Od razu zaznaczam, przekopałam się przez wszystki 6 stron tego wątku i dalej głupia jestem (pocieszam się, że to z powodu nieznanego mi tematu) .
Jestem szczęśliwym (ciągle tak myślę, choć głowa mi puchnie) posiadaczem ziemi rolnej daleko od Warszawy. Gmina nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, nie wiadomo kiedy się za to weźmie.
Powierzchnia - 1,0677 ha (składa się z dwóch wydzielonych geodezyjnie działek - 0,5677 ha i 0,5 ha). Klasyfikacja - LsV (las) i Lz-PsIV (grunty zadrzewione i zakrzewione), z czego LsV jest łącznie 0,008 ha.
Sąsiedzi - z trzech stron Skarb Państwa, Lasy Państwowe, z czwartej - droga gminna, a za nią Skarb Państwa, Lasy Państwowe. Droga gminna jedynie na mapie i wypisie z rejestru gruntów, fizycznie jej nie ma.
Jak już wiem, na "zwykłe" warunki zabudowy szans nie mam.
Jedyne wyjście jakie mi się nasuwa, to rolnik i zabudowa zagrodowa (siedliskowa? - jest jakaś różnica?). Jakie warunki muszę spełniać, żeby wbić przysłowiową pierwszą łopatę? I jakie przepisy powinnam przyswoić, nim przystąpię do dyskusji z urzędnikiem gminnym? Ogólnie rzecz ujmując, na tym terenie muszę się znać na tym co mówię, bo urzędnik zna się "inaczej" .