Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Juni

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    32
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Juni

  1. Tak dziwimy się, tak jak teraz dziwię się, że o to pytasz... Poza tym nie chcemy mieszkać w ruderze, oglądamy takie meszkania, a nuż coś się trafi... dzielnica jest podejrzana i owszem, ale mieszkam tu od urodzenia...
  2. Wyobraź sobie Qdlaty, że nie każde z mieszkań, które ludzie chcą zamieniać, mozna WYKUPIĆ... Poza tym, bez przesady, te mieszkania, które oglądaliśmy były w większości w beznadziejnym stanie, albo w jakiejś strasznej kamienicy, że nie sądzę żeby ktoś chciał kiedykolwiek takie mieszkanie kupić... A tak przy okazji, to dzięki za pocieszenie
  3. No tak, jasne - taki plan nawet nam świta w głowach, ale chyba za wynejęcie takiego mieszkanka zbyt dużo nie da się wziąć? 500 zł to chyba niewiele jeśli chce się spłacac kredyt... Właśnie dzwoniłam do jednej Pani, w sprawie zamiany - mieszkanie kwaterunkowe z możliwością wykupu - 25 m większe od naszego. Kobieta po prostu mnie totalnie dobiła.... Zażyczyła sobie - uwaga - 100 tysięcy !!! No i co wy na to???
  4. Czy ktos z was mial moze styczność z kimś, kto zamieniał mieszkanie kwaterunkowe? A może ktoś z was osobiście doznał tej przyjemnośći ?? Mamy mieszkanie 32-metrowe i mieszkamy w nim w cztery osoby. Trochę już nam ciasno Od jakiegoś czasu szukam chętnego do zamiany, ale coraz bardziej tracę wiarę w to że kiedyś wreszcie się uda... Jak na razie nie mamy perspektyw na kupno mieszkania własnościowego, pozostaje nam zamiana naszego kwaterunku na coś większego... Niestety wszyscy chętni, z którymi się spotkaliśmy, mając taki kwaterunek sądzą, że jest to jakaś forma ich majątku - i w przypadku zamiany żądają kolosalnych dopłat (liczą sobie z metra oczywiście ) Nigdy nic za to mieszkanie nie zapłacili, ale przy przejściu na mniejsze koniecznie chcą na tym zarobić... Nieważne, że najczęściej to im także zależy na zamianie - bo nie chcą płacić duzego czynszu albo mają już zadłużenie! Tragedia, mówię Wam... Niektórzy walą prosto z mostu, że chcą dopłatę w wysokości 1000 (ale częściej 2000 (!) zł za metr różnicy - co przy np 20 m daje juz 40 tys! No chyba lekkie przegięcie... Zapomniałam dodać, że rozmawiamy o mieszkaniach na Pradze, czyli dzielnicy raczej nie cieszącej się dobrą sławą w Warszawie...a co za tym idzie, nie najdroższą... Zdarzyło mi się, że ktoś mając zadłużenie 40 tysięcy zażądał jeszcze ode mnie 1000 zł z metra dopłaty... Ci ludzie są chyba z innej planety... Inna pani, mieszkająca w starej kamienicy (klatka okropna, mieszkanie do remontu całkowitego...) chciała jedyne 50 tysięcy dopłaty - tłumacząc się, że niedługo gmina zrobi remont kamienicy i będzie tam pięknie jak w nowym budownictwie.. W przypadku mieszkania, które trzeba jeszcze remontować (nasze jest do zamieszkania - remont w zeszłym roku) - dopłata moim zdaniem powinna być symboliczna... Co Wy na to? Czy macie jakieś doświadczenia w tym temacie??? Już tracę nadzieję na to, że ktoś może się zamienić bez tych horrendalnych dopłat...
