Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

grek

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    49
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez grek

  1. Wczoraj kontynuowaliśmy skręcanie krokwi. Na poniedziałek potrzebny jest zestaw 5 par, ponieważ mamy 5 ścian szczytowych i od tych miejsc zaczynamy ustawianie kontrukcji więźby. Zestaw krokwi w "pakiecie" Tutaj widać metalowe łączniki o których pisałem w poprzednim poście: Z powodu dość znacznego ciężaru złożonej na gotowo pary krokwi, ustawiać będziemy je przy pomocy HDS-u.
  2. Rzadko biorę udział w dyskusji a wynika to głównie z braku czasu Napiszę coś o samym wykonaniu więźby. Jako że jak już wiecie zdecydowaliśmy się na izolację nakrokwiową, otworzyła się furtka do pozostawianei odkrytej więźby dachowej. Spowodowało to szereg dalszych decyzji, począwszy od zamówienia drewna konstrukcyjnego BSH po dylematy jak to wszystko połączyć w sposób estetyczny i najlepiej niewidoczny. Inspiracją dla mnie były niemieckie strony z łącznikami ukrytymi wewenątrz drewna, jadnak dostępność była u nas znikoma, a jednocześnie cena sprowadzenia takich "fanaberii" wyrywała z butów. Zacząłem więc kombinować, jak zawsze zresztą Zakupiłem okazyjnie blachę nierdzewną o grubości 5mm. Zaprojektowałem łączniki które można ukryć w drewnie, konkretnie to dwa rodzaje: Elementy zostały wycięte wodą. Łącznik w postaci litery L będzie łączył krokwie w kalenicy, a ten zespawany z dwóch części połączy krokwie z jętkami. Jego część zostanie ukryta w podfrezowaniu w krokwi, ale o tym później. Pojawił się problem jak wyciąć w krokwiach szczeliny o szerokości 5mm w które schowają się łączniki, a jednocześnie nie przeciąć krokwi na całej wysokości (aby nie było od dołu widać blach łączników). Użyłem do tego piły łańcuchowej z wymienionym mieczem na węższy i wąskiego łańcucha, takiego jaki używa się do carvingu, czyli wykonywania rzeźb w drewnie piłą łańcuchową. Tutaj model 3D połączenia w kalenicy: Wczoraj zabraliśmy się za pierwsze prace, zdjęć nie mam zbyt dużo bo nie było czasu na ich robienie. Kolejna sesja z uwagi na pogodę będzie zapewne w piątek. Przycinanie krokwi pod kątem 45 stopni (taki mamy kąt dachu): Wycinanie rowka w którym będzie umieszczony metalowy łącznik: Gotowe połączenie belek, widoczne są tylko łby śrub:
  3. Merkawa, świetna symulacja. Rozrzut U wygląda bardzo ciekawe. Cała analizowana połać ma grubość 0,365m więc średnia lambda dla całej przegrody waha się w przedziale 0,015 do 0,037 W/mK w zależności od pory roku. Rozrzut większy niż przypuszczałem.
  4. ad1 i ad2 Zamek to nie szczelina 10mm jaką straszyłeś, więc nie wyklucza szczelności. ad3 Bezczelnie wyciąłeś połowę zdania manipulując moją wypowiedzią: wkleiłeś: a całe zdanie brzmiało: Takie praktyki nawet szkoda komentować, niech czytający wyciągną wnioski. ad4. To odpowiednik warstwy wstępnego krycia. ad5. Ja nie widzę problemu w dodawaniu wiązarów, podnoszeniu murów, przeliczaniu kontrukcji jeśli te rzeczy ktoś zrobi dla mnie bez dodatkowych kosztów, co napisałem wyżej. Więc argument jak najbardziej aktualny. Wciąż czekamy na namiary na darmowego projetanta i wykonawcę, lub wyliczenia ile nas Twój sposób bedzie dodatkowo kosztować. ad6. Wyliczenia mostków termicznych już Ci przedstawiłem, mogę dołożyć pracę w zamkach, nawet obliczenia całej połąci dachu, nie ma problemu. I zrobię to zaraz po tym jak przedstawisz takie obliczenia dla wełny. W końcu należy Ci się pierwszeństwo, byłeś w tym wątku pierwszy. Skonfrontujemy wtedy wyniki. Nie zapomnij uwzględnić wilgotności izolacji w poszczególnych warstwach (w końcu nie jest zerowa, chyba że dalej twierdzisz że jest inaczej). Najlepiej dla trzech różnych warunków temperatura/wilgotność skoro parametry izolacji są wtedy różne. I jeszcze jedno, jeśli ma być sprawiedliwie to nie zapomnij uwzględnić zmiany geometrii wełny pod wpływem grawitacji i czasu, skoro ja mam uwzględniać w obliczeniach pracę izolacji w zamkach. ad7. ???
