Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

katarzyna kulpinska

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    146
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez katarzyna kulpinska

  1. Ekhm ekhm, bez przesady ze znawczyni, po prostu winko dobre lubie, Swieta ida wiec sie przyda. Poza tym w 2005 poznalam mego meza (Tomka zreszta) w styczniu, a w grudniu bylismy juz po slubie. I jak tu sobie winka odmowic ... milych snow...
  2. Daje za Tokaji 120PLN - 2005 to dobry rocznik byl
  3. 3181 (pięć gwiazdek)
  4. Zasadniczo wtedy powinna wtedy napisać : Jak przekonać męża do tego aby wziął sprawy w swoje ręce. Sorry, ale w moim odczuciu z pierwszego posta bije bezradność ... zresztą niczym nieuzasadniona. Jako elektryk bez problemu znajdzie zajęcie, ryzykowałbym nawet założenie własnej działalności, może na początek bez ZUS'ów i innych obciążeń, ale własnej ... Ale co Ty jej mówisz co powinna napisać albo co powinna powiedzieć mężowi... Jak bezradność może być nieuzasadniona? - bardzo okrutne stwierdzenie. Ktoś przychodzi do Ciebie (wirtualnie) żebys poklepał po koleżeńsku po ramieniu a Ty mu kopa na rozpęd i do domu. Ona nie potrzebuje żebyś układał życie jej rodzinie. Co Ty teściowa jesteś? Do założenia własnej działalności też trzeba dojrzeć - jak ją masz - to wiesz o czym mówię. Jakby chciała napisać cytuję: Jak przekonać męża do tego aby wziął sprawy w swoje ręce. - to by tak napisała. A zresztą. Każdy ma prawo do własnego zdania - byleby nie być okrutnikiem. I tym miłym akcentem zkańczam - obowiązki wzywają. Ewa - trzymaj się i nie daj się
  5. Ale jaja - pewnie Ewa też o tym wie - nie przyszło Ci to do głowy? Tak jak pewnie wie o masie innych rzeczy których nie opisała tu na forum. Trzeba kobiecie trochę czasu na otrzepanie się z czarnych myśli i tak jak pisałam wcześniej - jestem przekonana że wszystko się dobrze ułoży. Duża jest, dwie rączki ma, głowę na karku też. Przy boku męża z zawodem - jak sam piszesz poszukiwanym. Sama dojdzie do wszystkiego. Powodzenia życzę.
  6. A nie no do fałszu to ja nikogo namawiać nie zamierzam. Bądź sobą.
  7. Ależ skąd. Ja wierzę, że jestem w stanie przenieść górę tylko muszę mieć do tego motywację. A takiej nie daje mi ślepa wiara w to, że jakoś to będzie. No nie mów że rodzina nie jest wystarczającą motywacją do przenoszenia gór Chodzi o pozytywne nastawienie. Podejrzewam że nikomu z tu piszących nie nakapała manna z nieba. Każdy za..erdala jak może najlepiej żeby spaść na cztery łapy. Rozstrząsanie wypłat dla wykonawców i życia za grosze w ciężkich czasach mija się z celem. Nie zostaniesz męczennikiem ani nikt ci pomnika nie strzeli, bo podejrzewam że niejeden jechał tu na chlebie ze smalcem przez pół roku żeby długi popłaciić. Moralizowanie nie ma sensu jeśli ktoś prosi tylko o słowne wsparcie.
