Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

sandwitch

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    87
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez sandwitch

  1. Faktycznie, rodzinę ma się po to, coby mogła słuchać jak się stawia klocka - ten miażdżący argument zamyka dyskusję.
  2. Co rano, kiedy ktoś tłucze się w kuchni, czyli za ścianą mojej sypialni - a ja tego nie słyszę, dopóki nie otworzę drzwi. I podczas każdej imprezy u sąsiada z góry, która u mnie przejawia się tylko zgłuszonym dudnieniem. Modlę się wtedy za projektanta, konstruktora i wykonawcę mojego mieszkania. Moje zdanie podziela sąsiadka wychowana w USA i Australii, dla której taka izolacja akustyczna jest poważnym szokiem po doświadczeniach z budownictwem szkieletowym. Mieszkałam w domu szkieletowym pół roku i niestety, komfort akustyczny w takim budownictwie nie istnieje. Rozumiem, że można wybrać tę technologię ze względu na szybkość czy wygodę budowy - ale trzeba pogodzić się z tym, że cała rodzina słyszy co robimy, z częstotliwością wizyt w toalecie włącznie.
  3. Energooszczędność energooszczędnością, a ja bym sobie te przeszklenia od zachodu darowała. Po pierwsze, polskie lato potrafi naprawdę dać po garach i zachodnia wystawa to gwarancja piekarnika w upalne dni. Po drugie, zachodnie słońce niezależnie od pory roku jest niskie i zwyczajnie razi, a jako że w salonie spędza się raczej wieczory niż ranki, to będzie się pięknie odbijało w telewizorze i oślepiało gości. Ja stawiam, że większość waszego życia te okna będą zasłonięte. Ustawiłabym wyjście z wiatrołapu, przejście do salonu i okno na wprost w jednej osi, tak żeby po wejściu widać było salon i ogród, a nie kawałek ściany. Upewniłabym się, ile może kosztować ta mała, śmieszna szybka obok drzwi wejściowych Na górze pokoje dziecięce też mają okna na zachód. Jeden jeszcze ma szczęśliwie południowe okno, ale ten drugi - nie ma zmiłuj, ciemnica. Mamy listopad, zamknij się kiedyś na całe popołudnie w takim pokoju i sprawdź, o której pojawia się tam słońce. Dzieci muszą w takich warunkach odrabiać lekcje, czytać, bawić się, żyć. Pokoje dzieci przerzuciłabym na południową ścianę, waszą sypialnię w róg północno-wschodni, a łazienkę do tyłu. W łazience brak słońca nie boli tak jak w pokoju dziecięcym, w upał można zasunąć roletę no i przede wszystkim, nie da się was podglądać w niej z ulicy. Co prawda mój szkic to tylko zabawa na kolanie i ma swoje minusy (wyszło mi okno w garderobie zamiast w pralni), ale od profesjonalnej roboty macie wykształconego architekta. Ja tylko pokazuję, że da się zrobić świetnie doświetlone pokoje dziecięce bez szkody dla nikogo. PS. Nigdy nie kupuj dzieciom rozkładanych kanap zamiast łóżek z porządnym stelażem i materacem. Nigdy. Ich kręgosłupy kiedyś ci podziękują.
  4. Dla mnie to, co absolutnie kasuje ten projekt, to wyjście z wiatrołapu bezpośrednio na salon, i to jeszcze od razu z widokiem na kanapę. Chciałby się człowiek we własnym domu wyciągnąć na sofie, latem pewnie w krótkich szortach albo nawet bez koszulki, a tu każdy domownik i każdy gość, który wchodzi do domu, musi przedefilować przez salon. Koszmar. Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb i wykorzystania przestrzeni, ale jeśli salon nie jest dla was miejscem używanym od "wielkiego dzwonu", tylko na co dzień, to radziłabym to solidnie przemyśleć. Zwłaszcza, że dzieci w końcu dojdą do wieku, w którym zaczną zapraszać znajomych, a potem swoje randki - i wszyscy będą musieli przemaszerować przez salon i jadalnię. A w salonie tata, w wymiętym podkoszulku, drzemiący przy NatGeo... Ja jestem na nie. Z marmurowego blatu zjeżdżają poduchy, parapet okna wbija się w plecy, a pustka za głową nie pozwala się wygodnie oprzeć. Nie dajcie się wrobić w słodkie zdjęcia, bo potem będzie tam siedzieć tylko ten koszyk z robótkami, tak jak na przykładzie...