  5. ad1. Płyty są łaczone na zamek, więc szczelin nie będzie. Jeśli wykonawca przekosił płyty o 10mm to znaczy że spożył wcześniej za dużo napoju alkoholowego. Równie dobrze mogę powiedzieć że w takim stanie zapomni wogóle ułożyć wełnę... ad2. Patrz punkt 1, zamki umożliwiają pracę więźby bez zniszczenia albo rozszczelnienia izolacji ad3. Zastosuję Twoją argumentację - pokaż wyniki badań które pokazują jak bardzo zdegradowana i zniszczona jest izolacja po 20 latach i podaj liczby ile domów ucierpiało na tym że miało nieszczęsną izolację nakrokwiową. ad4. To co jest na płytach to nie jest paroizolacja, doczytaj bardziej wnikliwie. ad5. Ja nie widzę problemu, to Ty chcesz dodawać wiązary, podnosić ścianki kolankowe, przeliczać konstrukcję, może tam gdzie mieszkasz takie "kosmetyczne" zmiany w projektach robi się za darmo, daj namiary może ktoś z forumowiczów skorzysta. ad6. Nigdzie nie napisałem że eliminuje mostki na krokwiach. Odwracasz kota ogonem, spore mostki termiczne to był Twój punkt i argument przeciwko izolacji nakrokwiowej, kiedy go obaliłem okazało się nagle że jedyny benefit z takiej izolacji to większy rachunek za CO?! Zaczynasz kompletnie odjeżdżać... P.S. Wiesz dlaczego wogóle włączyłem się do dyskusji? Bo nie lubię jak ktoś sieje demagogię lub podaje nieprawdziwe informacje na forum które czyta wielu ludzi i często na podstawie tego co przeczyta podejmuje decyzje. Ktoś rzucił argument że wełna jest podatna na wilgoć która pogarsza jej katalogowe współczynniki - odpowiedziałeś że to nie ma znaczenia bo w temperaturze poniżej 0°C wilgotność jest zerowa co jest ewidentną nieprawdą. Udowodniono Ci to, nie przyjąłeś pomyłki na klatę i zacząłeś się bronić argumentami o drewnie na Antarktydzie gdzie temperatura była cały czas poniżej zera. W Polsce niestety nie ma takich warunków. Znów zero komentarza z Twojej strony, strzeliłeś argumentem z mostkami termicznymi przy przejściach krokwi. Okazało się że mostki są pomijalne więc zaczęło boleć dodatkowe 10zł rocznie do rachunku za CO... Wybrałeś wełnę - rozumiem, odpowiada Ci stosunek parametry/cena, ja wybrałem izolację nakrokwiową bo odpowiada mi stosunek parametry/cena. Różnica jest taka że Ty bronisz rozwiązania które wybrałeś pisząc nieprawdę, a kiedy już nie masz argumentów przerzucasz sie na krytykę rozwiązania alternatywnego co wychodzi Ci równie kiepsko.