  8. Zieeew, dużo słów mało treści. Za długo żyję i za dużo przeszedłem w życiu aby uwierzyć, że pieniądze znajduje się na ulicy i nagle z 1500 PLN na koncie zrobi się tyle, żeby wystarczyło na wszystko A mam dziwne przeczucie, że mąż Ewy był jedynym, jak to się szumie określa "żywicielem rodziny". A jeśli faktycznie był to ze swojej autobiografii powiem, że ciężko jest wtedy wysupłać parę groszy na życie, opłacenie mieszkania i inne przyziemne "przyjemności" Jakbyśmy mieli wtedy jeszcze budowę na głowie, kredyty, to bym sobie chyba w łeb strzelił. Teraz owszem, jest lepiej, ale niech mi nikt nie mówi, że poprawa następuje z dnia na dzień. Na to trzeba miesięcy, czasem i lat ... A w spadki i wygrane w Totka też się nie ma co nastawiać . I dodam jeszcze, że z mojego punktu widzenia lepiej taką osobą potrząsnąć i dać bodziec do działania niż mamić wizją, że będzie lepiej i jakoś się ułoży.Potem jest mniejsze rozczarowanie jak nie układa się tak jak inni mówili i wcale nie jest tak kolorowo jak miało być. To tak jak z przytaczanym wcześniej Totkiem, wygra jeden a zagra kilka milionów.. To, że komuś samo "jakoś się ułożyło" nie oznacza, że i w moim przypadku będzie podobnie. Ale żeby to pojąć trzeba przeżyć to co ja z żoną kilka lat temu, kiedy po opłaceniu rachunków wyznaczaliśmy sobie dziennie kilka PLN na jedzenie, tylko po to, żeby nie popaść w spiralę zadłużenia .. I też nam mówili, że będzie dobrze i jakoś się ułoży. Tylko, że jakoś nie chciało się samo ułożyć i aby dojść do tego co mamy teraz musiałem mocno pracować przez kilka lat.... To się nazywa samosprawdzająca się przepowiednia. Jeśli jesteś przekonany że wszystko będzie do dupy - to niczego innego sie nie spodziewaj!
  9. Ale przecież ona nikogo nie zabiła, krzywdy nie zrobiła, nie mówiła: nie zapłacę bo mi się nie chce a poza tym mam inne wydatki typu wyjazd na Karaiby... Niemanie kasy to nie powód aby stracić twarz. Ci co na minusie (czyli kredytobiorcy) bez gąb by chodzili....
  10. Zaraz będzie podobny post wykonawcy : jak tu żyć jak nie zapłacili mi za pracę. Oczywiście pocieszam w kwestiach chwilowych problemów, te pewnie przeminą, ale uczulam, aby nie zaczynać czegokolwiek bez zaplecza finansowego. U mnie zanim ktoś wejdzie na budowę to już mam dla niego odłożoną, wynegocjowaną wcześniej, kwotę na koncie .. Kasa na koncie była ale monsz pracę stracił to się trochę rozmyła. wykonawcom zapłacę na pewno... na "szczęście" nie dokończyli jeszcze swej pracy więc mam trochę czasu na skombinowanie kasy. No to czym się przejmujesz - od zamartwiania się kaski nie przybędzie, a jak jeszcze Ci wykonawca nie przystawił brzeszczota do gardzieli to masz swobodę ruchów. A może Mikołaj pomoże albo Gwiazdka czy tam Gwiazdorek. Jak grzeczna była.
  11. Trudno, czasem trzeba wysłuchać i gorzkich uwag. Jasne jasne tylko weź pod uwagę fakt że kobieta zwraca się z prośbą o wsparcie a nie z prośbą o kopa.
