Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

wiewióra1976

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    906
  • Rejestracja

Wpisy blogów dodane przez wiewióra1976

  1. wiewióra1976
    No rany, bobym zapomniała!
    Na działce juz nie ma lasu. W pogodną sobotę 2 tygodnie temu mój tata, mąż i trzech super robociarzy wykarczowało w pień wszystko poza romantyczną brzózką z frontu (serdecznie odradzaną przez tych, co grabia liście), krzakiem dzikiej róży, dzikiego bzu i bardzo małym orzechem włoskim.
    Łyso się zrobilo i jakoś tak smutno. No i nowi sąsiedzi życzliwie poinformowali nas o fakcie, że na naszą działeczkę całe lata zwożony był gruz. Na razie nie widać pod trawą. Zobaczymy, co dalej.
  2. wiewióra1976
    Teraz powinny się wyswietlić rzuty i elewacje ale się nie wyświetlą. Z kilku powodów:
    1. nie wiem, jak to zrobić
    2. mam mieszane uczucia, czy pokazywać całemu światu wnetrze przyszłego domu
    3. projekt juz klepnięty i na ewentualne krytyczne uwagi jest za późno.
    W każdym razie, kiedy trochę otrząsnęliśmy się z szoku, pomysł nam się spodobał. Dylemat pt. na dole potrzebujemy 20 m2 więcej niż na górze został rozwiązany przez dwa symetryczne trójkątne wykusze. W jednym mieści się wiatrołap z garderoba, a w drugim jadalna część pokoju dziennego.
    Ponieważ mielismy malo czasu, konsultacje przebiegały w szybkim, może zbyt szybkim tempie. W dodatku większośc zgłoszonych przez rodzinę i przyjaciół krytycznych uwag olalismy.
    Efektem jest projekt domu o powierzchni 165 m2 z wolnostojącym dwustanowiskowym garażem. I tenże projekt złożyliśmy w piątek w Urzędzie Miasta, wraz z całą kolekcją pozbieranych w międzyczasie papierków.
    Teraz czekamy na pozwolenie.
    Teraz wypadałoby rozejrzeć za kredytem.
  3. wiewióra1976
    Już nie szukamy projektu. Szukamy architekta. Oraz usiłujemy z grubsza okreslić o jaki styl nam chodzi. Ma być nowocześnie, wygodnie i niedrogo. Jakieś 150 m2 plus garaż. Styl? Kostka? Włoski (toskański)? Stodółka (dwuspadowy dach nad piętrem)?
    Szukanie architekta nie jest sprawą prostą. Wszyscy zawaleni robotą. A nam zależy, żeby było szybko i dobrze. No i tanio. Po paru dniach łażenia umawiamy się z jedną dziewczyną. Ale ona ewidentnie nie ma dla nas czasu.
    W końcu dzwonię do kolegi mojej koleżanki pracy. I wreszcie widzimy ten błysk zaangażowania. Spotykamy się w piątek. W sobotę rano przychodzi ze szkicami. O matko!
    Troche nas zszokował swoją wizją. Ale się z nią oswajamy.
  4. wiewióra1976
    Projekt? Jaki projekt?
    Katalogi z projektami zaczęłam oglądać w okolicy trzeciego roku studiów, kiedy kumpela przyniosła i pokazała to, co mają zamiar kiedyś wybudować. W tedy wydawało mi się to jakąś abstrakcją, a oni już chyba trzeci rok mieszkają w Elizie. A ja wtedy zakochałam się w uroczym projekcie pt. Mieszko. Od tego czasu jednak dużo się zmieniło. Na przykład pomieszkaliśmy 2 miesiące w mieszkaniu, które miało sypialnie na poddaszu. I podjęliśmy solidarną decyzję - żadnych skosów. Żadnego walenie się w łeb, słońca prażącego w twarz przez dachowe okna i duchoty w letnie dni.
    Wiem, wiem - przesadzamy. Parę fajnych projektów z użytkowym poddaszem by się znalazło. Tradycyjnie jednak - jeśli fajne były z zewnątrz, układ wnętrz nie taki - albo na odwrót. Poza tym projektanci jakby nie słyszeli o takim cudzie jak kotłownia na paliwo popularnie zwane czarnym złotem.
    Pojawiła się jeszcze opcja parterówki. Opcja wymyślona przez mojego męża, ale zbita przeze mnie jednym prostym argumentem: ja się boję spać na parterze! I tym sposobem ucięłam dyskucje, co droższe, co tańsze, a co wygodniejsze.
    Pozostała więc prosta wersja tradycyjna: dom piętrowy. Na dole salon z kuchnią (i wyjściem na taras z kuchni), łazienka, gabinet, kotłownia, wiatrołap z garderobą oraz schody, koniecznie w holu, nie w salonie. A na górze 3 sypialnie, łazienka i pralnia. Spisałam to wszystko na kartce wraz z sugerowaną wielkością pomieszczeń.
    Hahaha! Szukamy projektu.
  5. wiewióra1976
    I zrobił się koniec sierpnia. A więc zostały nam cztery miesiące na załatwienie takich drobiazgów jak otrzymanie pozwolenia na budowę i podpisanie umowy kredytowej. Skoro mamy zacząć od wiosny, warto by było zaklepać sobie przesławną ulgę kredytową. A my byliśmy w lesie. Dosłownie. Nasza działka w całości porośnięta była bowiem trzy-czterometrowymi chwastami typu leszczyny, zdziczałe jabłonie, zdziczała dzika róża. Każde podejście do strejzardzewiałej bramy kończyło się półgodzinnym obieraniem rzepów z odzieży. Zaczęły docierać do mnie plotki o notorycznie nocujących tam narkomanach.
    Na pierwszy ogien poszedł geodeta. Poszłam po najmniejszej linii oporu - zadzwoniłam do kumpla ze szkoły, zrelacjonowałam sprawę i po tygodniu miałam mapki. No - mówiłam, że potem będzie z górki?
  6. wiewióra1976
    Tylko szkoda, że właściciel coś jakby nas unikał. Działka niby gotowa do kupienia, a tu już miesiąc minął. Dla zabawy przeglądałam ogłoszenia, wylouzowana, że już działkę prawie mamy.
     

