Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mychalina

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    28
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Mychalina

  1. Trza trochę podgonić .... ... bo marnie dzisiaj idzie ... ... trzeba stronkę zostawić w dobrych rękach ... Inżynierze skąd tyle dobroci dzisiaj? Rekord wpisów?
  2. Mychalina

    Rekord wpisow....

    Trza trochę podgonić .... ... bo marnie dzisiaj idzie ... ... trzeba stronkę zostawić w dobrych rękach ... Inżynierze skąd tyle dobroci dzisiaj? Rekord wpisów?
  3. Po naszym pięknym i wymarzonym domu biega tylko Michoń i w tych nielicznych wolnych chwilach maluje pokoje. Ja po zmarnowanym lipcu postanowiłam, że ostro wezmę się do pracy w sierpniu i nadrobię wszelkie zaległości. Udało mi się zakupić kafle do pomieszczenia gospodarczego oraz do kuchni, hallu i wiatrołapu. A przy pomocy pana kafelkowego zostały starannie ułożone. Pan kafelkowy był rzeczywiście niesamowicie dokładny ale okrutnie himeryczny. Po mojej drugiej wizycie chciał rzucić wszystko tak jak stał i to tylko dlatego, że moja wypowiedź (zresztą niewinna i żartobliwa) uraziła jego godność osobistą. Nie pamiętam już o co chodziło, ale przeżyłam szok. Cała historia, a raczej niefortunne nieporozumienie zakończyło się z uśmiechem na twarzach i pan kafelkowy skończył co zaczął. Odchodząc obiecał, że wróci aby położyć kafle w łazienkach. Udało mi się jeszcze rozpoznać temat drzwi zewnętrznych. Wybraliśmy drzwi PORTA. Kupimy jak będzie kasa. Wybrałam również parkiet - w salonie będzie klepka jesionowa. Na tym moje prace sierpniowe się zakończyły. 11 sierpnia zawiozłam naszego Piżmaczka do szpitala. Jadąc do Kliniki Endokrynologii i Diabetologii wierzyłam, że wyniki badań z laboratorium przychodni to pomyłka. Jak strasznie się pomyliłam !!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nasze kochane Maleństwo ma cukrzycę insulinozależną !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ponad tydzień spędziłyśmy w szpitalu. Od kilku dni jesteśmy w domu, a ja ciągle nie mogę przestać płakać. To przecież tylko mała dziewczynka !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W momencie, kiedy doktorowa Mrozikiewicz nie krępując się obecnością Oli powiedziała, że to cukrzyca i że już zawsze będzie dostawać insulinę cały świat usunął mi się spod nóg. Nie słyszałam co do mnie mówi. Widziałam tylko wielkie jak grochy łzy Oli, jak kapią jej na bluzkę. Nic nie mówiła, nie wydała z siebie żadnego dzwięku. Tylko te wielkie łzy ... Od tamtej chwili wszystkie najpiękniejsze kafle świata i najpiękniejsze marmury na kominek przestały mieć znaczenie.
  4. Doniesienia z frontu robót: Małżonek nie chce pisać. Prosiłam, ale się uparł !!! Odgraża się, że napisze dopiero po przeprowadzce. To ewidentnie syndrom wyczerpania budowlanego. Ja też omijałam nasz dzienniczek czując, że wena całkowicie mnie opuściła. Dzisiaj nagle poczułam potrzebę skrobnięcia kilku zdań. I chociaż żaden ze mnie "poezjan piórko" napiszę co u nas słychać. Panowie od gipsowych kartoników już zakończyli pracę. Ustawili ścianki w miejscach przez nas wskazanych tzn. całe poddasze + drobiazgi na parterze. Lekko wygładzili gipsem otworek kominkowy, tak brutalnie poszerzony przez ekipę wyburzeniową. Kazałam także obniżyć kartonikiem sufit w łazience na parterze. Dzięki temu drobnemu zabiegowi mój łazienkowy ajzolek stracił dziebko na ciężkości, a w łazience przybyło sufitu. Musiałam poradzić sobie z nim sama, tzn bez pomocy pani architekt. Pani Kasia na wieść o ospie dała drapaka. Wcześniej plan był taki: * wizyta w domu celem obmierzenia łazienek * spotkanie po kilku dniach i przedstawienie wstępnej koncepcji * wręczenie 50% honorarium po akceptacji