  12. O rzesz ty - już wiem - trzeba pięć gwiazdek zapalić! Tak to bywa jak się robi na raz pięć rzeczy. Sorry...
  13. Nie rozumiem - proszę o wybaczenie i wytłumaczenie.
  14. Eeetam, różnie bywa. Jeszcze dwa lata temu była taka sytuacja: z mężem pracowaliśmy dla tej samej firmy, która nas wykopała (a tak - tyle że w białych rękawiczkach)z pracy praktycznie z dnia na dzień, ja byłam w piątym miesiącu ciąży no i kredyt na dom już był wzięty. Na szczęście (się okazało) ukradli nam dwa tygodnie wcześniej samochód, więc gdy po miesiącu wypłacili odszkodowanie to było na raty i jedzonko. Spaliśmy w nieremontowanym - wcześniej nie było czasu na remonty ponieważ zasuwaliśmy dla w/w firmy żyjąc praktycznie po hotelach, więc spaliśmy na materacu na betonie plus farelka. Morał z tego taki - lepiej być nie mogło - samochód ciężko by było sprzedać tak szybko (nawet mimo tego że kasa mniejsza z ubezpieczenia ale po miesiącu i bez dodatkowych kosztów ogłoszeń itede), mąż znalazł lepszą pracę plus założył po półroku własną mini firmę. Samochód kupiliśmy większy - rodzinny. Popatrz Kobieto na to z tej strony - zamknęli Ci drzwi ale zaraz otworzą drugie - pewnie z lepszymi możliwościami. Powodzenia i pogody ducha!
  15. http://www.toys4boys.pl/Super-zabawki-catId4.html prawa kolumna, czwarte od góry, razy dwa można zamówić jak będzie dostępne - może wszyscy kupują i masowo topią po wannach...
  16. A ja tam lubię ten szał - nawet od 3 listopada. Zawsze mnie ściska za gardło jak widzę w witrynach światełka i tandetne Mikołajki w okrągłych okularkach. Albo jak mnie w Obi wystraszy sztuczny Święty Mikołaj (jak się przechodzi obok to zaczyna :Ho ho ho...). A co do wkurzania przez rodzinę - kilka okresów Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia spędzałam sama jak palec za granicą. Szkoda mi było kasy na kupowanie ozdób świątecznych, więc miałam chociaż tandetne witryny. Zazdrość mnie brała nawet na widok kłócącej się obcej rodziny w sklepie czy przy kasie bo ja się nie miałam z kim pokłócić. Nie za fajne uczucie. Wysyłałam kartki świąteczne do zeszłego roku - w zamian dostaję w porywach jakieś dwie od rodziny a masę od znajomych a od jakiegoś zasu i od kontrahentów. W tym roku poważnie się zastanowię nad kartkami - niektórzy nawet nie raczą oddzwonić z życzeniami. W tym roku po raz drugi urządzam Wigilię i zapraszam tylko tych których lubię i którzy mnie nie wkurzają. Resztę mam w nosie - po pierwsze sami się organizują a po drugie ...po prostu denerwuje mnie ich towarzystwo, więc po co mamy sobie psuć Święta. W zeszłym roku Wigilia i Święta były super - kameralnie, nasza trójka i kilka osób - można policzyć na palcach jednej ręki. Żadnych nasiadówek i zażerania się do północy - o siódmej było już po, małe do kąpania i lulu, gary do zmywary a my do byczeniai oglądania prezentów. Kolędy sobie grały, choinka mrugała, żadnych kwasów typu polityka, za dużo wypite, ktoś komuś kasę wisi albo nie daj Boże kupił sobie lepsze auto, albo dziecko ma lepszą cenzurkę na półrocze. Luzik. I takiego luziku wszystkim życzę .
  17. Cześć wszystkim debatującym - mieszkam na wsi, w zeszłym roku gmina zlikwidowała ogólnie dostępne wielkie kosze na kółkach i każde gospodarstwo domowe w związku z powyższym miało się zaopatrzyć we własny kontener plus podpisać umowę z odbiorcą śmieci (dowolnie wybranym ze spisu) oraz szamba. I tu nastąpił paradoks: za czasów gminnych kontenerów - były już maksymalnie pełne na trzeci dzień po opróżnieniu, jeden przypadał na jakieś 4 domy, wywózka następowała raz w tygodniu. Od momentu zmian, mieszkańcy zakrzyczeli iż śmieci absolutnie nie mają, na każde doomostwo (o ile na każde, bo nikt tego jeszcze nie sprawdził) przypadać ma minimalnie jeden kontener 60cio litrowy (najmniejszy z możliwych) bez sprawdzenia ile duszyczek mieszka w takim domostwie a wywózka - i tu HIT - raz w miesiącu - to stanowczo za często według mieszkańców. Efekt - smród nieludzki, bo praktycznie wszyscy palą śmieci w piecach, lasy zawalone śmieciami ( a swego czasu cmentarze też). Ja mam do dyspozycji na 3 osoby (ja plus mąż plus dwulatek): 3 120 litrowe pojemniki i jak pragnę zdrowia po trzech tygodniach są pełne. Mam więc pytanie do zorientowanych (panie w gminie i urzędzie wojewódzkim nie są) - czy my mamy w kraju wogóle jakiekolwiek normy "produkcji śmieci na głowę na miesiąc?". Segregacja to dla mnie osobny, długi i bolesny temat bez zrozumienia zarówno ze srony UG jak i odbiorcy śmieci. Pozdrawiam.