  5. Czyli, jak rozumiem, chcesz zrobić nieuzasadnione ekonomicznie inwestycje jak miedź i zbiornik, bo "wygoda", ale równocześnie chcesz zbudować dom z łazienką 2 m2? Wydaje mi się, że masz bardzo specyficzną definicję wygody.
  6. Można założyć łąkę kwietną koszoną 1-3 razy w roku, takie mieszanki oferuje np. Łukasz Łuczaj. Można zrobić duże założenie tzw. rabaty preriowej, składającej się z wieloletnich bylin, które dobrze czują się na glebach suchych i ubogich, więc nie będą potrzebowały podlewania - choć tutaj zakup sadzonek na duży areał może być kosztowny, to zależy ile chcecie przeznaczyć. Mistrzem takich założeń jest Piet Oudolf, można zobaczyć jak to wygląda. Idąc w inną stronę - można część działki zalesić, tworząc cienisty i wilgotny zakątek, ale tutaj ponownie: koszt drzew + czas. Można zaszaleć i zrobić staw kąpielowy z odpowiednim biotopem wokół (tutaj nie mam pojęcia, jak technicznie wygląda sprawa nachylenia) - jednym z magików, który się takimi rzeczami zajmuje, jest Marcin Gąsiorowski, a zobaczyć efekty można np. tutaj. No ale to już są konkretne piniendze. Ogólnie najłatwiej pójść w naturalizację części działki, w zależności od tego, co się znajduje wokół niej. Czy są to łąki, czy jest to zalewisko, czy jest to las? Wystarczy przejść się na uważny spacer w najbliższe okolice, zobaczyć jakie rośliny się pojawiają w sąsiedztwie, co przeważa, co rośnie samo z siebie - powtarzając te rośliny po swojej stronie płotu macie gwarancję na bezproblemowy wzrost i minimum opieki. Do tego tak zagospodarowana przestrzeń będzie naturalnie wkomponowana w krajobraz, może wręcz dać wrażenie, że wasza posesja się nie kończy, ale płynnie przechodzi w pola, lasy. Oczywiście, naturalizacja oznacza, że do pewnego stopnia oddajemy część działki dzikiej naturze i powinniśmy zachowywać poszanowanie dla niej (np. nie kosząc łąki w okresie lęgowym). Należy się liczyć z tym, że na takim obszarze będą żyły zwierzęta, myszy, nornice, krety - i one nie uznają granicy pomiędzy tamtą, dziką częścią, a równo wykoszonym trawnikiem. Chwasty będą się wsiewać w takie miejsca i stamtąd będą wędrować też do ogrodu. Nie są to tereny do intensywnego użytkowania, bardziej do spacerów i podziwiania. Ich dekoracyjność też bywa sezonowa - łąki na przedwiośniu to niezbyt porywający widok. Dla mnie to nie są minusy, ale pewnie dla kogoś innego już tak. Na pewno wpadnie tu Elfir i coś konkretnego doradzi, w międzyczasie możesz powiedzieć więcej o waszym terenie: jaką macie glebę (piach, glina, żyzny teren?), jaki poziom wód, jaką strefę mrozoodporności, jakie otoczenie.
  7. Tylko was podczytuję, ale pozwolę sobie się wypowiedzieć: moim zdaniem jedynie opcja nr 4. Dlaczego? Bo macie tylko 1000m2 działki. W wariancie 1 połączenie dom-garaż tworzy wam ogromny przedogródek, którego nie zagospodarujecie rekreacyjnie, więc zżera wam przestrzeń. W wariancie 2 odsuwacie garaż do granicy, czyli w pełni odsłaniacie ogród, a do tego musicie zrobić brukowany pas startowy, na którym nie będzie się toczyć żadne życie (obiecuję, znam to z autopsji), za to każdej zimy będzie to trzeba odśnieżać. Wariantu 3 nie rozumiem - nagle obracacie dom względem kierunków świata? Możesz to wyjaśnić? Nadal jednak pozostaje jednak wada pasa startowego. Dlaczego wariant 4? Po pierwsze mało podjazdu = mało odśnieżania = więcej ogrodu. Po drugie, budynek garażu ładnie osłoni dolną łazienkę i sypialnię przed wścibskimi spojrzeniami, nadając tej strefie domu większą prywatność. Po trzecie, budynek garażu nie będzie widziany z pomieszczeń reprezentacyjnych (salon, jadalnia), a po czwarte, za garażem w naturalny sposób powstanie bardziej prywatna, osłonięta od ulicy część ogrodu. W zależności od potrzeb możecie tam umieścić albo mniej atrakcyjne rzeczy jak warzywnik czy kompostownik, lub też urządzić zaciszny kąt, gdzie można będzie się pobujać w hamaku bez oglądania przechodniów. Jeśli ten tarasik przy dolnej sypialni zostaje, to powinien właśnie wychodzić na prywatną część, a w wariancie 3 wychodzi na garaż! Do tego to miejsce będzie osłonięte od momentu postawienia garażu, więc jeszcze zanim jakiekolwiek osłony z żywopłotów lub drzew zdążą podrosnąć. Wiem, że cała wypowiedź była o garażu, ale uwierz mi, na 1000m2 trzeba się bardzo liczyć z przestrzenią. Moi rodzice mają taki właśnie wybrukowany pas startowy i po latach ogród się zrobił przyciasny, ojca wkurza odśnieżanie, a mnie to, że szeroki wybrukowany podjazd odsłania widok do ogrodu. Musiałabym go z obu stron obsadzić żywopłotem, żeby nas zasłonić. Jak pasjonat-ogrodnik, powiadam: przy usytuowaniu domu najpierw myśl o słońcu, a zaraz potem o ogrodzie.
