowiedzi
-
Wiesz, to naprawdę jest kwestia wychowania. Moje nie łażą po stole, jak jem. Czasem próbują. Ale wiedzą, że nie można. To jest sytuacja analogiczna do wychowywania dzieci, tylko że koty pozostają mentalnie na poziomie rozbrykanego trzylatka, który cały czas sprawdza na ile sobie może pozwolić. I to nie chodzi o to, że jestem jakimś brutalnym potworem. Pozwalam swoim kotom na wiele. Mogą chodzić po meblach. Nie mogą po stole. Nie jedzą nam z talerza (zresztą zgodnie uważają, ze ludzkie żarcie jest niejadalne). Drapią drapaki. Kłaczą nieziemsko. I kochają. Bardzo kochają. Hic sunt dracones - dziennik Hic sunt dracones - komentarze
-
Bo jest za niski. Kot musi sie wyciagnąć przy nim. a wiesz, że tego nie brałam pod uwagę ? bo kanapy podrapane są wszędzie, nie tylko wyżej, więc myślałam, że to nie to ... drapaki wszelakie nie zainteresowaly moich wisusów, mimo pokaźnych kształtów - wygląda na to, że nie lubią czegoś, co zostało specjalnie dla nich przygotowane i wolą tak zadziałać ad hoc Przepraszam, że ja się tak wtrącam. Ale z tym drapaniem to jest tak. 1. Koty pocą się na łapkach, drapanie znaczy ich zapachem meble/drapaki/cokolwiek drapią. Dlatego nowy kot wpuszczony do domu, w którym mieszkał inny, jak po sznurku pójdzie drapać to samo,co poprzednik. 2. Kocie pazury złuszczają się jak skóra węża, co swędzi, a drapanie pomaga pozbyć się starej warstwy wierzchniej. 3. Przykuwa uwagę człowieka. Koty jak dzieci, czasem robią czego im nie wolno, tylko po to, żeby ukochany człowiek się nimi w końcu zainteresował. Jednym słowem mogiła. Drapania się nie oduczy, tak jak oddychania. Jest jednak nadzieja. Koty są bardzo pojętne, ale uczą się na zasadzie "lustra" powiększającego, że tak powiem. Co dostają, oddają dwukrotnie. Gonienie i krzyki drapania nie oduczy. Za to spokojne przenoszenie do drapaka, za każdym razem, gdy delikwent zaczyna niszczyć nam meble, działa. Trzeba przynieść, samemu podrapać pazurami drapak, przyłożyć kocie łapki i podrapać nimi chwilę i baaardzo mocno chwalić kotka. Po jakimś czasie kot łaknący naszej uwagi i pochwały sam będzie biegł do drapaczka. Tylko trzeba być śmiertelnie konsekwentnym w przenoszeniu i chwaleniu. No i drapak musi być na takiej wysokości, żeby kot mógł się wyciągnąć przy drapaniu na całą swoją wysokość. Musi też być solidnie przymocowany, na przykład do ściany, żeby się nie bujał, bo koty tego bardzo nie lubią. Przepraszam za wtręt w dyskusję. Jakby co służę dalszymi radami, bo to temat rzeka. Acha. Moje koty nie drapią mebli. Tak je dobrze wychowuję. Hic sunt dracones - dziennik Hic sunt dracones - komentarze
-
Kilka letnich zdjęć: Północ http://upload.miau.pl/show.php?u=3/164768" rel="external nofollow">http://upload.miau.pl/3/164768m.jpg Południe http://upload.miau.pl/show.php?u=3/164770" rel="external nofollow">http://upload.miau.pl/3/164770m.jpg Wschód http://upload.miau.pl/show.php?u=3/164766" rel="external nofollow">http://upload.miau.pl/3/164766m.jpg Widoki z północy na południe i drogę dojazdową http://upload.miau.pl/show.php?u=3/164772" rel="external nofollow">http://upload.miau.pl/3/164772m.jpg A tu jeszcze inspektorka nadzoru. http://upload.miau.pl/show.php?u=3/164774" rel="external nofollow">http://upload.miau.pl/3/164774m.jpg http://upload.miau.pl/show.php?u=3/164776" rel="external nofollow">http://upload.miau.pl/3/164776m.jpg http://upload.miau.pl/show.php?u=3/164778" rel="external nofollow">http://upload.miau.pl/3/164778m.jpg Jane Marple Dwa Susy*PL - Kotka Norweska Leśna. Dziewczynka naszej hodowli. Bo mamy hodowlę tych przemiłych kotów ( http://www.dwasusy.pl" rel="external nofollow">http://www.dwasusy.pl ). I jak wielu przed nami i wielu po nas, budujemy dom z myślą o zwierzętach będących członkami naszej rodziny.