  18. Jak cudownie, że już się zbliżają... Chyba się targnę na któryś z przepisów Neferki, bo w tym roku po raz kolejny robię własnoręcznie i własnokręgosłupnie oraz własnożylakowo Wigilię hehe (W zeszłym był pierwszy raz i mimo zarzekań że w tym wszystko kupię gotowe to zaczynam wymiękać...). dawajcie jeszcze przepisy - najlepiej: 1. Proste 2. Pyszne 3. W jednym.
  19. Oooo, nasze Ty żeńskie wcielenie mądrości, skarbnico wiedzy i gustu dobrego, teraz powinnas zacząć wklejać zdjęcia swoich szaf i ciuchów, aby nas, maluczkich, uświadomić, do jakiego niedościgłego wzoru powinniśmy dążyć. DOMPODSOSNAMI Lubię Cię
  20. Przy wyjeździe za granicę (jakąkolwiek) dziecko musi posiadać dowód tożsamości - paszport albo (wiem ze słyszenia) można wyrobić dziecku dowód osobisty (też byłam zdziwiona) ponoć mniej zachodu z załatwianiem. Jeśli was złapie straż albo zatrzyma policja to mogą nawet zawieźć do Koszyc do ambasady RP a jaik będą mili to tylko mandacik za 100PLN. MY BYLIŚMY TU: http://www.cichosza.pl - super hiper. Pozdrawiam.
  21. Dzięki dzięki. A co do prosiaczków - uwielbiam - pracowałam głównie jako szef porodówek. I to mnie właśnie najbardziej kręciło - nie ma to jak pomóc loszce przy porodzie i jeszcze wszystkie skubane żywe i sobie mleko piją. Cudny widok. Ale cyferki też są fajne. A przepraszam wrażliwych - oczywiście satysfakcja się pisze przez "ef" rzecz jasna. Pozdr.
  22. Najgorsze co może człowieka spotkać to iść do roboty której się nie znosi wszystko jedno z jakiego powodu. Pewnie was rozśmieszę ale z zawodu jestem zootechnikiem a w dodatku specjalistą od hodowli trzody chlewnej (bosko nie?). I uwielbiałam swoją robotę, mimo że w specyficznym zapaszku, głównie fizyczna i zpodwładnymi ledwo pisatymi (kwestia zgrania i zaufania). Dawała mi mnóstwo satyswakcji, ciągle się uczyłam, nie było dwóch takich samych dni w pracy. Niestety po powrocie do kraju znalezienie normalnej pracy w zawodzie ze zwierzętami stało się praktycznie niemożliwe. Wybrałam sobie księgowość i się przekwalifikowuję. Mało tego - za jakiś czas zamierzam otworzyć własną firmę zajmującą się właśnie księgowością. I nie piszę tego w oczekiwaniu na postumencik i bicie czołem. Po prostu uważam że najlepszym wyjściem jest wzięcie dupy w troki i zmiana a nie kwękanie a bo zarobki małe, a bo mnie nie lubią, a bo sobie nie radzę. Odwagi i pozdrawiam.
  23. Proszę się nie obrażac - po prostu uważnie czytam. Co do sytuacji z teściową - ręce opadają, jak wreszcie tego nie skończysz jednym krótkim cięciem (czytaj - wyprowadzka) to w końcu Cię zamkną - albo w psychiatryku albo w pierdlu bo dojdzie do tragedii. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...