  8. Dworki to były dworki, domostwa elity finansowej. Można to sobie spokojnie przełożyć na dzisiejsze realia i nie będzie to typowy dom jednorodzinny, a o takich toczy się rozmowa. Odnosiłam się do naszego stulecia, i to ledwie kilka dekad wstecz. I to nawet mimo tego zastrzeżenia uwaga była dosyć luźna, humorystyczna - ja rozumiem zamysł, użytkowość i estetykę architektury, która minęła, nawet jeśli nie jest w moim guście. Natomiast jest tendencja do odnoszenia się z pogardą względem budynków z minionego wieku, krzywienia się na przebrzydłe prl-owskie kostki i klocki. Wydaje nam się, że my teraz robimy lepiej, piękniej, modniej i nowocześniej. Choć przecież też w znakomitej większości budujemy od sztancy - innej, ale nadal sztancy. Wszystko było kiedyś nowoczesne. Moda przemija, dobre projekty weryfikuje czas, nie nasze napuszone samouwielbienie.
  9. Mogę zapytać jakie to miasto? Bo chyba nie Kraków, o którym często wspominasz.
  10. Ja bym optowała za taką właśnie półścianką. Byłam w takiej kuchni i jestem pozytywnie zaskoczona, jak wiele taka podwyższona krawędź zasłania - nie widać powierzchni blatów. Jeśli przy półściance umieści się zlew lub płytę, czyli dwa najbardziej syfogenne miejsca, to bałagan znika. Światła nie zabierze, wrażenia przestrzeni też nie, bo za nią będzie widać głębię kuchni. Ja bym też z tym półwyspem wyszła do przodu i dosunęłabym go do ściany - jeszcze większe zamaskowanie wnętrza kuchni. Whiti, pamietaj, optymalna odległość pomiędzy dwoma ciągami szafek to 120 cm, może być troszkę więcej, ale nigdy mniej. http://i.imgur.com/WU0k2nQ.jpg http://www.budnet.pl/static/article_images/normal/IKEA_ABSTRAKT_bialy.jpg
  11. sandwitch

    Wyceny kuchni ?

    Ikea nigdy nie miała tanich kuchni, ale jej zaletą jest to, że kuchnie są modułowe, modyfikowalne i dostępne od ręki. No i mają 25 lat gwarancji, co jest dla mnie sporą zaletą. Moi rodzice zrobili kuchnię u stolarza 8 lat temu i niestety, prowadnice zaczynają się zacinać, szuflady się nie domykają, od frontów odchodzi okleina. Stolarza, który robił te meble, teraz już tylko szukać w polu. Wiem, że czasem meble na wymiar sprawdzają się świetnie, czasem jednak potrafią zawieść oczekiwania, a dochodzić swoich racji od osoby prywatnej jest dużo trudniej niż od światowej sieci.
  12. Wychowałam się na wsi, takiej z jedną szkołą i z jednym sklepem. Więcej - na działce 10 arów, z ogródkiem 4 metry od ściany domu do płota. Dzieciństwo wspominam cudownie, nie zamieniłabym go na nic innego. No i co? I pstro. Ludzie są różni. Może ci się w mieście urodzić dziecko stęsknione za przestrzenią, może na wsi urodzić mały mieszczuch. Dla jednego najważniejszy będzie wybór szkół, dla innego przestrzeń, oddech, kontakt z naturą. Nie ma recepty, żeby wszyscy byli zawsze zadowoleni. A za 30 lat wszystkie nasze halabary będą stare i będą wymagać remontu. Żadna technologia budowlana nie gwarantuje domu odpornego na czas, żadna nowinka nie trwa wiecznie. Bije z ciebie jakaś obraza na świat, niezgoda na niewiadomo co. Na to, że czas płynie?
