Witam serdecznie szanowne grono eksperckie!
Forum do tej pory przeglądałem, zdecydowałem się jednak zarejestrować aby zadać pytanie i upewnić się w swoich przekonaniach lub je naprostować. Niedawno zakupiłem mieszkanie (parter w budynku czteropiętrowym, stare budownictwo). Łazienkę chcę wyremontować m.in. montując w niej prysznic bez brodzika na jej końcu i przesuwając toaletę z końca w stronę jej środka (szkic załączony, pion wodny jest niebieskim kwadratem).
Dzięki wciąż trwającej pandemii zapoznałem się chyba ze wszystkimi normami dotyczącymi instalacji w łazience - w tym z wymaganiami dotyczącymi długości podejść - toaletę umieściłem właśnie tak, aby podejście można było zabudować małym szachtem i żeby mieściło się w obowiązującej normie - w moim projekcie ma nieznacznie powyżej normatywnego 1 m (te kilkanaście centymetrów długo nie dawało mi spać). Przy okazji byłoby to miejsce na instalację do prysznica, którą ciężko będzie ukryć w samej ścianie (jest to ściana nośna i z mojej edukacji wynikło że takie bruzdy bez przeliczenia obciążeń są nielegalne).
Niedawno widziałem się z instalatorem/wykończeniowcem który mój pomysł uznał za nieżyciowy, nieergonomiczny oraz niepraktyczny i usilnie namawia mnie na przeniesienie toalety na przeciwległą ścianę (łączna długość podejścia wyniosłaby ponad 2.5 m). Chce on wykonać je rurą o przekroju 10 cm i nie wspominał nic o napowietrzeniu. Jedną z opcji jaką zaproponował jest przebicie się przez strop i wpięcie się w pion w piwnicy (co wydaje mi się pomysłem nieco karkołomnym).
Pytanie brzmi: czy to ja jestem faktycznie nieżyciowy i paranoiczny przejmując się wysysaniem wody z syfonów u sąsiadów i ewentualnymi konsekwencjami tego zjawiska w postaci chociażby nadzoru budowlanego, czy też instalator przesadził w swoich planach?
Będę bardzo wdzięczny za opinię!