  5. Czy ktos z was mial moze styczność z kimś, kto zamieniał mieszkanie kwaterunkowe? A może ktoś z was osobiście doznał tej przyjemnośći ?? Mamy mieszkanie 32-metrowe i mieszkamy w nim w cztery osoby. Trochę już nam ciasno Od jakiegoś czasu szukam chętnego do zamiany, ale coraz bardziej tracę wiarę w to że kiedyś wreszcie się uda... Jak na razie nie mamy perspektyw na kupno mieszkania własnościowego, pozostaje nam zamiana naszego kwaterunku na coś większego... Niestety wszyscy chętni, z którymi się spotkaliśmy, mając taki kwaterunek sądzą, że jest to jakaś forma ich majątku - i w przypadku zamiany żądają kolosalnych dopłat (liczą sobie z metra oczywiście ) Nigdy nic za to mieszkanie nie zapłacili, ale przy przejściu na mniejsze koniecznie chcą na tym zarobić... Nieważne, że najczęściej to im także zależy na zamianie - bo nie chcą płacić duzego czynszu albo mają już zadłużenie! Tragedia, mówię Wam... Niektórzy walą prosto z mostu, że chcą dopłatę w wysokości 1000 (ale częściej 2000 (!) zł za metr różnicy - co przy np 20 m daje juz 40 tys! No chyba lekkie przegięcie... Zapomniałam dodać, że rozmawiamy o mieszkaniach na Pradze, czyli dzielnicy raczej nie cieszącej się dobrą sławą w Warszawie...a co za tym idzie, nie najdroższą... Zdarzyło mi się, że ktoś mając zadłużenie 40 tysięcy zażądał jeszcze ode mnie 1000 zł z metra dopłaty... Ci ludzie są chyba z innej planety... Inna pani, mieszkająca w starej kamienicy (klatka okropna, mieszkanie do remontu całkowitego...) chciała jedyne 50 tysięcy dopłaty - tłumacząc się, że niedługo gmina zrobi remont kamienicy i będzie tam pięknie jak w nowym budownictwie.. W przypadku mieszkania, które trzeba jeszcze remontować (nasze jest do zamieszkania - remont w zeszłym roku) - dopłata moim zdaniem powinna być symboliczna... Co Wy na to? Czy macie jakieś doświadczenia w tym temacie??? Już tracę nadzieję na to, że ktoś może się zamienić bez tych horrendalnych dopłat...
  6. Czas chyba na to, abym i ja dołączyła do grona budujących - którzy nie mają nic super, że takie forum jest - mozna się pocieszyć, bo do wczoraj myślałam że to tylko my mamy nie po kolei w głowach, skoro porywamy się na budowę domu, nie mając - wkładu własnego - własnościowego mieszkania, które można sprzedać - spadku po babci - rodziców, którzy chętnie oddadzą nam swoje oszczędności Jednym słowem NIC, co mogłoby dać jakąś podstawę do tego budowania. Co zatem mamy? - siebie nawzajem i dwójkę dzieciaków (czterolatkę i 11-miesięcznego szkraba) - 30metrowe mieszkanko (oczywiście kwaterunkowe) - absolutnie nie do sprzedania - oraz marzenia, marzenia i jeszcze raz marzenia! Mamy też przyjaciół, którzy chcą budować i jak na razie w planach jest bliźniak. Nie mamy działki - dopiero rozglądamy się po ofertach. Jak na razie szukamy w okolicach Halinowa. Co do kredytu, to na chwilę obecną nawet zdoloności kredytowej nie mamy... czekamy za to z nadzieją na podwyżkę u męża oczywiście - bo ja jestem na etapie kończenia studiów i póki co siedzę w domu z dzieciakami. Oczywiście jest perspektywa, że i ja cuś dla siebie znajdę a wtedy nasze dochody troszkę wzrosną i może ten kredyt wreszcie będzie REALNY !!! No to tyle. Myślę że do grona oszołomów jak najbardziej pasujemy!
  7. Czas chyba na to, abym i ja dołączyła do grona budujących - którzy nie mają nic super, że takie forum jest - mozna się pocieszyć, bo do wczoraj myślałam że to tylko my mamy nie po kolei w głowach, skoro porywamy się na budowę domu, nie mając - wkładu własnego - własnościowego mieszkania, które można sprzedać - spadku po babci - rodziców, którzy chętnie oddadzą nam swoje oszczędności Jednym słowem NIC, co mogłoby dać jakąś podstawę do tego budowania. Co zatem mamy? - siebie nawzajem i dwójkę dzieciaków (czterolatkę i 11-miesięcznego szkraba) - 30metrowe mieszkanko (oczywiście kwaterunkowe) - absolutnie nie do sprzedania - oraz marzenia, marzenia i jeszcze raz marzenia! Mamy też przyjaciół, którzy chcą budować i jak na razie w planach jest bliźniak. Nie mamy działki - dopiero rozglądamy się po ofertach. Jak na razie szukamy w okolicach Halinowa. Co do kredytu, to na chwilę obecną nawet zdoloności kredytowej nie mamy... czekamy za to z nadzieją na podwyżkę u męża oczywiście - bo ja jestem na etapie kończenia studiów i póki co siedzę w domu z dzieciakami. Oczywiście jest perspektywa, że i ja cuś dla siebie znajdę a wtedy nasze dochody troszkę wzrosną i może ten kredyt wreszcie będzie REALNY !!! No to tyle. Myślę że do grona oszołomów jak najbardziej pasujemy!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...