wstępnych założeń do projektu * 2 tygodnie czekania na projekt (kafle, meble, oświetlenie itd) * ja dostaję projekt, pani architekt resztę sianka. Aby nie tracić czasu zaproponowałam pani Kasi, że ja prześlę jej umówioną część honorarium na konto, a ona mi szkice. I skoro nie możemy się chwilowo spotkać osobiście, będziemy się kontaktować w każdy inny dostępny sposób. Niestety, dla architekta kontakt osobisty jest absolutnie konieczny i moja propozycja nie została przyjęta. Miałam czekać bite 2 tygodnie. Nie poczekałam. Namówiłam Michonia, aby obłożył schody gipsowym kartonikiem według mojego ostatniego projektu. Kochany małżonek zabrał się do pracy i wyczarował mi zupełnie inną łazienkę. Mój ostatni projekt przewidywał zmniejszenie łazienki o ponad 1m/2 i przerobienie całej instalacji wod. kan. Projekt na papierze wydawał mi się doskonały. W rzeczywistości okazał się mniej atrakcyjny. Zmniejszenie powierzchni łazienki poprzez zabudowę najniższej części schodów i obniżenie sufitu do 210 cm w części wyższej schodów dało efekt klaustrofobii. Zrezygnowałam z tego pomysłu. Obniżyłam za to sufit w tej łazience z 275 cm do 245 cm i jest zdecydowanie lepiej. Dodam jeszcze, że podczas wizji lokalnej pani Kasia wykluczyła możliwość obudowy "ślimaczka". To na tyle. Ciąg dalszy raczej nastąpi. POZDRAWIAM !!!
  5. Ach te widoki ! Nic tylko usiąść przed domem, chwycić w dłoń kielich z ulubionym napojem i delektować się pięknem przyrody i włanego domu. POZDRAWIAM !!!
  6. Żyłki, o których napisałeś, rzeczywiście biegają pod naszymi stopami. Wieść gminna głosi, że jak się na takiej żyłce śpi, to wyspać się nie można. A i zdrowie jakieś takie gorsiejsze. Ludeczkowie, którzy z takich żyłek sobie żyją twierdzą, że wystarczy u nich zakupić odpromiennik (w kształcie płytki) i masz kłopot z głowy. Pozdrowionka
  7. Brzusio rośnie, domek też rośnie w oczach. Aż miło popatrzeć !!! Pozdrowionka
  8. Żabko Miła, Mam nadzieję, że na Twojej budowie aż roi się od budowlańców. I już wkrótce zobaczymy fotki, a na nich strop w całej swojej dostojności. Trzymam kciuki.
  9. Kochani, Bardzo, bardzo dziękuję za życzenia i słowa otuchy ! Nich Wam się za to domy szybko budują i pięknie wykańczają ! Pozdrawiam !!!
  10. Kochani, Czytam Wasze dzienniki. Czytam i nadziwić się nie mogę. Rosną domy, jak grzyby po deszczu. Ledwie urosną, a już surowe wnętrza otulają piękne podłogi, na ścianach mgiełki kolorowych farb ... U nas czas jakby zatrzymał się w miejscu. Za miesiąc przeprowadzka. A tam surowo i beznadziejnie. Jeszcze tydzień temu miałam w sobie iskierkę nadziei. Ospa tę resztkę złudzeń mi odebrała. Jakby tego było mało, nasz córek spędzi całe lato w Poznaniu. Na początku lipca miałyśmy razem pojechać nad jezioro. Pakowałam nasze ciuchy, kiedy Marcin przyprowadził córka i pokazał pierwsze bąble. I tak ospa zagościła w naszym domu. Dzisiaj nerwowo nie wytrzymałam. Mimo osłabienia i centkowatości (a taka śliczna byłam)zaciągnęłam małżonka do sklepu z kaflami. Pan kafelkowy rozpoczyna robótkę pierwszego dnia sierpnia, wypada więc nabyć choć garstkę glazurki. Wyprawa pod hasłem "kafle - decydujące starcie" miała się zakończyć pełnym sukcesem. Teren rozpoznany. Niespodzianek być nie może. Kafli, które miały być dostępne od ręki nie było. "Miła pani" tym razem powiedziała, że pożądane przez nas kafle są dostępne tylko na zamówienie. Od ręki można kupić kafle z tej serii, ale w innym odcieniu i rozmiarze. Omal mnie ta wiadomość nie zabiła. Niekompetencja i łgarstwo sprzedawców są tak wielkie, że wołają o pomstę do nieba. Mamy zatem do wyboru: brać co jest lub czekać 4 tygodnie. Tyle o kaflach na parter. Jeśli chodzi o łazienkę na piętrze, to wybór glazurki miał nastąpić właśnie dzisiaj. A ponieważ pojechaliśmy wybrać kaflonie we dwoje to i koncepcje dwie się urodziły. Swoją małżonek już zdążył zademonstrować. Moją przedstawiam poniżej: http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam6.jpg. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam2.jpg. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam3.jpg.http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam4.jpg. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam1.jpg Ceny są do przełknięcia. Kafle podstawowe (25 x 45 cm) zielone i białe kosztują 88 złociszy za meterek. Dekory kosztują różnie. Najmniejszy z prezentowanych (8 x 25 cm.) kosztuje ok 23 złociszy za szt. Większe (25 x 45 cm) kosztują ok 45 i 60 złociszy za szt. w zależności od wzorka. Kafle podstawowe są równie fikuśliwe co dekory. Na zdjęciu wyglądają na gładkie. W rzeczywistości mają delikatne paski. Seria jest odjazdowa i występuje w kilku kolorach. Zgodni jesteśmy co do producenta. Podobnie, jak kafle do kilku pomieszczeń na parterze, te do łazienki na piętrze pochodzą z włoskiej firmy Atlas Concorde. Zamieściliśmy tylko po kilka kafli. Całość kolekcji można zobaczyć na stroce http://www.atlasconcorde.it Kafle na parter to seria Marfil, Faworyt inżyniera to Codice, mój Glamour. No cóż, nie był to najweselszy wpis. To z powodu dołka. Może jutro dołek będzie mniejszy, a może będzie ... Pozdrawiam !!!
  11. Ponieważ goszczę w Twoich komentarzach pierwszy raz, zacznę od: *gratulacji dla inwestorów (tempo iście mistrzowskie) *gratulacji z okazji narodzin szlachetnej gromadki. Pomysł z resecikiem jest wyśmienity ! Nam też jest potrzebny. Inaczej razem trafimy na OIOM !!! Cały, wczorajszy dzień, mój ulubiony inżynier spędził na placu boju. Po powrocie do domu żywcem przypominał Łazarza. Tyle, że przed wskrzeszeniem. Patrząc na niego, nie miałam odwagi przyznać się, że ledwo powłóczę nogami. Mam nadzieję, że jesteście w lepszej kondycji. Co do kafli, to może wystarczy wymienić je na podobne, ale z innej partii ? Mam do Ciebie prośbę. Trochę nietypową. Czy mógłbyś podać mi wymiary Twojej najmniejszej łazienki ? POZDRAWIAM !!!
  12. Ludeczkowie najmilejsi, Błagam, napiszcie coś na temat mojego ajzolka w łazience. Bądźcie wspaniałomyślni i napiszcie słowa otuchy. Albo bądźcie miłosierni i dobijcie, cobym się dłużej nie męczyła !
  13. Funiu miła, Nawet przez myśl mi nie przyszło, że występujesz przeciwko mnie. To super, że podobają nam się różne rzeczy. Jaki świat byłby nudny, gdyby nam wszystkim podobało się to samo.
  14. Horror budowlany - czyli o tym co mnie gnębi !!! Podobno wraz z wiekiem przychodzi mądrość życiowa. Ponieważ do mnie jakoś nie trafia, pocieszam się, że jestem jeszcze na tę mądrość za młoda. Jakoś tak wyszło, że byłam absolutnie przekonana, iż projekty indywidualne to prawdziwe cudeńka. Wypieszczone i dopracowane przez architektów lub projektantów posiadających stosowne uprawnienia. Naiwna. Rzeczywistość, przynajmniej nasza, kazała zweryfikować mi ten pogląd. Już wcześniej napisałam, że różne bublonie udało nam się naprawić lub przynajmniej okiełznać. Ale to jedno COŚ uwzięło się na mnie i już. To COŚ ma swoją siedzibę w łazience na parterze i stanowi fragment schodów zabiegowych. Zdjęcia tego CZEGOŚ poniżej. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220040.jpg ..........http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220041.jpg Fotki niestety nie oddają grozy sytuacji, ale przynajmniej pokazują przeciwnika. Aby moja opowieść była rzetelna dodam jeszcze, że problem ze schodami mam tylko ja. A dlaczego ? Bo z nas dwojga, tylko ja jestem drobiazgowa. Podobno. A oto historia schodów. Na małej działce nie postawimy dużego domu. Powód prosty - chcemy mieć i dom i ogród. Z taką myślą zabraliśmy się do szukania projektu. Nie bez znaczenia były też względy finansowe. Do tego działka niezbyt szeroka. Skończyło się na projekcie indywidualnym. A skoro domek mały to "roztropnie" ustaliliśmy wielkość i kształt pomieszczeń, rezygnując z typowej klatki schodowej. I tak nasze schody zaczynają swój bieg w salonie i zakręcając wcinają się między ścianę i sufit łazienki. Łazienka ma kształt prostokąta o wymiarach 180 cm x 197 cm. Schody, zgodnie z projektem, miały wyciąć w suficie plaster o wymiarach 180 cm x 78 cm. Pozostała część sufitu, o wymiarach 180 cm x 119 cm miała zostać dziewicza. Stan faktyczny (całokształt): *schody mają różną szerokość od 89 cm do 95 cm *95 cm osiągają w górnym biegu (nad łazienką) *najwyższy stopień został błędnie zaprojektowany *stopień jest za niski (projektant zapomniał o warstwie wykończeniowej) *projekt przewiduje wykończenie schodów drewnem o grubości 3 cm. *standard to 4 cm (problem z wysokością najwyższego stopnia powiększa się *projektant zapomniał o ściance z boku schodów (otworek z widokiem wprost na łazienkę) Przyczyna: *nie zauważyliśmy błędów w projekcie *dopiero po fakcie rozmawialiśmy ze stolarzem *"klatka schodowa" zmieniła wymiar (murarz nr 1) *nie zauważyliśmy błędu murarza nr 1 *murarz nr 2 zauważył różnice w szerkości schodów, ale miał to gdzieś *po rozszalowaniu małżonek nie chciał słuchać o rozebraniu sknoconych schodów. Efekt: *wyższa wylewka na piętrze - bliżej nam do skosów *wyższa wylewka nie wystarczy (zgodziłam się tylko na 2 cm więcej) *potrzebujemy klezmera do wykończenia schodów (obróbka drewnem) *profesjonalna firma nie weźmie takiego zlecenia (sprawdziłam) *schody w łazience, po eksperymentach murarzy, mają wymiary 180 cm x 95 cm Mam nadzieję, że jak trafimy na klezmera z polotem i odrobiną wiedzy poradzi sobie ze schodami. Mam na myśli oczywiście drewienko na schodkach. Schody w łazience to osobny temat. Ponieważ ich szerokość dramatycznie wzrosła, zajmują teraz prawie połowę łązienki. Efekt jest imponujący, niestety negatywnie. Próbowałam otulić je gipsokartonami. Nie dość, że są bardzo szerokie i pojawiają się w łazience na wysokości 160 cm, to na dodatek nie mają formy geometrycznej. Wkurza mnie to bardzo. Gipsokarton sobie z nimi nie poradził. Próbowałam je zabudować - fiasko. Małżonek nie zrezygnuje z prysznica. I dobrze, dwie łazienki i tylko jedna wanna to bez sensu. Napuściłam na nie projektanta (naszego projektu) - nie dał rady. Wczoraj przywiozłam na budowę architektkę wnętrz. Jeśli ona nie da rady, będę płakać długo i żałośnie, a potem pomyślę co robić dalej. Na razie trzymam się kurczowo myśli, że da radę. To tyle. Więcej nie chce mi się o nich pisać. Tak mnie wnerwiają. POZDRAWIAM !!!
  15. Żabo, Jestem właśnie po lekturze Twojego dziennika. Obejrzałam domek. Looknęłam na rzuty i elewacje i powiem tak: Domek śliczności: zgrabny i przemyślany. Na pewno będzie się Wam cudnie w nim mieszkało. A dziennik czyta się z przyjemnością. Teraz czas na piwko, którym nas częstujesz. I oby robota szła nam zgrabnie i terminowo.
  16. Już się pojawił. Bez kwiatków. Przywiózł coś lepszego. Wielki słój z zupą kalafiorową od mojej mamy. Nie muszę pichcić obiadu. Podrapię go za to za uszkiem. Mam miękkie serduszko.
  17. Kochanie moje najmilejsze, nie namawiałam Ciebie na tę umywalkę. Ta też mi się nie podoba. Jest zbyt przysadzista. Ale fakt pozostaje faktem, że marzy mi się umywalka w kształcie misy. A z tym kibelkiem za 7.000 złociszy to tylko mi się podobał. Nic więcej. Znam wielkość i pojemność naszej miniaturowej sakiewki z "krugerami" i wiem na co nas stać, a na co nie. Ale to mi nie przeszkadza popatrzeć. Aha, piwka to raczej dzisiaj nie będzie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...