  6. Użyłem analogii, nie zarzucaj mi proszę zaśmiecania wątku kiedy sam piszesz o lodach Antarktydy i negatywach sprzed 100 lat - jednorodny szczelny wytrzymały mechanicznie i odporny na grawitację materiał izolacyjny - prosty do ułożenia, odporny na błędy wykonania, a jak wiemy z tym jest różnie - moim znajomym w czasie mrozów zamarzł zbiornik wyrównawczy na stryszku przy izolacji 20cm wełny - nienasiąkliwy, zachowujący stały współczynnik przewodzenia ciepła niezależnie od wilgotności otaczającego powietrza - brak koniczności stosowania paroizolacji, wentylowania izolacji Nie wiem czy wiesz, ale bardzo często stosowaną konstrukcją wieźby w domach jednorodzinnych jest więźba rozporowa. Wysokość ścianki kolankowej na którą działają dodatkowo siły poziome jest ściśle związana obliczeniami wytrzymałościowymi z pozostałą częścią konstrukcji budynku. Jeśli myślisz że można sobie bezkarnie podnieść ją o 1m to lepiej by takich "porad" nie czytało zbyt wiele osób. Skąd masz informację o sporych mostkach cieplnych przy przejściach krokwi? Przeliczałeś to, mierzyłeś?. Przeliczyłem na szybko jedną część mojego poddasza: wymiary 6.95 x 5.75m, powierzchnia 40m2 18 krokwi o przekroju 8 x 18cm grubość przejścia przez mur to 44cm (bloczek YTONG 24cm + 20cm styropianu) lambdę drewna przyjąłem 0.2W/mK Mamy więc: Przekrój pojedynczej krokwi: 0.0144m2 Przekrój wszystkich krokwi: 0.2592m2 Dla różnicy temperatur 40K (czyli 20 stopniowy mróz na zewnątrz) mamy łączne straty ciepła przez przejścia krokwi: 0.2W/mK / 0.44m * 0.2592m2 * 40K = 4.7W Słownie: niecałe pięć watów....
  7. Zalety takiej izolacji były już wymieniane więc nie będę ich powtarzał zaśmiecając wątek. Wybór pomiędzy wełną a izolacją nakrokwiową to nie wybór pomiędzy zniszczeniem lub ocaleniem konstrukcji. To jak z olejem silnikowym - ludzie leją droższy olej syntetyczny, choć stosowanie mineralnego nie zniszczy im silnika. A żeby ocenić korzyści wynikające z lepszego oleju trzeba mieć hamownię silnikową, rozebrać silnik na czynniki pierwsze i zmierzyć zużycie elementów. Jak przeciętny Kowalski ma ocenić współczynnnik przewodzenia ciepła izolacji dachu użytkowanego budynku? Skąd chcesz wziaść takie dane statystyczne? Skąd ma wiedzieć ile ciepła zyskał/stracił przez zastosowanie tego czy innego materiału? Jak ocenić wzrost/spadek trwałości konstrukcji? Powtórzę jeszcze raz, nie jestem wrogiem wełny, a nasze podejście różni się tym że mi wystarczy porównanie parametrów i właściwości materiałów aby ocenić który będzie dla mnie lepszy, Ty musisz zobaczyć skutki ich zastosowania i dopiero one pozwolą Ci dokonać wyboru.
  8. Masz rację, skondensowana woda która zamarznie może i szkody wielkiej nie zrobi, ale niestety nie możemy liczyć aby w Polsce temperatura poniżej zera utrzymywała się nieprzerwanie przez 100lat Kiedy wzrośnie powyżej zera zamarznięta woda zamieni się w parę wodną i wentylacja izolacji musi sobie poradzić z jej usunięciem. Na szczęście zjawiska te zachodzą głównie na powierzchni wełny, im głębiej tym temperatura jest bliższa 20°C i ma coraz niższe wahania. Ale należy pamiętać że górna cześć krokwi znajduje się właśnie w tej strefie. Nie jestem "ortodoksyjnym" wrogiem wełny, czy wyznawcą izolacji nakrokwiowej. Tak jak napisał Andrzej Wilhelmi, ta druga ma dla mnie w pewnych kwestiach wyraźną przewagę, ma też wadę w postaci wyższej ceny. Czy tą wadę rekompensują jej zalety? Tu każdy musi odpowiedzieć sobie sam, bo dyskusja szybko przerodzi się w typową przepychankę o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą.
