Cześć to ja, żona inż. Mamonia.
Do dziś o naszych radościach i troskach budowlanych pisał tylko małżonek, a ja z zainteresowaniem śledziłam twórcze poczynania innych Forumowiczów. Wszystkich serdecznie pozdrawiam !
Wreszcie przyszła kolej na mnie.
Postanowiłam, że i ja dodam małe co nieco do naszego dziennika.
Marzyłam o domu od lat i oto jest. Mamy nadzieję, że pod koniec sierpnia zmierzymy się z przeprowadzką. Zanim jednak zmienimy adres zamieszkania czeka nas jeszcze sporo pracy.
Nie byłoby źle, gdybyśmy mogli skoncentrować się tylko na wyborze materiałów wykończeniowych i pracy kolejnych fachowców.
Niestety nasz dom, od czasu do czasu, zaskakuje nas bublami konstrukcyjnymi różnego kalibru.
Wydawało mi się, jakże naiwnie, że wiemy już o wszystkich niedoskonałościach. Jednak kolejny dzień zmagań budowlanych przyniósł jeszcze jedną niespodziankę.
W salonie, w ścianie nośnej jest otwór, a za nim wnęka przeznaczona na wkład kominkowy. Zgodnie z projektem wkład kominkowy ma być w całości zamontowany w niszy w ścianie. Na zewnątrz będzie wystawała tylko obudowa. Projekt przewidywał otwór o wymiarach 90 cm x 85 cm (w x sz). Przezornie powiększyliśmy otworek kominkowy do wysokości 130 cm. Ponieważ czas realizacji kominka zbliża się szybkimi krokami, zaprosiliśmy fachowca na oględziny miejsca przyszłych wypadków.
Pan Kominkowy bardzo się zasępił widząc taką szczelinę w murze i powiedział: " trzeba powiększyć otwór do wysokości 200 cm lub wyciąć w ścianie sporej szerokości rynnę aby swobodnie zamontować rurę spalinową, która wystaje z wkładu centralnie ku górze".
Numer z osłabieniem ściany nośnej i nadproża raczej nie przejdzie.
Pozostaje dynamit.
Zastanawiam się tylko czy powinnam go podłożyć w moim domu ... ?
Być może powiecie, że jestem w gorącej wodzie kąpana, a ja do dzisiaj znosiłam z pokorą wszelkie przeciwności losu. I tak jak wszyscy budujący borykałam się z większymi lub mniejszymi problemami. Czasami udawało nam się zlokalizować przeciwnika zawczasu. Innym razem czekały nas poprawki. Jednak z uśmiechem na ustach powtarzałam sobie: wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Jest jednak coś, co od wielu tygodni nie daje mi spokoju. Ale o tym w następnym odcinku.
POZDRAWIAM !!!