Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mysza

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    22
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Mysza

  1. No nieee... To nie był atak tylko zdziwienie. Jak całą sprwę wyłuskałaś to rozumiem. Jeżeli macię się niedługo przeprowadzić to możecie go już przenieść, ale jeżeli za kilka m-cy to może go jeszcze zostawcie w domu. W końcu najważniejszy jest kontakt z człowiekiem.
  2. Ja też jestem w szoku. Kto kupuje dużego psa wiedząc, że ma malutkie mieszkanko i nie ma go gdzie trzymać??? (Chociaż jeśli masz chociaż balkon duży to faktycznie mu lepiej na nim niż w domu?) A nie boisz się, że jak wywieziesz psa na dziłkę to zdziczeje? A jak zaczną go drażnić miejscowe dzieciaki? Otworzą kojec i nieszczęście gotowe... A jak chcesz mieć psa stróżującego to musisz iść z nim na szkolenie. 9 miesięcy to i tak już późny wiek, ale lepiej późno niż wcale. Uważam, że każdy duży pies (w tym i owczarki)powinien przejść chociaż podstawowy kurs posłuszeństwa, a jak ma stróżować i nie gryżć przy tym ludzi to i kurs na psa stróżującego.
  3. ckwadrat- Wy się lepiej zastanówcie. Berneńczyki są przepiękne, ale hovki mają instynkt stróżowania, a to ważna we własnym domku. I też są ładne. Zdaj relację z wystawy, ile było hovków? Czemu jednak berneńczyki, czy coś poza wyglądem, przeważyło na ich korzyść?
  4. Mysza

    Na ko?!

    Dobra Osówka, to było przejęzyczenie, a raczej nie dbanie o taki szczegół. Pierwszy raz jeździłam w Zachowawczej Stadninie Koni Huculskich w Wołosatem (to na pewno stadnina), a teraz gdzie jeżdżę to pewnie faktycznie lepiej to nazwać szkółką, ale oni też mają kilka własnych źrebaków.
  5. Tak najwięcej to chodzę po Tatrach, dużo już szlaków przeszłam, potem Bieszczady. No ale to nie wszystko. Wywiało mnie także w Karkonosze, Góry Stołowe, Pieniny, Gorce, Beskid (Sądecki, Żywiecki i jeszcze jakiś). I trochę Słowacji.
  6. Zachar też ostatnio byłam w Bieszczadach!! W połowie października. Błoto, błoto, błoto. Na przełęczy Orłowicza całe to błoto ściął mróz (wynik- szkalnka) i dmuchało tak że nie dało rady kroku zrobić. Jak doszliśmy do Wetliny to byliśmy ubłoceni do kolan, mokrusieńcy, tak że kobieta u której nocowaliśmy otworzyłam nam kotłownię abyśmy się mogli wysuszyć. Kolejnego dnia za to szliśmy Działem na Rawki i były piękne widoki!!! Chmury przewalały się nad szczytami gór, słońce oświetlało złote i czerwone liście drzew, czyste powietrze wypełniało płuca. Bajka. I błoto! Ale było pięknie. A schodząc z Wlk. Rawki do Ustrzyk G. większość drogi zjechaliśmy po błocie. Z racji, że pogoda lubi być w kratkę, to kolejnego dnia nie było widać nic. Jedno wielkie NIC (nie widziałam osoby idącej przede mną). Także po raz kolejny Bieszczady spłatały mi figla i nie udało mi się zobaczyć widoku z Tarnicy. Za to na dole w Wołosatem świeciło słońce! No a oczywiście najpiękniejsz pogoda była w dniu wyjazdu...
  7. Mój kocur budził mnie, ale dopiero jak zadzwonił budzik. Do tej pory siedział cicho, ale jak usłyszał pipipi, pipipi budzika to nie mogłam nawet pięciu minut poleżeć taki urządzał koncert. I wcale nie chodziło mu o jedzeniu, tylko o to bym wstała. Nauczyłam go, że jeść dostaje dopiero tuż przed moim wyjściem, także do kuchni nie biegnie, on po prostu budzi mnie i patrzy jak się krzątam.
  8. Cześć! Ja płnęłam tylko raz w spływie- takim weekendowym- Pilicą. Pierwszy dzień było super, bo czas nas nie gonił to nawet wisłować mocno nie musieliśmy, ale drugiego dnia zawiało z drugiej strony i jak się nie wiosłowało to wiatr pchał kajak pod prąd! Bardzo mi się podobało! Poprad znam ale od strony brzegu, jeździłam wiele lat na wakacje do Rytra. Jakby się w przyszłym roku zorganizowała grupa na spływ to czemu nie?
  9. Zwołuję wszystkich, którzy lubią ten sposób spędzania urlopu! Gdzie chodzicie, co lubicie, jakie przygody przeżyliście w górach?
  10. Jak ja wracałam do domu to mój kot najpierw ocierał się o nogi, a potem zaraz prowadził mnie do kuwety, aby pokazać, że tam narobił i mam mu posprzątać!
  11. Mysza

    Na ko?!