  9. Nigdzie nie napisałem że to jedyny i niepodważalny punkt, nie wiem skąd wyciągnałeś taki wniosek, Świadomie uogólniłem i użyłem prostego przykładu, bo nie każdy czytający wie, lub chce wiedzieć co to jest wykres Moliera, krzywa nasycenia, prężność pary wodnej i cała reszta zjawisk jakie towarzyszą zmianom temperatury i wilgotności. Chwytasz mnie za słówka a nie odnosisz się merytorycznie do dyskusji i przemilczasz takie stwierdzenia jak "zerowa wilgotność w temperaturach poniżej zera". Nie rozumiem co chciałeś swoją wypowiedzią wnieść do dyskusji oprócz wykonania zwykłego przytyku.
  10. Wybaczcie że wtrącę się w połowie dyskusji, ale pewne rzucone tu fakty wymagają sprostowana aby nie mąciły ludziom w głowie Niestety nieprawdą jest jakoby w temperaturze poniżej 0°C wilgotność względna wynosiła 0%. Bez przeszkód może ona osiągnąć 100% czego efekt doskonale opisał fotohobby mpoplaw, patrząc na Twój załączony wykres i wyciągnięte z niego wnioski myślę że nie widzisz różńicy pomiędzy wilgotnością względną i bezwzględną. Dla drewna mniej szkodliwe będą warunki kiedy otaczające je powietrze będzie będzie miało wilgotność 70% i temperaturę 20°C (które zawiera 10g pary wodnej na każdy kilogram powietrza) niż przypadek kiedy to powietrze ma wilgotność 100% i temperaturę -5°C, (kiedy w powietrzu jest tylko 2.5g pary wodnej na każdy kilogram powietrza) pomimo że w drugim przypadku pary wodnej jest 4x mniej. Podobnie jest ze starym domem - dlaczego piwnica najczęściej jest zatęchła i zagrzybiona? Dlatego że tam temperatura waha się w ciągu roku i często spada poniżej punktu rosy, powodując wykroplenie się pary wodnej na ścianach i podłodze, nawet w niskich temperaturach. W mieszkalnej częsci domu temperatura całoroczna mniej więcej oscyluje wokół 20°C i pomimo większej wilgotności bezwzględnej, wyrażonej w g pary wodnej/kg powietrza nie dochodzi do kondensacji.
  11. Ekipa na razie mocno zajęta na deweloperskiej budowie i musimy poczekać... Ale tymczasem dojechał brakujący element układanki Dwuteownik prosto z huty, jeszcze ciepły Niemałym problemem okazał się rozładunek, dwuteownik waży 1,4 tony i nijak nie chciał się dać przesuwać ręcznie na samochodzie. Trzeba było użyć podstępu - przywiązać pasem do słupka i po prostu odjechać samochodem, uważając bardzo na własne stopy. Jednak i ta metoda zawiodła, słupek wyrwał się kilka razy z ziemi... Pomogła dopiero metoda budowniczych piramid, czyli "rolki" z drewnianych okrąglaków i najstarsza na świecie maszyna czyli dźwignia. Po chwili bestia była już sprowadzona do parteru
  12. Przytoczona norma i nasza dyskusja nie jest o kanalizacjach niewentylowanych, lecz opisuje przypadek konkretnego PODEJŚCIA NIEWENTYLOWANEGO a to zasadnicza różnica. A informację o tym że to podejście niewentylowane pozyskałem drogą dedukcji, eliminacji i rachunku prawdopodobieństwa. Jeśli zylka85 posiada miskę WC z wylotem dolnym, to nie wyobrażam sobie w jaki sposób można by to podejście napowietrzać poniżej lustra wody w syfonie. Jeśli natomiast jest to miska w podejściem tylnym to zapewne podłączenie jest przez oryginalne kolano geberitu. Istnieje jakaś nieprawdopodobnie mała szansa że ktoś wyciął w nim otwór i zamontował zawór napowietrzający albo nawet pociągnął dodatkowe podejście do pionu w celu zapewnienia odpowietrzenia. Ale musisz przyznać że jest to tak nieprawdopodobnie mało realne, iż można było przyjąć że podejście jest nienapowietrzane. Proponuję zakończyć dyskusję nie na temat, bo zaśmiecamy wątek o wizualizacjach łazienek. Pozdrawiam grek