  13. A tym bardziej, jeśli człowiek buduje się w '86? Ponieważ główny zarzut względem tego domu jest taki, że był budowany w '86, zgodnie z ówczesną mentalnością, trendami w projektowaniu, dostępnymi materiałami i możliwościami finansowymi. Co tak dziwi? Że ocieplanie budynku to była abstrakcja? Że wentylacja mechaniczna nie istniała? Że nie było pomp ciepła? Że na podłogę kładło się to, co można było wyszarpać na kartki lub wysępić po znajomości, i z pewnością nie były to panele? Że ludzie, pamiętający ciśnięcie się w kilka rodzin w jednym domu, budowali na zapas dla swoich dzieci, bo nie wiedzieli, że dzieci będzie stać na własny kąt? Moja babka budowała z cegły, moi rodzice z pustaków, my teraz - z silikatów. Moja babcia miała piece kaflowe, moi rodzice centralne na węgiel, my teraz - pompy ciepła i podłogówkę. I myśli kto, że nie będzie nic po nas? Będzie. Nasze domy też będą kiedyś reliktem epoki, parterowe stodoły z bezokapowymi dachami będą tylko minionym trendem architektury, równie beznadziejnym jak wszystkie poprzednie. Wymyślą lepsze okna, sprawniejsze ogrzewanie, i zaczniemy wymieniać, przerabiać, modernizować, aż w końcu może będziemy zdzierać te 30 cm styropianu, żeby położyć coś lepszego. I nikt nie kupi 40-letniej chałupy, przestarzałej, niemodnej, zbudowanej w starej technologii, dokładnie tak samo jak dziś. A nasze dzieci będą się z pobłażaniem kiwać głowami nad naszym styropianem, rekuperatorem i pakietami czteroszybowymi. Wszystko płynie.
  14. Mirabelki są 20m2 większe niż Oliwkowa i przewidują o jeden pokój więcej. Jesteście pewni czego szukacie? Mnie się bardziej podoba Oliwkowa, ma prostszą bryłę, prostszy dach, prostsze rzuty pomieszczeń. Poszerzyłabym o metr przede wszystkim, żeby zyskał pokój na poddaszu. Archon chyba coś kręci ze skalą mebli, bo kuchnia 10m2 wydaje się u nich podejrzanie przestronna.
  15. Sposoby są dwa. Możesz skorzystać z ikonki w pasku narzędzi wiadomości, jest to ikonka obrazu z podpisem "Dodaj zdjęcie". Drugi sposób wymaga wrzucenia zdjęć na internetowy serwer - np. w darmowym serwisie imgur.com, skopiowania adresu obrazka (koniecznie z końcówką .jpg) i wstawienie go między znaczniki [/img].</p><p> </p><p> Zapis wygląda wtedy tak: [img]adresobrazka.jpg, a efekt jest taki: http://i.imgur.com/XWNlM9vl.jpg Załączam to samo zdjęcie metodą "Dodaj zdjęcie", żebyś mógł porównać oba sposoby.
  16. Już jeden taki był. The Farnsworth House, 1945-1951: http://i.imgur.com/OL382RBl.jpg
  17. Dzięki, Elfir, jesteś nieoceniona. Bardzo cenna propozycja. Te coniki to jeszcze dzieci, takie biedy do kolana, więc miskant by je zeżarł (i nie stało by się źle, bo ich nie lubię). Myślę, że możemy je przesadzić spokojnie, jeśli byśmy im wymyślili ładniejsze miejsce. Zastanawiam się, co zrobić z tym żenującym paskiem rabaty wokół tarasu. Posadzić coś w formie drzewka? Nadać jakiejś struktury? Same byliny to chyba dla rodziców zbyt wiele pracy... I czy krzewy jakiekolwiek polecasz?