    Cześć Gabi! Faktycznie daleko. Ale już planuj sobie wakacje za dwa lata na lubelszczyźnie. Ze zwierzątek to ja widziałam w czasie jazdy bażanta, sarnę (która wybiegając z krzaków spłoszyła mi konika podnosząc tym samym poziom adrenaliny) oraz RYSIA! Jak przejeżdżałam z instruktorem przez strumień w okolicach Ustrzyk Górnych to zeskoczył z drzewa i pobiegł w las. Ale byłam zaskoczona!! Po śniegu to jeszcze nie jeździłam, ale jak sobie wyobrażę białe pola, ośnieżone drzewa, słoneczko... Aaaach, ale się rozmażyłam.
  12. Filo, proszę podaj więcej szczegółów. Jaki dom budowałeś, ile metrów, kondygnacje, co na dach. I jak Ci to wyceniła firma budowlana. Co wchodzi w stan wykończenia pod klucz. Tempo budowy jest niezaprzeczalnym atutemtego systemu, ale jak się mają do tego finanse? Co możesz to napisz na Forum, a co nie to na priva. Dzięki
  13. Mysza

    Na ko?!

    To ja już się zapisuję!!! Jazda w terenie to sama rozkosz! A zasmakowałam tej przyjemności w Bieszczadach podziwiając góry z grzbietu hucuła...
  14. Mysza

    Na ko?!

    Ja też płacę 30zł/h w karnecie(karnet min 5h), a pojedynczo jest po 35zł/h (stajnia Stangret). Obok jest druga stajnia (przy KS Spójnia) i mają ceny o 5zł droższe (a podobno są gorsi). Odnośnie ubezpieczenia to nie wiem na pewno, ale stajnia powinna mieć takie ubezpieczenie, ale czy ma to nie sprawdzałam- zapytam następnym razem. A można i samemu się ubezpieczyć dodatkowo lub sprawdzić czy własne ubezpieczenie na życie i od wypadków obejmuje taką sytuację(pewnie tak). [ Ta wiadomość była edytowana przez: Mysza dnia 2002-12-08 20:49 ]
  15. Mysza

    Na ko?!

    Nie przestraszył się, zrobił to specjalnie. Koń jest znany w stadninie jako trochę nerwowy i każdy już chociaż raz z niego zleciał. Instruktor stwierdził, że na tyle dobrze jeżdżę, że dam sobie radę. Poradził tylko bym nie ciągnęła go mocno za wodze bo nie lubi tego i bryka. Tak się tym przejęłam, że jak zaczynał galopować to chyba za mocno oddawałam mu wodze, a wtedy on nie biegł po okręgu, tylko wbiegał na środek. No to ja wtedy zciągałam wodze, korygowałam kierunek (niestety musiałam mocno trzymać wodze bo nie chciał słuchać), koń zwalniał, a ja przecież miałam galopować- no to wszystko od nowa. I tak kilka razy. Konik w końcu się zezłościł i podczas galopu ściągnął głowę w doł, bryknął zadem, a ja pięknym łukiem przeleciałam nad jego łbem i wpadłam pod kopyta. Myślałam, że mi kręgosłup pękł,tak bolało. No i na szczęście miałam toczek, bo mi pomasował główkę kopytem. Ale wyglądało to gorzej niż było w rzeczywistości. Do lekarza poszłam dopiero tydzień później właśnie z powodu "ogona". A jeżdże w stadninie pomiędzy wisłostradą, a Wisłą koło mostu Grota. Ludzie są przemili, o koniki dbają (a mają także kozy, owce, króliki, gęsi- dla dzieci super frajda). Nie czuję się jak klient od którego należy wydusić pieniądze (a tak się czułam w poprzedniej stadninie), każdy jest tu traktowany indywidualnie i może liczyć na rady, pomoc przez cały czas.
  16. Mysza

    Na ko?!