  13. Drogi wojtku, jak widzę podstawy projektowania instalacji masz w jednym palcu, podobnie jak liczenie procentów, do tego jesteś znawcą perskich dywanów, naprawdę jestem pod wrażeniem... Nie wiem czy jestem godzien udzielać porad człowiekowi o tak wielkiej wiedzy i doświadczeniu, ale spróbuję. Według Ciebie 18cm wysokości przy dwuprocentowym spadku daje nam możliwość oddalenia się od pionu na odległość 9m. I jest to wartość poprawna w sensie matematycznym. Niestety prostą matematyką ciężko opisuje się tak skomplikowane zjawisko jak spływające (przepraszam za wyrażenie) gówno. Tu przydaje się bardziej prosta wiedza i doświadczenie z zakresu hydrauliki, która mówi że w nieodpowietrzonym podejściu o takiej długości może pojawić się podciśnienie wysysając wodę z syfonu. A czym to grozi w praktyce - cóż radzę spróbować jeśli ktoś lubi wąchać szambo. Zresztą - mądrzy ludzie już dawno to przebadali i zawarli nawet w polskiej normie PN-92/B-01707
  14. Adam! Przeczytaj jeszcze raz powoli mój post. Napisałem że kanalizacja to dobry pomysł i może się udać. Masło maślane dotyczyło pomysłu ogrzewania lodu ciepłem pobranym z ziemi.
  15. Oczywiście że masz rację, skąś ta energia się musi wziąść. Ale nie mamy jej w wystarczającej ilości u siebie na podwórku, więc trzeba ją wziąść od kogoś, kto ma większe podwórko Dlatego trzeba lód komuś podrzucić (rzeka, kanalizacja, łąka, itp)
  16. Pomysł z kanalizacją nie jest taki zły, to się może udać. Warunek - lód musiałby być bardzo drobny żeby nie spowodował zatoru gdzieś w zakamarkach kanalizacji. Co do topienia lodu ciepłem z gruntu to jest to "masło maślane". Jeśli grunt miałby dostarczać wystarczającą ilość energii do topienia lodu z którego wcześniej odebraliśmy energię, to całość można uprościć do samego pobierania ciepła z gruntu. Po co wtedy czynnik pośredni, czyli lód? Problem właśnie w tym że nie mamy energii którą można stopić lód, bo wtedy ogrzalibyśmy tą energią dom. Energię odbieramy z lodu, a taki "obdarty z energii" lód trzeba komuś lub czemuś "wepchnąć"
  17. Z tymi studniami to jest różnie. Czytałem o przypadku kiedy facet zainwestował w pompę ciepła bo słyszał że nowoczesna i oszczędna. Przyjechała firma, wywiercili dwie studnie, zamontowali pompę, skasowali za całość jak za zboże i co się okazało? Że woda ze studni czerpalnej miała swoje 8'C dopóki nie zaczął się zrzut zimnej wody do studni zrzutowej. Gdzieś pod gruntem znalazła sobie kanał pomiędzy warstwami ziemi i zaczęła przepływać do drugiej studni. Temperatura momentalnie spadła i trzeba było zmniejszyć pobór wody, co wiązało się z drastycznym spadkiem mocy. Firma oczywiście umyła ręce i facet władował kupę kasy w błoto. Jeśli miałbym wiercić studnie albo budować gruntowe wymienniki pod połową działki to raczej bym się nie zdecydował na PC, albo intensywnie bym kombinował nad pomysłem "lodowym". Na szczęście mam dużo wody płynącej obok działki, więc problem z głowy. Ale może wspólnymi siłami udoskonalimy ten "lodowy" pomysł i pomożemy innym, którzy nie mają zbyt dużo wody do dyspozycji
  18. Hmmm, myślę że w zimie nie można liczyć na słońce w kwestii topienia lodu. Srednie nasłonecznienie na naszej szerokości geograficznej to 1000W/m2. Po moich panelach fotowoltaicznych widzę że w zimie nie ma co liczyć na więcej niż 10% tej wartości. Czyli nawet gdyby powierzchnia absorbująca wynosiła 10m2, to uzyskamy moc 1000W/m2 * 10m2 * 10% = 1000W. Optymistycznie licząc przez 10 godzin pracy mamy 10kWh ciepła, czyli 36MJ. Ciepło przemiany lodu to 334kJ/kg, czyli możemy stopić dziennie max 107kg lodu. A wyprodukujemy go prawie 2 tony dziennie.... Poza tym jeśli w zimie było by wystarczająco dużo energii słonecznej do topienia lodu na bieżąco, to jaki sens miała by jego produkcja, a potem topienie? Wystarczyło by bezpośrednio z kolektorów zasilać układ ogrzewania. A może dogadać się z jakimś marketem i niech biorą ten lód za darmo?