    I wtedy przyszła Niania naszego Dziecka i rzuciła mi Dziennikiem Lokalnym, którego z zasady nie kupuję. Otwarłam sobie na stronie "Nieruchomości" i aż mnie poderwało. Działka, o którą w zeszłym roku pytałam, jest na sprzedaż! Telefon do agencji: Tak, moge obejrzeć teraz, w tej chwili, mam blisko, dwa kroki.
     

    Nie wierzyłam w tego fuksa. Działki dwie - jedna własność, druga użytkowanie wieczyste, po 550 m2 kazda. Zainteresowanie duże, choć ogłoszenie dopiero od wczoraj.
     

    - Płacę gotówką! - zadeklarowałam histerycznie i na wyrost, bo tyle kasy nie mieliśmy.
     

    No i wyobraźcie sobie, udało się. Kasę pożyczyliśmy od rodziców, którzy szczęśliwie zdążyli wrócić z urlopu, przez procedurę rezygnacji z prawa pierwokupu w Urzędzie Miasta przebrnęliśmy.
     

    teraz juz musi byc z górki, hahaha .
  7. wiewióra1976
    No więc chodziłam, dzwoniłam do sąsiadów, rozpuszczałam wici: Chcemy tu działkę! Odzew praktycznie zerowy. Jeszcze może jakiś dom do remontu by się znalazł, no i jedna działka - 505 m2 z bardzo niezdecydowanym właścicielem. Dzwoniłam do niego co miesiąc przez kilka miesięcy, żeby na przedwiośniu 2006 w końcu się dowiedzieć, że działki nie sprzeda.
     

    A nam zaczęło się spieszyć. Postanowiliśmy zacząć budowę wiosną 2007. Został nam rok, a działki nie ma
     

    Więc odpuściłam. Stojąc prezd dylematem: remontować stary dom w centrum czy budować nowy na wsi, zdecydowaliśmy się na drugą opcję. Jeździliśmy więc po okolicy, eliminując kolejne dzielnice naszego pięknego miasta i właściwie zostały nam dwie satysfakcjonujące.
     

    W międzyczasie pooglądałam parę domów do sprzedania i upewniłam się, że myślimy słusznie. Ceny odstraszały, domy również.
     

    Choć raz, w maju, prawie skusiliśmy się na stan surowy w "naszej" dzielnicy. Cena zwalała z nóg, ale zawierała odwierty na pompę ciepła i studnię głebinowa oraz drewniane dwukolorowe okna na zamówienie. Z ulgą daliśmy sobie wybić tą inwestycję z głowy.
     

    I słusznie, bo dwa dni później znalazłam działkę. Prawie idealną, w fajnej dzielnicy, dużą i niedrogą. Z dwiema wadami : miała tylko 18 m szerokości i przebiegały nad nią linie średniego napięcia. Ale na dom mimo ograniczeń było mnóstwio miejsca.
  8. wiewióra1976
    No to zaczynam...
    Kiedy w lipcu pierwszy raz, a w sierpniu drugi siedzieliśmy u notariusza naprzeciwko pewnego miłego małżeństwa i ich syna, miałam wrażenie, że najtrudniejsze za nami. Ha! Mamy działkę! Idealną: tam, gdzie chcieliśmy, w spokojnej dzielnicy, 20 minut na piechotę od rynku, 10 minut od lasu i w dodatku w idealnej wielkości - 1 110 m2! Cenę może zmilczę, nazwijmy ją rynkową.
    Z przyjściem na świat Dziecka w marcu 2005 roku stwierdziliśmy, że jednak na pewno chcemy mieć dom. Majowe upały w bloku i brak możliwości zaparkowania wózka w wygodnym miejscu dały mi do myślenia. Na szczęście był gościnny trawnik u rodziców i Młoda mogła od pierwszych miesięcy życia obcować z przyrodą, a jej Mama czyli ja mogła przez cały urlop macierzyński opalać się na leżaczku w przerwach między karmieniem, przewijaniem i chodzeniem na spacerki. Dziecko było grzeczne, więc na spacerkach wynalazłam sobie rozrywkę dodatkową - szukanie działki. Dzilnica moich rodziców wydawała mi się idealna na zbudowanie domu - blisko miasta, blisko lasu, osiedle domków z lat 70-tych. Jeden problem - minimalna ilość wolnych działek, których nikt nie chce sprzedać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...