    No to ja jestem mniej więcej w takim samym położeniu jak Ty. Warszawa, powrót do nauki po przerwie, tyle, że ja już galopuję(jak się z koniem dogadam).Teraz chwilowo znowu mam przerwę, bo miałam z wałaszkiem dyskusję kto tu jest szefem i w którą stronę ma galopować. Efekt był taki, że jak konik bryknął to ja nie miałam siły się ziemi podnieść. Poobijał mnie trochę więcej niż trochę, bo pękła mi kość ogonowa i lekarz kazał mi zapomnieć o jeździe przez kilka tygodni. Teraz pewnie mogłabym już pójść na jazdy, ale się boję.... A jak mi każą znowu jeździć na tym nerwusie? A ty gdzie jeździsz?
  17. dziuba- ale to dłuuugie!! Ja też się posłużę informacją z innej strony, ale przynajmniej jest ona napisana przystępniejszym językiem. Toksoplazmoza Ta kocia choroba powinna być przedstawiona z tego względu, że może ona stanowić zagrożenie dla kobiet w ciąży i dla noszonych przez nie płodów. Toksoplazmoza jest chorobą wywoływaną przez pierwotniaki. Jej symptomów prawie nigdy nie zauważa się u kotów, zaś u większości zakażonych ludzi objawia się ona tylko gorszym samopoczuciem lub szybko mijającymi oznakami przeziębienia. Może natomiast prowadzić do uszkodzeń mózgu i siatkówki oka oraz innych schorzeń ujawniających się dopiero w okresie późniejszym. Ginekolodzy ciągle jeszcze zalecają przyszłym matkom pozbycie się kota. Nie jest to jednak konieczne, ponieważ oocysty z jajami pierwotniaków rozwijają się tylko w kale kota i są zdolne do zarażania dopiero po 3-4 dniach. Ciężarna kobieta może się nimi zarazić bezpośrednio lub pośrednio, np. kiedy przetrze usta ręką, którą uprzednio usuwała kocie odchody z kuwety. Kto chce mieć całkowitą pewność, powinien przebadać swojego kota na obecność pierwotniaków w jego krwi. Przyszła matka również powinna poddać się testom. Wykażą one, czy już w przeszłości nie zetknęła się ona z tym pierwotniakiem. W przypadku pozytywnego wyniku nie ma możliwości ponownej infekcji. Większym problemem niż własny kot, któremu i tak regularnie sprzątamy toaletę, są koty korzystające ze swobody. Często zagrzebują one swoje odchody tak, że istnieje możliwość kontaktu z oocystami podczas pracy w ogródku. Jeszcze większe jest ryzyko zarażenia się przez zjadanie surowego mięsa, np. tatara. Własny kot odgrywa więc bardzo małą rolę w zarażaniu domowników i nie ma racjonalnych przesłanek, aby rozstawać się z nim z powodu oczekiwania przyjścia na świat dziecka.
  18. Też się zapisuję do klubu kociarzy! Mój bury Bunc wprawdzie zdechł cztery miesiące temu i w tej chwili nie mam kota (wynajmuję mieszkanie), ale w domu na 100% będę miała dwa!! Dwa, bo jeden się nudzi jak jest sam w domu i ... (tu każdy sobie sam dopowie co może zrobić kot pod nieobecność właścicieli). A poza tym dwa koty to podwójna radość!!!
  19. Domek dokładnie obejrzałam- bardzo mi się podoba . A jaki planujesz tynk do tego brązowego dachu? Wyobraźnię mam to ją puszczę w ruch... A okna jakie?
  20. Zielona- strona działa. Wykasuj po html kropkę, to będzie chodził link. Trudno, koniec zdania musisz mieć bez kropki, albo postaw kropkę po spacji.
  21. Joanno! Ja też zamierzam stawiać bliźniaka w szkielecie , dlatego mam do Ciebie parę pytań. 1) Jaki masz projekt (firma, metraż, ilość pokoi)? 2) Czy masz domek parterowy czy z poddaszem i dlaczego taki (tańszy??) 3) Kto Ci budował dom, jaka firma i ile płaciłaś za metr. 4) Jakie napotkałaś problemy w trakcie budowy? Znalazłam osoby, które budują blźniak, znalazłam takch co budują szkielet, ale Ty jedyna spełniasz oba te warunki Jakbyś nie chciała podawać wszystkich informacji na Forum to napisz mi na priva. Pozdrawiam
  22. A ja trochę sprawę skomplikuję. A jeśli chciałabym zbudować na gruncie rolnym (załóżmy że nie ma na nim zakazu budowy) bliźniak. To jak to będzie- czy budynek typu bliźniak jest traktowany jako jeden dom, czy jako dwa? A więc czy muszę mieć jeden hektar z kawałkiem, czy dwa (po jednym na każdą część domu)? A czy siedlisko może być budynkiem bliźniaczym?
  23. Mysza

    Domy z bali

    Maco, bed -naipierw Wam wysłałam, a dopiero później zaczęłam przeglądać CO dostałam i niestety nie jest to lista firm, ale adres jednej firmy budującej w szkielecie i jeden firmy od bali Trochę krótka ta LISTA. Czyżby nikt fachowy więcej nie budował w okolicach W-Wy? bola dostałaś coś więcej?
  24. Wilk- ja też planuję kupić działkę od gminy (znajoma zna wójta, który raczej nie zmieni się przy tych wyborach...). Chciałam się zapytać czy w Twoim rejonie cena tej działki od gminy i ceny rynkowe są podobne, czy może od gminy było taniej/drożej??
×
×
  • Dodaj nową pozycję...