  19. Strumyk skuł się lodem tylko na powierzchni i płynął nawet jak było -25'C. Słychać jak bulgorze i kotłuje się pod lodem W górzystych okolicach woda płynie po terenie o dużym spadku i cały czas zamienia część swojej energii potencjalnej w ciepło. Mam nadzieję że, pięciu sąsiadów w górę rzeki nie wpadnie na taki pomysł i to nie ja będę tym który zostanie ze stosem lodu Poza tym w mądrej książce o PC przeczytałem, że taka ochłodzona o 1'C woda bardzo szybko odzyskuje swoją pierwotną temperaturę i w niewielkiej odległości można już zamontować drugą pompę.
  20. Witaj! Też się ucieszyłem z Twojej obecności Kupiłem działkę 15 arów sąsiadującą z potokiem (oczywiście z myślą o PC) i chce zbudować domek o powierzchni użytkowej 150m2, ale na zasadzie "minimum pijawek" Czyli własna woda ze studni, przydomowa oczyszczalnia, ogrzewanie pompą ciepła, kolektory słoneczne i jeszcze parę innych drobiazgów. Oczywiście większość rzeczy wokonana metodą "własnych rąk" Jeśli chcesz zobaczyć, to świeże zdjęcia są TUTAJ. Ta skarpa do samego potoku jest częścią działki. Na wiosnę załatwiam przyłącze prądu, będę robił ogrodzenie i montował oczyszczalnię.
  21. Dzięki Adam, bo już mi zaczynało w gardle zasychać
  22. I tu jest błąd w rozumowaniu. Woda nie "ma" 4.2kJ/kg, tylko tyle potrzebuje energi żeby podnieść swoją temperaturę o 1'C. Jeśli przyniesiesz do domu 1kg lodu o temperaturze -1'C i chcesz by się stopił (pobierając ciepło z otoczenia) to najpierw wchłonie 2.4kJ i osiągnie temperaturę 0'C, potem wchłonie 334kJ i stopi się całkowicie zamieniając się w wodę o temp. 0'C, następnie wchłonie 4.2kJ i osiągnie temp. +1'C. Czyli ta kilogramowa kostka lodu pobrała z otoczenia łącznie 2.4 + 334 + 4.2 = 342,4kJ energii aby podgrzać się z temp. -1'C do + 1'C. Owszem, ale jak wytłumaczysz fakt, że temperatura "staje" na tak długo pomimo dostarczania cały czas takich samych porcji energii? Błąd Twojego rozumowania wynika z tego, że zakładasz liniowy wzrost temperatury w miarę dostarczania energii i to w każdym stanie skupienia. Wytłumacz więc dlaczego podgrzanie 1kg lodu o 1'C wymaga 2400J a podgrzanie 1kg wody o 1'C już 4200J?. Podobna "dziura" energetyczna jak przy zamarzaniu, występuje przy przemianie cieczy w stan gazowy, czyli przy parowaniu. Dlatego w pompach ciepła, lodówkach czy klimatyzatorach używa się takich czynników roboczych, które w czasie pracy najpierw parują a potem się skraplają. Powoduje to przekazywanie dużo większych porcji energii niż samo sprężanie i rozprężanie gazu. Zmniejsza to wymiary i koszty całego urządzenia, bo do przeniesienia takiej samej porcji energii potrzeba dużo mniej czynnika roboczego (jeśli wykorzystuje się dodatkowo zmianę jego stanu skupienia)