  18. U moich rodziców rabata przed domem będzie przerabiana. Próbuję namówić rodziców na coś innego niż kuliste iglaki na agrowłókninie, szukam więc pomysłu na tę rabatę. Głównym wymaganiem jest bezobsługowość. Na rabacie jest patelnia, do tego wokół oczka jest niesamowicie mokro, choć kwiaty nieźle tam sobie radziły (żmijowiec, szałwia). Myślałam o rabacie krzewiastej, ale potrzebowałabym tutaj czegoś: - niskiego - łatwego w obsłudze - nie do okrywania zimą - wytrzymującego wystawę południową - nie śmiecącego jakoś strasznie - w miarę atrakcyjnego cały rok - chętnie atrakcyjnego dla ptaków. Chciałabym rodzicom zaproponować coś prostego, reprezentacyjnego, bez miliona kolorowych iglaków, berberysów i pęcherznic. Tylko zwyczajnie nie umiem nic wymyślić. Myślałam o bukszpanie, lilakach, hortensji, kalinie koralowej. Albo o głogach, rokitniku, pigwowcu, wawrzynku wilczełyko, ostrokrzewie. Z drugiej strony to chyba nie pasuje do tych iglaków. Może coś z trawami pokombinować? Ratujcie, ratujcie. Proszę o podpowiedź z jakimiś gatunkami idiotoodpornymi.
  19. Nie przepadam za sytuacją, w której kuchenka jest wyodrębniona z ciągłości blatu i wszystko trzeba do niej nosić. Blat pomiędzy kuchenką a zlewem to jest najczęściej wykorzystywany blat, tutaj jest to teoretycznie zrekompensowane blatem po obu stronach kuchenki, ale w praktyce nie da się tam przygotować pełnego posiłku. No i założę się, że ten długi i wygodny odcinek blatu między lodówką a zlewem będzie wykorzystywany rzadko, bo jest nie po drodze. Ja bym zamieniła miejscami zlew i zmywarkę, a kuchenkę wcisnęła w ten ciąg przy lodówce, za to te szafki pod ścianą zostawiłbym jako kredens/duży blat roboczy do pierogów etc. Jesteś pewien, że salon będzie dobrze doświetlony? Pół życia miałam pokój o wystawie północno-wschodniej i zawsze uważałam go za ponury i smętny.
  20. Dzięki za odpowiedzi. Zastanawiałam się właśnie, na ile to charakterystyka technologii, a na ile przedpotopowość powoduje te nieszczęsne efekty. Ja gotowałam na dosyć starych płytach indukcyjnych i pewnie to dlatego. Może dla bezpieczeństwa podajcie producentów - wiem już, że Liwko ma Electroluxa (dzięki Liwko!).
  21. Tak, dwa lata. Czy potrafisz prowadzić rozmowę bez lekceważącego pobłażania?
  22. Skoro tobie nie przeszkadza, to nie ma potrzeby cię oświecać. Mnie nie urządza, bo dla mnie takie sterowanie mocą to pomyłka. Kiedy smażę, nagrzewam patelnię a potem obniżam moc, żeby nie przypalać - płyta indukcyjna mi na to nie pozwala, bo wchodzi w tryb "przypal-przestań-przypal-przestań". Kiedy coś ma się stale gotować z jakąś intensywnością, to patrząc na garnek na indukcji widzę dokładnie, kiedy indukcja grzeje - płyn mi wrze - i przestaje - w garnku cisza i spokój. Nie tak widzę gotowanie na wolnym ogniu. A już trzymanie temperatury czegoś, co jest gęste i się przypala, to kompletny horror, bo właśnie zamiast niskiej temperatury mam "przypal - długo długo nic - przypal - długo długo nic - przypal". Ja po prostu lubię, kiedy sterowanie temperaturą na płycie jest precyzyjne i przewidywalne. Wtedy wiem, co się dzieje w moich garach, mogę panować nad procesem. Czasem to jest ważne, jak np. przy stekach. Wiem, że płyty ceramiczne też działają w taki sposób, ale tam akurat duża bezwładność rozmywa okresy grzania i niegrzania. W indukcji bezpośrednio odbijają się na temperaturze garnka. Dla mnie to źle. "Tak", czyli z przerwami?
  23. Przy okazji zapytam więc użytkowników płyt indukcyjnych - czy producenci już doszli do etapu, gdzie płyta grzeje na wszystkich poziomach ciągle, tylko z różną mocą? Do tej pory gotowałam na płytach, które tylko na najwyższym poziomie grzeją ciągle, z każdym poziomem niżej wydłużają po prostu przerwy między grzaniem. No niestety, za nic mnie taka technologia w kuchni nie urządza, więc jestem ciekawa, czy już to jakoś rozwiązano.
  24. Elfir, poradź proszę - czy połączenie sosny + brzozy, a dołem wrzosy i wrzośce (i może jakieś trawy) ma szansę przeżyć? Widziałam raz takie coś w naturze, na skraju boru sosnowego wmieszały się brzozy a pod nimi szło wrzosowisko, ale jak o tym myślę, to się boję - że będzie wrzosom za sucho, że będzie im za cieniście nawet przy luźnych nasadzeniach, że padną... Wrzosy właściwie są tutaj priorytetem, dlatego pytam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...