  23. A kto powiedział że w jednym momencie? To co odczywasz zależy od temperatury, a temperatura nie jest proporcjonalna do energii wewnętrznej (najlepszy przykład - podgrzanie 1kg lodu o 1'C wymaga 2.4kJ energii, a pogrzanie 1kg wody o 1'C wymaga 4.2kJ) więc nic nie stoi na przeszkodzie aby stopienie 1kg lodu wymagało jeszcze innej ilości energii, czyli w tym przypadku konkretnie 334kJ. Przypomniało mi się takie doświadczenie z fizyki ze szkoły: Mamy kalorymetr i w środku jest lód, ogrzewamy go stałą mocą i mierzymy w równych odstępach czasu temperaturę. I co się dzieje? Kolejne odczyty: -5, -4, -3, -2, -1, 0, 0, 0, 0, 0, 0, 0, 0, 0, 1, 2, 3 itd... Widać że lód ogrzewał się szybko chłonąc energię, ale jak osiągnął już 0'C to chłonął i chłonął dopóki cały się nie roztopił i dopiero wtedy zaczęła się podnosić temperatura wody. Z tego wynika prosty wniosek - ciepło przemiany jest dużo dużo większe niż ciepło właściwe lodu czy wody. Gdyby tak nie było, to przy spadku temperatury na zewnątrz do -0.5'C, rzeki i stawy momentalnie skuły by się lodem. Muszą jednak oddać bardzo dużą ilość energii do otoczenia, co powoduje że zamarzną z dużym opóźnieniem i przy większych mrozach (jeśli jest zimniej, to zamarzająca woda szybciej oddaje energię do otoczenia). A przy zamarzaniu lód nie "wyszarpał" energii z otoczenia, tylko mu ją oddał. Mam nadzieję że wytłumaczyłem to wystarczająco prosto
  24. Witam chłopaki Czytam sobie tą dyskusję i nasuwa mi się kilka uwag: Całkowicie pominąłeś w swoim rozumowaniu sam proces zamarzania, przechodząc od razu z fazy ciekłej do stałej bez wnikania co dzieje się po drodze. A zapawniam Cię że dzieją się bardzo ciekawe rzeczy Oczywiście Adam ma rację, nieporównywalnie więcej energii "kryje" się w przemianie fazowej wody (334kJ/kg) niż w zwykłym schładzaniu 4.2kJ/kgK, a ochładzanie lodu to już wogóle "beznadzieja" 2.4kJ/kgK Ok, wszystko prawie dobrze, tyle że omyłkowo do obliczeń przyjąłeś ciepło właściwe lodu (2.4kJ/kgK) a nie wody (4.2kJ/kgK). Co nie zmienia zbytnio faktu że i tak wychodzi duża ilość wody... Moje zdanie jest takie: Zamrażanie wody to łakomy kąsek (334kJ) wobec "marnych" 4.2kJ na każdy stopień schodzonej wody, ale.... Adam, jeśli masz rzekę albo potok obok działki, to nie ma sensu pchać się w lód. Ja mam potok który nie zamarza nawet w zimie (woda płynie wartko pod lodem) i z pomiarów wychodzi że nawet wtedy przepływa conajmniej 10l/sek. Jeśli schłodzę ją tylko o 0.5'C to uzyskuję 21kW ciepła, więc cała zabawa z lodem traci wtedy sens. Choć gdybym nie miał rzeczki to kto wie Wniosek z tego taki - bierząca woda w zasięgu działki to najlepsza rzecz jaka się może trafić jeśli chodzi o PC.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...